Według danych Amron, I kw. br. okazał się już dziesiątym z rzędu okresem umiarkowanego wzrostu cen mieszkań w ujęciu rok do roku. – Na przestrzeni ostatnich trzech lat ceny transakcyjne na największych rynkach wzrosły o 5,7 proc. – podają analitycy DM mBanku. Tak dobra sytuacja przełoży się korzystnie na zyski deweloperów w kolejnych latach. 

 – Inwestorzy, którzy mają spory wkład w aktualnym popycie, kupują chętnie zarówno kawalerki, jak i większe, kilkupokojowe mieszkania. Średnio mogą zarobić na tych transakcjach ok. 4-5 proc. rocznie a w niektórych przypadkach zysk ten może sięgnąć nawet 8 - 9 proc. rocznie. Z kolei osoby szukające mieszkania na własne potrzeby, z reguły posiłkując się kredytem hipotecznym, w Warszawie koncentrują się na ofertach w cenie ok. 300 - 350 tys. zł. W innych miastach pułap ten oscyluje w granicach 200 - 250 tys. zł – szacuje Dariusz Krawczyk.  

Według analityków spółki Euler Hermes w kolejnych latach popyt na mieszkania może zacząć hamować. – Dodatkowe obciążenia banków w postaci większej składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny oraz podatku bankowego, jak również rosnąca presja na dopasowanie długości aktywów i pasywów (20-30 letnie kredyty hipoteczne versus lokaty na 3 - 12 miesięcy), a także konieczność stosowania znacznie rozsądniejszych niż w przeszłości kryteriów oceny kredytobiorców, mają negatywny wpływ na podaż kredytów hipotecznych, a także windują ich ceny – tłumaczy Tomasz Starus.

Oblicze dzisiejszego rynku zmieni się w najbliższych latach również pod wpływem rządowego programu budowy mieszkań na wynajem, które po kilkudziesięciu latach staną się własnością najemców. – Z jednej strony to zwiększy podaż mieszkań. Z drugiej, najemcy kwalifikujący się do programu najprawdopodobniej i tak nie spełniliby kryteriów banków, a zatem nie byliby w stanie kupić mieszkania porównywalnej wielkości, czy wręcz jakiegokolwiek „M” od dewelopera – tłumaczy Tomasz Starus.

Również analitycy DM mBanku przekonują, że rządowy program Mieszkanie+ będzie miał umiarkowany wpływ na spółki ze względu nie tylko na realne ograniczenie beneficjentów do osób w większości nie będących klientami deweloperów, lecz także ograniczoną skalę, którą w ich ocenie osiągnie program. - Największe ryzyka znajdują się w sferze budowy oczekiwań, mogących ograniczyć popyt na mieszkania – przekonuje Piotr Zybała, analityk DM mBanku.

Źródło: Value Communication