Alarm Smogowy pobrał próbki opału z 15 składów w Małopolsce i na Śląsku. Był wśród nich: miał, tzw. ekogroszek i grubszy węgiel typu "orzech". Próbki zostały przebadane przez akredytowane laboratorium Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla w Zabrzu. Sprawdzano m.in. zawartość siarki, popiołu, wilgotność oraz kaloryczność.

"Na rynku jest całkiem sporo dobrego, polskiego węgla, ale oprócz tego jest też węgiel, który nie powinien trafić do gospodarstw domowych" - mówiła prezentując raport z badań Anna Dworakowska z Krakowskiego Alarmu Smogowego. "Pierwszy wniosek, który się nasuwa, jest taki, że klienci kupują kota w worku. Jedynie jeden sprzedawca na 15 był w stanie pokazać certyfikat poświadczający parametry sprzedawanego węgla, większość odsyłała do strony internetowej kopalni. W przypadku ekogroszku podstawowe informacje były podawane na workach" – dodała.

 

Z bada wynika, że wartość opałowa oferowanego węgla aż w ośmiu z 15 przebadanych próbek była zawyżona. "W najgorszej z próbek różnica dochodziła do 5 megadżuli na kilogram. Nie wiemy, co kupujemy" - powiedziała Dworakowska, a jak dodała mniejsza kaloryczność, to konieczność spalenie większej ilości opału. "Z każdym megadżulem mniej wartości opałowej, emisja siarki i popiołu wzrasta o 4 proc." – podkreśliła.

Na 15 próbek węgla aż 11 spełniało standard zawartości siarki poniżej 0,7 proc., a tylko w czterech były to wartości wyższe. "Dlatego propozycje Ministerstwa Energetyki, żeby zawartość siarki była na poziomie 1,8 proc. wydają się nieuzasadnione i podyktowane interesem jednej kopalni, która produkuje zasiarczony węgiel" - mówiła Dworakowska.

W czterech próbkach opału było więcej niż 12 proc. wilgoci i więcej niż 10 proc. popiołu.

"Jeden z miałów węglowych zawierał 20 proc. wilgoci, a jeden z ekogroszków 29 proc. wilgoci. To oznacza, że kupując tonę takiego paliwa, kupujemy od 200 do 300 kg wody i nie jesteśmy w stanie tego sprawdzić. Im bardziej wilgotny węgiel, tym bardziej kopci podczas spalania" – powiedziała Dworakowska. "Jeśli chodzi o zawartość popiołu w jednym przypadku było to 25 proc., w drugim aż 31 proc. Taki węgiel nie powinien być spalany w domowych kotłach” – mówiła Dworakowska.

Rząd przyjął we wtorek projekt nowelizacji ustawy o paliwach stałych. Nowe przepisy mają doprowadzić do tego, że ze składowisk węgla znikną odpady węglowe, których spalanie przyczynia się do powstawanie smogu. Przedsiębiorcom, którzy się do tego nie dostosują, grożą kary do pół miliona zł, a nawet trzy lata więzienia.

Jednocześnie przygotowany został projekt rozporządzenia Ministra Energetyki do tej ustawy. Zdaniem Polskiego Alarmu Smogowego "bardzo liberalny". "Chcemy ostudzić optymizm. Rzeczywiście projekt ustawy zawiera zapisy o eliminacji mułów i flotów, niestety pakiet rozporządzeń, załączony do tej ustawy wskazuje jednoznacznie, że odpad węglowy będzie można dalej swobodnie sprzedawać pod przykrywką mieszanki mułowo-miałowej. To bardzo niebezpieczne, ponieważ muł jako odpad poprodukcyjny zawiera dużo metali ciężkich, zawiera rtęć, chlor" - mówił Andrzej Guła z PAS.

Jak poinformowali działacze PAS, w projekcie rozporządzenia do ustawy przedstawionym przez ME przewidziano, że minimalna kaloryczność węgla ma wynosić od 17 do 21 megadżuli na kilogram, maksymalny stopień zasiarczenia 1,8 proc, zawartość popiołów od 15 do 31 proc., a wilgoci od 23-27 proc. Działacze Alarmu uważają, że te parametry powinny być zmienione i zaostrzone i mają nadzieję, że nie jest to propozycja ostateczna.

"Jeżeli to rozporządzenie w takim kształcie wejdzie w życie, to w żaden sposób nie przełoży się na poprawę jakości powietrza" – mówiła Dworakowska. "Nadal będzie można spalać węgiel o małej kaloryczności, o bardzo wysokiej zawartości siarki, pyłu i wilgoci. Większość z tych węgli, które badaliśmy – oprócz jednego +przeszedłby przez sito+ rozporządzenia" – podkreślili.

 

W Małopolsce od 1 lipca 2017 r. obowiązuje uchwała antysmogowa, zgodnie z którą można do ogrzewania domów używać paliw stałych, w tym węgla, ale zabronione jest wykorzystywanie mułów i flotów węglowych oraz drewna o wilgotności powyżej 20 proc. Podobne przepisy – zakazujące stosowania złych jakościowo paliw obowiązują od 1 września zeszłego roku w woj. śląskim.(PAP)