Na początku czerwca policjanci z Giżycka otrzymali zgłoszenie dotyczące lekarza, który  w stanie nietrzeźwym pełni dyżur  w ramach nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w przychodni przyszpitalnej. Badanie alkomatem wykazało 1,5 promila w alkoholu w wydychanym powietrzu. Pediatra w trybie natychmiastowym został odsunięty od pełnienia obowiązków zawodowych. Policja ustala, z iloma pacjentami miał kontakt 68-letni specjalista, jakie procedury realizował i czy mógł narazić któregoś z pacjentów na utratę zdrowia.

WSA: Stan zdrowia lekarza bada komisja, a nie biegły psychiatra - czytaj tutaj>>

Wykonywanie czynności zawodowych pod wpływem alkoholu może stanowić przestępstwo z art. 160 Kodeksu Karnego. Za narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Natomiast jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Czytaj w LEX: Sposoby narażenia na niebezpieczeństwo w rozumieniu art. 160 k.k. i związana z nimi kumulatywna kwalifikacja prawna czynu >

 

Zestresowani, przepracowani, zastraszeni

Sytuacja z Giżycka to tylko jeden z przykładów, kiedy lekarz pełnił swoje obowiązki pod wpływem alkoholu, a sprawa przedostała się do mediów. Szacuje się, że około 10-15 proc. lekarzy może mieć problemy z nadużywaniem substancji psychoaktywnych. To grupa zawodowa szczególnie narażona na uzależnienia.

- Jednym z powodów jest ciągła ekspozycja na stres, ponieważ lekarze na co dzień konfrontują się z bólem, cierpieniem i śmiercią - tłumaczy dr n. med. Bohdan Woronowicz, psychiatra i psychoterapeuta uzależnień, w latach 2014-2018 pełnomocnik ds. zdrowia w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Warszawie. - Do tego dochodzi niesamowita odpowiedzialność za czyjeś zdrowie i życie. Mimo starań lekarze nie zawsze są w stanie pomóc pacjentowi, więc pojawia się frustracja. W Polsce są przepracowani z powodu niedoborów kadry i nadmiernej biurokracji. A ostatnio jeszcze straszeni karami za błędy medyczne. Te wszystkie napięcia mogą powodować, że część z nich szuka odprężenia w alkoholu lub innych substancjach psychoaktywnych.

Czytaj w LEX: Odpowiedzialność zawodowa a odpowiedzialność karna lekarzy >

Wiedzą, ale nie powiedzą

Często przełożeni wiedzą lub domyślają się, że ich podwładny ma problemy z uzależnieniami, ale nie reagują z powodu braków kadrowych. Placówki ochrony zdrowia mają duże problemy z pozyskaniem pracowników medycznych. Działa też fałszywie pojmowana solidarność zawodowa.

- Kiedy czytam w prasie, że pijany lekarz przyjmował pacjentów, obarczam winą nie tylko lekarza, ale bardziej jego przełożonego. Lekarz, który zdecydował się w takim stanie pracować jest prawie na pewno uzależniony, nie kontroluje sytuacji i zagraża zdrowiu pacjenta. Nie wierzę, że kierownik oddziału, kliniki czy poradni nie wiedział, że któryś z jego pracowników przychodzi czasami w takim stanie do pracy. Szef, ale także kolega, ma obowiązek reagować, bo do tego obliguje ich art. 57 Kodeksu Etyki Lekarskiej. Takiej osobie trzeba pomóc, zdiagnozować ją i w przypadku uzależnienia skłonić do leczenia, a to widocznie zostało zbagatelizowane - mówi dr Woronowicz.

 

Duże zmiany w ustawie o zawodzie lekarza - czytaj tutaj>> 


Wstyd nie pozwala na leczenie

Od 2007 roku na mocy uchwały Naczelnej Rady Lekarskiej okręgowe izby lekarskie w całej Polsce wyznaczają pełnomocników ds. zdrowia lekarzy i dentystów. Do głównych ich zadań należy wsparcie w trudnych sytuacjach zdrowotnych, dotyczy to przede wszystkim uzależnienia lekarzy od substancji psychoaktywnych. Zakładano, że zainteresowani będą się zgłaszać, a pełnomocnicy dyskretnie pomagać w powrocie do trzeźwości, np. doradzą odpowiednie ośrodki, najlepiej gdzieś daleko od miejsca zamieszkania i pracy. Problem jednak w tym, że lekarze wstydzą się przychodzić do nich z uzależnieniami.

Czytaj w LEX: Błędy medyczne i lekarskie >

- Osoby uzależnione długo zaprzeczają istnieniu problemu - mówi dr Bohdan Woronowicz. - Ten mechanizm dotyczy również lekarzy i często jest u nich silniejszy. To nieprawda, że jako specjaliści „od zdrowia” szybciej zdiagnozują u siebie chorobę. Wszakże lekarzowi nie przystoi być alkoholikiem, ponieważ uprawia zawód misyjny, o wysokim zaufaniu społecznym oraz prestiżu. Za wszelką cenę nie chcą tego utracić. Jeśli nawet widzą, że już dłużej nie da się zaprzeczać, boją się, że jak pójdą na terapię, to mogą spotkać tam swojego pacjenta i sprawa się wyda.

Potrzebne rozwiązania systemowe

Pełnomocnicy często dowiadują się o problemach dopiero wtedy, gdy lekarz wpadnie, bo jakiś pacjent zawiadomi policję, jak było w przypadku lekarza z Giżycka. Jak twierdzi dr Woronowicz, który był inicjatorem powołania instytucji pełnomocników ds. zdrowia przy OIL, pełnomocnik to dobre rozwiązanie, ale niewystarczające. Potrzebne są działania, które ułatwią diagnozowanie takich problemów, przekonają lekarzy, że mogą leczyć swoje uzależnienie, liczyć na dyskrecję (jak każdy inny uzależniony) i nie będzie się to wiązało z utratą pracy i zaufania pacjentów.

– Pilnie potrzebujemy systemowych rozwiązań. W USA i wielu innych krajach Europy są specjalne programy dla uzależnionych lekarzy. Uzależniony lekarz, jeśli chce nadal praktykować musi odbyć terapię, a później przez 3-5 lat jest monitorowany – podaje dr Bohdan Woronowicz.