Jak informują Lasy Państwowe, żerujące na padlinie bieliki zauważył Sylwester Olszewski, łowczy koła łowieckiego „Sokół Wałcz”. Gdy się zbliżył, jeden z bielików odleciał, natomiast drugi nie mógł się nawet podnieść. O całym zajściu zostali poinformowani leśnicy z Nadleśnictwa Tuczno. Na miejsce przyjechał Zbigniew Gradek, inżynier nadzoru z nadleśnictwa.
Ptak został natychmiast przewieziony do trzcianeckiej lecznicy zwierząt i przeszedł gruntowne badania. Pracownicy lecznicy ustalili, że bielik nie został postrzelony ani nie miał uszkodzonych kości.
Zdaniem pracowników lecznicy nie wykluczone, że rany powstały w trakcie sprzeczki z drugim bielikiem. Ptak dostał zastrzyki na wzmocnienie i trafił pod opiekę inżyniera nadzoru - możemy przeczytać na stronie Lasów Państwowych.
Jak możemy przeczytać na stronie Lasów Państwowych, gdyby nie interwencja łowczego, pomoc leśnika i weterynarzy, jego historia skoczyłaby się dużo gorzej. Prawdomównie stałby się ofiarą innych drapieżników lub wałęsających się psów.
Więcej >>>
Źródło: Lasy Państwowe