22 października 2020 r. Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, w którym za niezgodny z Konstytucją uznał przepis umożliwiający przerwanie ciąży przez lekarza, w przypadku gdy „badania  prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu” (tzw. przesłanka embriopatologiczna przerwania ciąży). Chodzi o przepis art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży.

Wyrok TK zacznie obowiązywać od momentu ogłoszenia go w Dzienniku Urzędowym „Monitor Polski” (art. 190 ust. 2 i 3 Konstytucji). Teoretycznie, od tego momentu przerwanie ciąży z powodu stwierdzonych medycznie nieusuwalnych wad płodu stanie się niezgodne z prawem, zaś osoby przeprowadzające zabieg w takim przypadku mogą narazić się na odpowiedzialność karną.

Dlaczego tylko teoretycznie? Ponieważ orzeczenie TK obarczone jest bardzo daleko idącą wadą prawną, a mianowicie wydane zostało przez skład sędziowski, w którym zasiadały osoby nieuprawnione do orzekania. Rodzi to bardzo poważne wątpliwości co do jego prawnej skuteczności.

Kwestia obowiązywania kwestionowanego przepisu ustawy o planowaniu rodziny ma tymczasem zasadnicze znacznie właśnie z punktu widzenia odpowiedzialności karnej za dokonanie zabiegu aborcji. Kodeks karny w art. 152 § 1 przewiduje bowiem karę pozbawienia wolności do lat 3 dla osoby, która za zgodą kobiety przerwie jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy – czyli w oparciu o inne, niż ustawowe, przesłanki przerwania ciąży. A to właśnie art. 4a ustawy o planowaniu rodziny je określa.

To, czy czwartkowy wyrok TK ma moc obowiązującą, czy też nie, ma zatem przełożenie na odpowiedzialność karną osób, które przeprowadzą zabiegi aborcyjne. Kwestia jego ważności będzie miała decydujące znaczenie dla sądów powszechnych, które o tej odpowiedzialności będą orzekać.

 


Rozproszona kontrola konstytucyjności jako odpowiedź sądów powszechnych na nieważność wyroku TK

Wyrok TK z 22 października 2020 r. wydany został w pełnym składzie orzekającym, w którym zasiadło 13 sędziów. Oprócz sędzi Julii Przyłębskiej jako przewodniczącej, a także byłych polityków PiS Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza – w składzie obecni byli m.in. także Mariusz Muszyński, Jarosław Wyrembak oraz Justyn Piskorski. Trzy ostatnie wymienione osoby nigdy nie zostały skutecznie wybrane na urząd sędziego TK (por. ostatni rozdział niniejszego artykułu).

Skutkiem udziału w składzie orzekającym TK osób nieuprawnionych do orzekania jest nieważność tak wydanego orzeczenia.  Każde orzeczenie wydane z ich udziałem obarczone jest wadliwością prowadzącą do braku mocy wiążącej tego orzeczenia. Dotyczy to także wyroku Trybunału Konstytucyjnego zapadłego 22 października.

Zgodnie z Konstytucją, wyroki wydane przez Trybunał Konstytucyjny są ostateczne i nie podlegają kontroli żadnego innego organu sądowniczego ani innego organu państwowego w zwykłym toku proceduralnym. Nie oznacza to jednak, że praktyce orzeczniczej sądów powszechnych nieważność tego orzeczenia nie będzie mogła być wzięta pod uwagę.

Możliwą odpowiedzią sądów powszechnych rozpatrujących sprawy karne o niezgodne z ustawą przeprowadzenie zabiegu aborcji na nieważności zapadłego w czwartek wyroku TK jest tzw. rozproszona kontrola konstytucyjności ustawy. Pod tą złożoną nazwą kryje się nowy trend w orzecznictwie sądowym, powstały w wyniku kryzysu konstytucyjnego wokół TK i zasadniczych wątpliwości co do skuteczności wydawanych przez niego wyroków.

W praktyce „rozproszona kontrola konstytucyjności ustawy” oznacza dokonywanie kontroli zgodności przepisów ustawy z Konstytucją przez sądy powszechne, a nie przez Trybunał Konstytucyjny, jak przewiduje Konstytucja. Uzasadnieniem dla tego działania jest utrata możliwości wykonywania swojej podstawowej funkcji przez Trybunał, i idąca za tym potrzeba ochrony praw i wolności obywatelskich. Za możliwością rozproszonej kontroli konstytucyjnej opowiedziało się wiele autorytetów prawniczych, a także kilka orzeczeń Sądu Najwyższego i sądów powszechnych.

Odnośnie kwestii orzekania na temat legalności prowadzenia zabiegów przerywania ciąży, w praktyce oznacza to możliwość odmowy uznania przez sąd powszechny wyroku TK z 22 października, a w konsekwencji – dalszego stosowania przepisu art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy o planowaniu ciąży w dotychczasowym brzmieniu, pomimo uznania go za niezgodny z Konstytucją przez TK w wadliwym wyroku.

