- Po tych danych widać, że budownictwo mieszkaniowe przyhamowało i znalazło się w sytuacji lekko kryzysowej. Przy niższym wzroście gospodarczym niższe stały się dochody ludności, co wpływa na zmniejszenie popytu - mówi Dr Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. - Ponadto coraz trudniej było o kredyt, gdyż banki coraz bardziej skrupulatnie zaczęły oceniać tzw. zdolność kredytową swoich potencjalnych klientów - dodaje.
Obserwując od lat sytuację w budownictwie mieszkaniowym, obserwuję tzw. fale popytu. Na przykład po transformacji ustrojowej ludzie, którzy się wzbogacili, wygenerowali popyt na nowe mieszkania. Stać ich było na poprawienie swoich warunków mieszkaniowych, co pobudziło budownictwo mieszkaniowe. Gdy ten głód został zaspokojony - popyt trochę opadł. Potem przyszły następne fale popytu, wspomagane łatwo dostępnymi kredytami hipotecznymi nawet na 120 proc. wartości nieruchomości.
Teraz o kredyty jest dużo trudniej, więc z popytem może być słabo, natomiast podaż będzie duża, sądząc po liczbie wydanych pozwoleń i rozpoczętych budów - konkluduje dr Bohdan Wyżnikiewicz, koemntujuąc sytuację w budownictwie mieszkaniowym w okresie I-XII 2011 roku. (ks/pap)