W grudniu ubiegłego roku, słowo kryzys było już mocno zakorzenione w ustach Polskich inwestorów, znaczna większość, bo 83% z nich przyznawało, że odczuwa jego skutki, lecz tylko 28% obawiało się o swoją płynności finansową. W kwietniu br. odczuwalność kryzysu nie mogła już bardzo wzrosnąć, zatrzymała się na magicznych 89%, za to znacząco zmieniło się nastawienie do skutków kryzysu, za problem zagrażający przyszłości firmy uznało je bowiem już ponad 43% właścicieli i menagerów zrzeszonych w BCC.

-Głównym problemem okazała się nadprodukcja, rosnące ceny w latach 2005-2006, morze gotówki na nowe projekty, po prostu jeden wielki pozytywny sygnał dla inwestycji, spowodował masowy wykwit działalności developerskiej. Część przedsięwzięć przypominało swoisty „skok na kasę”. Brak reakcji na nieuchronnie zbliżające się zmiany, wśród znaczniej większości developerów, można łączyć tylko z brakiem doświadczenia - mówi Łukasz Madej, prezes Prodevelopment.

Stołeczni developerzy rozkładają bezradnie ręce, koniec br. roku przyniesie obniżenie cen mieszkań o kolejne 10-15% (Kazimierz Kirejczyk „Reas”), obroty biur pośrednictwa w porównaniu ze szczytem sprzed półtora roku spadły już o 80-90 proc. - Jesteśmy w dołku i dopiero najbliższe trzy miesiące pokażą, w którą stronę pójdzie rynek. Jeżeli kryzys się pogłębi, to na pewno ten rok będzie najgorszy od 1989 roku - uważa Jerzy Sobański z Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

Co, ciekawe sondaże BCC potwierdzają, że za spadki obrotowe, przedsiębiorcy coraz rzadziej obciążają sektor bankowy, w grudniu 2008 r. ograniczenie działalności kredytowej było wymieniane jako główna przyczyna odczuwania skutków kryzysu przez prawie 15% respondentów, aby w kwietniu spaść już do niecałych 9%. Ostrożności instytucji finansowych, skutkuje, w ostatnich miesiącach, zerowym przyrostem kredytów dla przedsiębiorców, lecz to „inne przyczyny” (stały wzrost w sondażu, z 5% w grudniu 2008 r. do 14% w kwietniu 2009 r.), które można interpretować jako ogólną niechęć całego sektora prywatnego do inwestowania, związaną z tzw. niepewnością jutra, stają się główną przyczyną utrzymującego się kryzysu.

Według Prezesa BCC, zachęt do zmiany tego stanu rzeczy, nie stanowią też ani działania ani wypowiedzi polityków.  - Brak odważnych, reformatorskich działań rządzących polityków tłumaczy się zbliżającymi wyborami, ale powściągliwość rządu w interpretacji obecnej sytuacji i oceny przyszłości nie będzie mogła trwać wiecznie, poparcie dla działań Polskich władz i przedstawicieli NPB, KNF sukcesywnie spada, z 29% w grudniu 2008 r. do 16% kwietniu 2009 r.
Optymizm jest potrzebny, aby wyzwolić energię dla „ucieczki do przodu” - mówi Marek Goliszewski.

Potrzeba spoglądania pewnie w przód, aktualizowania strategii firmy, racjonalizacja kosztów, jest, co potwierdzają bezpośrednie rozmowy z pracodawcami
najskuteczniejszym antidotum na kryzys. Sytuacja na Polskim rynku nie oderwanie związana z sytuacją na rynku europejskim, zwłaszcza niemieckim (1/4 polskiego eksportu) i amerykańskim, nie zmieni się sama. Potrzeba, pozytywnego spojrzenia, iskry zapalnej w postaci działań ze strony rządu, działań, które mimo nikłych szans na spełnienie choćby podstawowych założeń na najbliższe lata (wejście do strefy euro 2012), muszą być prowadzone w tonie i w sposób, który umocni Polskiego przedsiębiorące w myśli, że kryzys to nie krach, i jak każdy w końcu minie.