Sąd zakazał mu też zajmowania stanowisk kierowniczych w administracji publicznej przez 2 lata. Wyrok nie jest prawomocny.
62-letni Marian S., były dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Lublin, w listopadzie 2011 r., w przedostatnim dniu swego urzędowania na tym stanowisku, wydał zgodę na wycięcie 71 drzew na skwerze przy ul. Walecznych, należącym do miejscowej parafii prawosławnej. Parafia motywowała wniosek o usunięcie drzew ich złym stanem. Miały być spróchniałe, obumierające i przez to zagrażać bezpieczeństwu ludzi oraz mienia. Drzewa zostały wycięte.
W istocie – co stwierdzono już po wydaniu zgody na wycinkę – co najmniej 57 drzew, głównie lip i klonów, było zdrowych. Decyzja o ich usunięciu powinna być związana z naliczeniem wymaganych prawem opłat, wynoszących ponad 2 mln zł. Marian S. nie dopełnił tego, podpisał decyzję przygotowaną z pominięciem obowiązujących procedur. Powołano się w niej na oględziny, których urzędnicy nie przeprowadzili.
Marian S. osobiście polecił jednej z podległych urzędniczek pilne przygotowanie decyzji zgodnie z wnioskiem, a postrzegany był przez tę urzędniczkę jako osoba kategoryczna, nieznosząca sprzeciwu – podkreśliła uzasadniając orzeczenie sędzia Joanna Bis-Banach.
Sędzia zaznaczyła, że był to drugi wniosek parafii prawosławnej dotyczący wycinki drzew. W pierwszym, złożonym niecały rok wcześniej, który z powodu braków formalnych nie został rozpatrzony, jako powód wycięcia drzew podawany był zamiar prowadzenia tam inwestycji.
Sędzia podkreśliła, że wymiar kary grzywny został ustalony w relacji do stanu majątkowego oskarżonego. Wiele lat nienagannej służby, jego ustabilizowany tryb życia, niekaralność zostały potraktowane jako okoliczności łagodzące; nie było potrzeby orzekania kary więzienia, także w zawieszeniu – uzasadniała sędzia.
Wycięcie drzew na skwerze przy ul. Walecznych spotkało się z protestami mieszkańców. Inwestycję na działce, na której wiele lat temu był cmentarz prawosławny, zablokowały władze samorządowe. Wniosek o ściganie Mariana S. złożyło do prokuratury lubelskie Stowarzyszenie Ochrony Miejsc Zapomnianych. Prokuratura początkowo umorzyła sprawę, a podjęła ją dopiero po decyzji sądu, do którego odwołało się stowarzyszenie.
Prezes Stowarzyszenia, Janusz Piegza, po ogłoszeniu orzeczenia powiedział dziennikarzom, że wyrok skazujący uważa za sukces, choć kara jest zbyt niska.
„Biorąc pod uwagę jak prokuratura podeszła do tej sprawy, to fakt skazania jest sukcesem w kategoriach moralnych. Jednak, jeżeli nie ma kary pozbawienia wolności, to w wymiarze finansowym wyrok powinien być dotkliwy. Jest pewien niedosyt” – powiedział Piegza.
Marian S. utrzymywał na procesie, że jest niewinny. Jego obrońca zapowiedział złożenie apelacji. Prokuratora nie było na ogłoszeniu wyroku. (PAP)