Nie jest to z resztą pierwszy raz, kiedy w wyniku wadliwych i niedemokratycznych posunięć władzy ustawodawczej odbierane są kolejne instytucje ochrony praw i wolności obywatelskich, a cała odpowiedzialność za tę ochronę spoczywa na niezależnych i niezawisłych sądach.

Czytaj też: Wyrok TK szybko "wytnie" część legalnych aborcji i uruchomi karanie lekarzy>>


Dlaczego wyrok TK jest nieważny?

Aby wyjaśnić tę kwestię, trzeba sięgnąć pamięcią do wydarzeń dotyczących tzw. kryzysu konstytucyjnego wokół TK, czyli przełomu listopada/grudnia 2015 r. – pierwszych miesięcy VIII kadencji Sejmu, w której po raz pierwszy samodzielną większość sejmową uzyskało PiS.

Zgodnie z Konstytucją, sędziowie TK wybierani są indywidualnie przez Sejm na 9-letnią kadencję. Z upływem kadencji danego sędziego, Sejm wybiera na opróżniony przez niego/nią urząd sędziowski kolejną osobę, podejmując w tym względzie stosowną uchwałę.

W czerwcu 2015 r., jeszcze za rządów Platformy Obywatelskiej (VII kadencja Sejmu) upływały kadencje trojga ówczesnych sędziów Trybunału. Kadencje dwojga kolejnych sędziów TK upływały jednak już po wyborach zaplanowanych na październik 2015 r.

Ówczesna większość parlamentarna, w czerwcu 2015 r. przegłosowała przepisy, które dały jej uprawnienie do powołania przez Sejm nie tylko 3 nowych sędziów, których kadencje upływały jeszcze przed październikowymi wyborami, ale także tych, których kadencje miały upłynąć już po wyborach. Na ostatnim posiedzeniu Sejmu VII kadencji (jeszcze za rządów PO), Sejm podjął uchwały o wyborze pięciorga nowych sędziów TK (według kolejności uchwały): prof. Romana Hausera,  prof. Krzysztofa Ślebzaka, prof. Andrzeja Jakubeckiego, prof. Bogusława Sitka oraz prof. Andrzeja Sokala.

Po zwycięstwie PiS w wyborach parlamentarnych, w listopadzie 2015 r. uchwalona została (w trybie „nocnym”, przy sprzeciwie opozycji i wielu organizacji prawniczych) ustawa, która unieważniła wybór wszystkich wspomnianych 5 sędziów TK. Sejm głosami posłów PiS przyjął uchwały powołujące „nowych” 5 sędziów TK, w miejsce poprzedniej, „unieważnionej” piątki. Wśród pięciorga nowo powołanych sędziów, znaleźli się (według kolejności uchwał): Lech Morawski, Henryk Cioch, Mariusz Muszyński, Piotr Pszczółkowski oraz Julia Przyłębska. Prezydent odebrał od 4 z nich ślubowanie jeszcze tej samej nocy.

Problem w tym, że przepisy, na podstawie których głosami PiS wybrano 5 nowych sędziów TK, zostały uznane przez Trybunał Konstytucyjny za częściowo niezgodne z Konstytucją.

Wyrok w tej sprawie Trybunał Konstytucyjny wydał  3 grudnia 2015 r. (sygn. K 34/15). Wyrok ten oznaczał, że unieważnienie przez PiS wyboru wszystkich 5 sędziów, wybranych jeszcze przez Sejm poprzedniej kadencji (za rządów PO), jest niezgodne z Konstytucją. Trybunał stwierdził, że wybór 3 sędziów, których kadencje upływały jeszcze za poprzedniej kadencji Sejmu – tj. prof. Romana Hausera,  prof. Krzysztofa Ślebzaka, prof. Andrzeja Jakubeckiego – był prawidłowy i zgodny z Konstytucją. Wybór zaś kolejnych 2 osób na te stanowiska, których kadencje upływały za kolejnej kadencji Sejmu (gdzie większość uzyskało PiS) – za niezgodny z Konstytucją.

W konsekwencji: PiS mogło zgodnie z prawem wybrać jedynie dwoje nowych sędziów TK. Wybór  trojga pozostałych sędziów (Lecha Morawskiego, Henryka Ciocha i Mariusza Muszyńskiego) na obsadzone już urzędy sędziowskie jest nieważny.

W związku ze śmiercią prof. Lecha Morawskiego oraz prof. Henryka Ciocha w lipcu i grudniu 2017 r., na ich miejsca jako „sędziów” TK wybrani zostali odpowiednio Justyn Piskorski oraz Jarosław Wyrembak. Jako, że zostali oni wybrani – podobnie jak ich poprzednicy – na zajęte uprzednio miejsca sędziowskie, ich wybór należy uznać za nieskuteczny tak samo, jak wybór śp. Lecha Morawskiego oraz śp. Henryka Ciocha.

Autor:  Filip Rak, prawnik w Kancelarii Pietrzak Sidor & Wspólnicy