Zdaniem stowarzyszenia europejskich producentów stali EUROFER propozycja KE może być ciosem dla sektora stalowego w UE i zagraża jego konkurencyjności. Dlatego sektor ten zaapelował do rządów i europarlamentu o poprawienie projektu.
Szef EUROFER Axel Eggert ocenił, że wskutek wdrożenia propozycji KE "nawet najbardziej wydajne europejskie fabryki stali odczułyby znaczne dodatkowe koszty, których nie ponoszą ich globalni konkurenci"
"W obecnej postaci propozycja ta jest zaprzepaszczoną okazją do poprawienia podstawowych wad systemu ETS. Choć szeroko akceptuje się znaczenie konkurencyjnego przemysłu dla gospodarki, propozycja jest sprzeczna z celami agendy Komisji Europejskiej na rzecz wzrostu, zatrudnienia i inwestycji" - ocenił Eggert, cytowany w komunikacie. Wskazał na zagrożenie przenoszenia się produkcji poza UE, gdzie nie obowiązują ograniczenia.
"Uważamy, że narzędzie służące ochronie środowiska nie powinno wystawiać na ryzyko europejskich miejsc pracy i dobrobytu, a tak jest w przypadku propozycji KE. UE musi przestać eksportować miejsca pracy w zamian za import CO2" - ocenił Eggert.
Niezadowolony z projektu KE jest także sektor producentów aluminium. Zdaniem organizacji European Aluminium projekt nie zawiera unijnego rozwiązania, które służyłoby ochronie gałęzi przemysłu, najbardziej narażonych na koszty reformy ETS. Bez systemu pełnego rekompensowania tych kosztów, cały sektor aluminium jest zagrożony - ostrzega organizacja.
"Liczymy, że Parlament Europejski i Rada UE (rządy - PAP), zajmą się lukami w propozycji Komisji i stworzą odpowiednie warunki, by ochronić sektor aluminium w Europie. Przemysł potrzebuje pewności politycznej i prawnej, że pośrednie koszty ponoszone przez najlepiej radzące sobie fabryki będą w pełni rekompensowane. Najbardziej wydajne zakłady nie mogą ponosić niesprawiedliwych kosztów prowadzących do ucieczki emisji" - oświadczył szef organizacji Gerd Goetz.
Z kolei stowarzyszenie 120 organizacji ekologicznych Climate Action Network (CAN) oceniło, że propozycja KE w sprawie reformy ETS nie naprawia wad obecnego systemu i zawiera zbyt szczodre wyjątki w formie darmowych uprawnień na emisje dla wielu firm sektorów energochłonnych. "Propozycja nie bierze pod uwagę tego, że Rada Europejska wyraźnie zdecydowała, iż UE powinna ograniczyć emisję gazów cieplarnianych o co najmniej 40 procent" - oświadczył dyrektor CAN Europe Wendel Trio. "Naprawa ETS oznaczałaby ustanowienie bardziej ambitnego celu i wycofanie od 2,5 do 4,5 mld nadwyżki uprawnień na emisje, które zostaną nagromadzone do 2020 roku" - dodał.
Także organizacja World Wide Fund Europe oceniła, że propozycja KE w dużej mierze ma zadowolić największych trucicieli środowiska. "Ta propozycja nie pokazuje, jak unijny system ETS zapewni, by najwięksi truciciele środowiska w Europie zapłacili znacząca cenę za zanieczyszczenie powietrza. Komisja Europejska przygotowuje unijny rynek emisji CO2 na następną dekadę porażki. Ograniczanie skuteczności europejskiej polityki klimatycznej w imię zaspokajania interesów gospodarczych jest nie do przyjęcia" - ocenia dyrektor europejskiego biura WWF Genevieve Pons.
Zaproponowana w środę nowelizacja dyrektywy w sprawie Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (EU ETS) ma przyczynić się do osiągnięcia przez UE 40-procentowego celu redukcji emisji CO2 w 2030 roku. Przepisy dotyczą okresu po roku 2020. Skonstruowano je w ten sposób, by firmom w UE bardziej opłacało się inwestować w efektywność energetyczną i technologie zmniejszające emisję, niż płacić za certyfikaty uprawniające do wypuszczania do atmosfery gazów cieplarnianych. (PAP)