Branża ubezpieczeniowa od dawna naciska na uregulowanie kancelarii odszkodowawczych, a Ministerstwo Sprawiedliwości deklaruje, że trwają nad tym prace, ale konkretów nie widać, więc mało prawdopodobne, by w najbliższym czasie Sejm zajął się kłopotliwym rynkiem. Choć właśnie nadarza się pretekst: okazuje się, że kancelarie odszkodowawcze nie zawsze są tak pomocne klientom ubezpieczycieli, jak deklarują. Ostatnio głośno jest o dużej kancelarii EuCO, która otrzymywała od ubezpieczycieli odszkodowania dla klientów na swoje konto, a następnie nie wypłacała ich klientom.

 

Zarząd EuCO wprawdzie tłumaczy, że dotyczyło to niewielkiego odsetka spraw, których prowadzi tysiące i  „nigdy w historii firmy nie zdarzyło się, aby poszkodowani nie otrzymali należnych środków”, a wszystkie wypłaty są przez EuCO gwarantowane, ale osoba z ciężkimi urazami po wypadku (a często są to właśnie takie sprawy) nie może długo czekać na rehabilitację, więc kilkumiesięczne opóźnienie ma duże znaczenie. „Dzięki dofinansowaniu przez Prezesa Zarządu/Akcjonariusza EuCO S.A. w kwocie 4 mln zł w ostatnich tygodniach, spółka może realizować projekty, które pozwolą jej szybciej powrócić do kondycji sprzed pandemii. Odnotowujemy znaczący wzrost liczby nowo zrekrutowanych agentów, za pośrednictwem których do spółki trafiają sprawy o zdecydowanie wyższej wartości, a ta liczba z każdym miesiącem także rośnie” – tłumaczy zarząd EuCO, czyli innymi słowy dzięki temu, że spółka bierze „grubsze” spraw, ma szansę wypłacać zaległe odszkodowania.

Lukratywny biznes nie zawsze jest etyczny

Kancelarie odszkodowawcze zaczęły się pojawiać ok. 20 lat temu, gdy byli pośrednicy ubezpieczeniowi i pracownicy zakładów ubezpieczeń dostrzegli, że poszkodowani nie radzą sobie samodzielnie w egzekwowaniu świadczeń od zakładów ubezpieczeń, a nie każdego stać na pomoc adwokatów czy radców prawnych oraz opłacanie kosztów sądowych. To były czasy, gdy nadużycia przy wypłacie odszkodowań przez towarzystwa były powszechna praktyką, a nikt nie znał tego lepiej od środka niż ci, którzy sami w tym pracowali. Niektórzy zatem przeszli na druga stronę i zaczęli pomagać w dochodzeniu odszkodowań. I choć od tego czasu standardy likwidacji szkód poprawiły się zauważalnie, weszło też w życie wiele prokonsumenckich regulacji, to kancelarie  kwitły. Dopiero pandemia uderzyła w niektóre podmioty, w tym m.in. w jednego z gigantów, EuCO, którego klienci skarżą się obecnie na problemy z otrzymywaniem na czas wyegzekwowanych od ubezpieczycieli odszkodowań.

Niezależnie od tego zarzutów wobec kancelarii odszkodowawczych od dawna było sporo, choć z drugiej strony bez ich pomocy często klientom trudno byłoby wyegzekwować świadczenia od ubezpieczycieli. Niemniej jednak poszukiwanie klientów na cmentarzach czy w szpitalach, gdzie leżały ofiary wypadków, podpisywanie niekorzystnych ugód w imieniu klientów czy niekompetencja pośredników psuły opinię branży i co jakiś czas pojawiały się pomysły jej uregulowania.

Gdy odszkodowanie nie trafia na konto klienta

Niezależnie od problemów systemowych i planów uporządkowania pomocy w dochodzeniu odszkodowań, poszkodowani w wypadkach komunikacyjnych, którzy nie otrzymują wypłaconego przez ubezpieczyciela na konto kancelarii odszkodowania są w sytuacji nie do pozazdroszczenia. To zwykle ludzie o ograniczonej sprawności, z ciężkimi obrażeniami ciała, którym pieniądze są potrzebne do rehabilitacji, a którym równocześnie trudno jest o nie walczyć.

- Nie jest to problem jednostkowy. Wielokrotnie w naszej kancelarii pomagaliśmy właśnie takim, poszkodowanym klientom, tj. serwisom samochodowym lub klientom indywidualnym, którzy korzystali z usług takich właśnie podmiotów – mówi adwokat dr Łucja Kobron-Gąsiorowska.

Poszkodowanym jednak może być trudno wyegzekwować sprawnie należne odszkodowanie.

- Jeżeli w toku wykonania umowy dochodzi do opóźnień w realizacji świadczeń terminowych, należne są odsetki ustawowe z tytułu zwłoki. Biorąc pod uwagę cel usługi, opieszałość może nawet spełniać kodeksowe uwarunkowania wypowiedzenia umowy z ważnej przyczyny – mówi adwokat Magdalena Rok-Konopa, prezes Polskiej Izby Doradców i Pośredników Odszkodowawczych.

Jak wskazuje radca prawny dr Kamil Szpyt z kancelarii Dybała Janusz Szpyt i Partnerzy Kancelaria Radców Prawnych, klienta i kancelarię odszkodowawczą łączy pewien stosunek umowny. I to właśnie umowa powinna określać wysokość prowizji kancelarii, jak również termin, w którym powinny zostać wypłacone klientowi uzyskane od ubezpieczyciela (czy to na drodze postępowania likwidacyjnego, czy też sądowej) zadośćuczynienie lub/i odszkodowanie.

-  Jeżeli dojdzie do niedotrzymania tego terminu, należy skontaktować się z przedstawicielem kancelarii (standardowo wyznaczany jest pewna osoba do kontaktu, rodzaj opiekuna klienta) i wyjaśnić sytuację. Jeżeli to nie pomoże, pozostaje nam wystosowanie wezwania do zapłaty, a następnie wkroczenia na drogę sądową – tłumaczy mec. Szpyt.

W skrajnych przypadkach, kiedy kontakt z kancelarią całkowicie się urwał przez dłuższy czas, a klient jest przekonany, że mogło dość do oszustwa, może również zdecydować się na zawiadomienie organów ścigania.

- Impulsem do podobnego działania mogłoby być wypłacenie zadośćuczynienia lub odszkodowania w znacznie niższej kwocie, niż wynikałoby to z zawartej umowy. Jednakże przed podjęciem takich kroków warto, żeby klient najpierw zweryfikował, jaka kwota w rzeczywistości została zasądzona (ma w końcu dostęp do akt sądowych, w tym do treści zapadłego wyroku) oraz, czy została ona wypłacona (tę informację może uzyskać bezpośrednio u ubezpieczyciela) – radzi Kamil Szpyt.

Może się też zdarzyć, że mamy do czynienia nie z jednorazowym precedensem, a stałym procederem. - Wówczas niewykluczone jest, że podobne działania kancelarii zostaną uznane w dłuższej perspektywie za noszące znamiona praktyki naruszającej zbiorowe interesy konsumentów i spotkają się ze stosowną reakcją UOKiK-u – tłumaczy Kamil Szpyt.