Wśród średnich i dużych gospodarek RPA jest liderem, jeśli chodzi o zależność produkcji energii elektrycznej z węgla. Powstaje z niego ponad 90 proc. prądu (w Polsce - już poniżej 80 proc.), a rocznie kraj ten - emituje grubo ponad pół miliarda ton dwutlenku - połowę emisji całej Afryki. Jednocześnie RPA wydobywa ponad 220 mln ton węgla rocznie, a jedną czwartą eksportuje. Ostatnio węgiel z RPA dotarł na Ukrainę.
Z drugiej strony Afryka Południowa w 2009 r. zobowiązała się do zredukowania emisji gazów cieplarnianych do 2020 r. o jedną trzecią, a do 2025 r. - o ponad 40 proc. Chociaż nie brak wątpliwości co do tego programu, to atom - według rządu RPA - ma być głównym czynnikiem obniżenia zależności od węgla.
Afryka Południowa od 30 lat eksploatuje dwa reaktory francuskiej konstrukcji w elektrowni Koeberg, stanowią one ok. 2 proc. ogółu zainstalowanej mocy. W 2008 r. RPA tuż przed rozstrzygnięciem anulowały przetarg na kolejne reaktory, w którym faworytem był francuski koncern Areva. Powodem odwołania przetargu były kłopoty finansowe państwowej firmy energetycznej Eskom, która musiała wybierać między inwestycjami w atom i węgiel i wybrała węgiel.
Dziś jednak RPA stawia na bezemisyjne źródła. Do 2030 r. w kraju mają powstać reaktory 9,6 GW, a w ramach przygotowań do projektu podpisano umowy międzyrządowe z firmami, które mogą dostarczyć technologii - USA Koreą Płd., Rosją, Francją, Japonią i Chinami. Potencjalni dostawcy pod koniec 2014 r. wstępnie przedstawili już swój potencjał, a rozpisanie przetargu spodziewane jest w najbliższych miesiącach. W zależności od konstrukcji 9,6 GW oznacza 6 lub 8 reaktorów, które powinny być kolejno uruchamiane w drugiej połowie przyszłej dekady.
Oficjalnie ani rząd RPA, ani dostawcy nie zdradzają szczegółów, ale ze źródeł PAP zbliżonych do kilku największych firm wynika, że Afrykanerzy zasygnalizowali, że będą oczekiwać ofert obejmujących całość energetyki jądrowej - od kopalni uranu, przez produkcję paliwa, wytwarzanie energii w elektrowniach po zagospodarowanie odpadów. Takie podejście - mówią rozmówcy PAP - będzie faworyzować te koncerny, które samodzielnie są w stanie zaoferować wszystko, czyli rosyjski Rosatom i francuską Arevę.
Walka o kontrakty miałaby się więc rozegrać miedzy Rosjanami a Francuzami, a stawką są dziesiątki miliardów dolarów. Prezes Rosatomu Siergiej Kirijenko wspominał o 40 mld dol., ale jeśli w grę wchodzą kopalnie, odpady itp. to wartość rośnie o kolejne 10-20 mld. W dodatku - jak usłyszała PAP od przedstawiciela jednego z koncernów - Afrykanerzy nie chcą systemów finansowania stosowanych przez Rosjan, a to z kolei oznacza, że nie będą oni mogli złożyć oferty finansowo leżącej poza zasięgiem innych.
Projekt wygląda rozsądnie, szanse na jego realizację są bardzo duże - mówią rozmówcy PAP, wskazując jednocześnie na podobieństwa i różnice w sytuacji RPA i Polski. To duże gospodarki, uzależniona prawie całkowicie od węgla i stojąca przed wyborem - czy inwestować w niego dalej, czy też szukać innych źródeł energii.
Zasadniczą różnicą jedna natomiast to, że RPA ma działającą elektrownię jądrową, dostarczającej gotówki, która - przy odpowiednim zarządzaniu może posłużyć do sfinansowania kolejnych bloków. Z tego też powodu południowoafrykański rząd - w odróżnieniu od Polski - prawdopodobnie wcale nie zażąda finansowania nowego projektu, nie ma fundamentalnej potrzeby wiązania pomocy w eksploatacji elektrowni z wyłożeniem kapitału.
Atom to jednak nie jedyny pomysł RPA na obniżenie emisji. Od 2015 r. w kraju tym miał obowiązywać podatek węglowy, którego wprowadzenie pod naciskiem przemysłu rząd odsunął o rok. W założeniu opodatkowana ma zostać emisja CO2 ponad pewien poziom wolny od podatku, a efektywne opodatkowanie ma wynieść ok. 48 randów (ok. 4,3 dol) za tonę. Równolegle ma zacząć obowiązywać system handlu uprawnieniami do emisji na podobny do unijnego ETS.
Docelowo, około 2030 r. udział węgla w produkcji energii elektrycznej w RPA ma spaść z 90 do 65 proc., a udział atomu wzrosnąć z 5 do 20 proc. Źródła odnawialne mają dostarczać ok. 9 proc., a reszta energii ma pochodzić z zagranicznych elektrowni wodnych.
Natomiast emisyjność produkcji energii ma spaść z dzisiejszych 912 kg CO2/MWh do 600. Dla porównania w Polsce przyjmuje się ten wskaźnik ma poziomie 812 kg CO2/MWh. A na 2030 r. Polska na razie przewiduje spadek produkcji prądu z węgla do 59 proc., 12 proc. ma pochodzić z atomu, a 20 proc. z OZE.(PAP)