Józef Kielar: Kilka dni temu zakończyły się dwa spotkania dotyczące omówienia bieżącej sytuacji w ochronie zdrowia. Pierwsze, czyli Szczyt Medyczny "Bezpieczny Pacjent", zorganizował rząd. Drugi, a więc "Szczyt Zdrowotny Na Ratunek Ochronie Zdrowia", odbył się dzień później u prezydenta. Czego spodziewał się po tych spotkaniach i czy przyniosły jakiekolwiek rezultaty?

Krzysztof Bukiel: Takie tzw. szczyty budzą we mnie mieszane uczucia. Są to bowiem – z reguły – imprezy polityczno-propagandowe, których głównym celem jest pokazanie, że politycy troszczą się o zdrowie Polaków i chcą rozwiązywać problemy związane z funkcjonowaniem systemu ochrony zdrowia w naszym kraju. Dlaczego sądzę, że są to imprezy polityczno-propagandowe? Bo są one organizowane zawsze, gdy lecznictwo przeżywa jakieś trudności lub – wręcz – kryzys, a ich zadaniem jest zwykle udzielenie doraźnej pomocy. Dlatego w wyniku owych szczytów zwykle nie powstają programy trwałej naprawy systemu publicznej ochrony zdrowia, ale podejmowane są decyzje o doraźnych, niekiedy spektakularnych krokach. Fakt, że w owych zgromadzeniach bierze udział zazwyczaj bardzo wielu uczestników (w szczycie medycznym zorganizowanym przez premiera RP udział wzięło ponad 200 osób) dowodzi, że celem nie jest stworzenie jakiegoś racjonalnego, trwałego programu, bo przecież nie uda się go stworzyć w takim gronie, ale raczej wyciszenie emocji powstałych w wyniku kryzysu lecznictwa.

Przez ponad 30 lat był Pan przewodniczącym zarządu krajowego największego związku zawodowego lekarzy w Polsce. Organizowaliście ogólnopolskie strajki, ale także – od 2003 roku – brał pan udział w tzw. okrągłych stołach (szczytach) ochrony zdrowia. Co konkretnego udało się wam osiągnąć dla pacjentów i dla środowisk medycznych w tak długim okresie?

Jak już wspomniałem, większość tych szczytów (okrągłych stołów itp. zgromadzeń) organizowana była ad hoc w odpowiedzi na kryzysową sytuację w ochronie zdrowia i miała charakter propagandowo-polityczny, dlatego trudno byłoby się spodziewać, że przyniosą one jakieś trwałe efekty. Z reguły też, mimo pozorów wolnej dyskusji, wnioski końcowe były generalnie ustalone z góry przez organizatorów takich imprez, a zdarzało się nawet, że nie były one realizowane (np. jednym z wniosków białego szczytu organizowanego, gdy ministrem zdrowia była pani Ewa Kopacz, było zwiększenie składki zdrowotnej o 1 pkt proc., do czego nigdy nie doszło). Pewne pozytywne zmiany, nazwijmy to osiągnięciami na rzecz pacjentów lub pracowników ochrony zdrowia, następowały nie w wyniku owych szczytów, ale decyzji podejmowanych głównie pod wpływem ciągłego nacisku ze strony społecznej, w tym również, a może przede wszystkim, OZZL. Taki charakter miało na przykład wprowadzenie tzw. karty DILO (czyli szybkiej ścieżki diagnostyki i leczenia onkologicznego) wprowadzonej przez poprzedni rząd PO, czy ustawa o minimalnych płacach w ochronie zdrowia i ustawa o minimalnych nakładach na publiczną ochronę zdrowia – autorstwa ostatniego rządu PiS.

 

Kim są eksperci zapraszani na tego typu spotkania i kogo reprezentują?

Problemem jest, że nie są to spotkania ekspertów, ale – możliwie najszerszej – reprezentacje środowisk jakoś tam związanych z ochroną zdrowia. Oczywiście są wśród nich pojedynczy eksperci, ale nie chodzi o to, żeby przedstawiali swoje pomysły, tylko o zrobienie wrażenia, że wszyscy są wysłuchani i aby nieco ostudzić społeczne wrzenie.

Według niektórych uczestników tzw. szczytów, były one jednak jednym z niewielu miejsc, gdzie Ministerstwo Zdrowia i NFZ musiały publicznie odpowiadać na niewygodne pytania. Ponadto wiele problemów zostało jasno zdefiniowanych, co umożliwiło prowadzenie przyszłych prac legislacyjnych, np. w dziedzinie konsolidacji szpitali, opieki koordynowanej, czy onkologii.

Nie wydaje mi się, żeby szczyty były miejscem, gdzie tworzono podstawy pod przyszłe konkretne decyzje. Raczej były miejscem, gdzie przedstawiano pomysły i stanowiska, które już wcześniej uzgodniono, a szczyty miały te pomysły niejako autoryzować. Tak pamiętam np. biały szczyt zorganizowany przez minister Ewę Kopacz. Ostateczne stanowisko szczytu wcale nie odzwierciedlało stanowisk czy postulatów, które pojawiały się w czasie tych spotkań (np. wprowadzenie współpłacenia przez pacjentów za niektóre świadczenia), ale jedynie to, co już wcześniej zostało ustalone. Podobnie było z debatą "Wspólnie dla Zdrowia", organizowaną przez PiS w latach 2018 – 2019. Był to cały cykl spotkań, które miały sprawiać wrażenie swobodnej wymiany myśli, ale dla których wnioski zostały ustalone zanim konferencja się skończyła.

Czytaj także: Prezydent podpisał przesunięcie dodatkowych 3,6 mld zł dla NFZ

Pacjenci protestują pod Pałacem Prezydenckim: "Nie chcemy umierać w kolejkach"

W jakim kierunku powinny iść zmiany w ochronie zdrowia i czy powinniśmy już teraz budować nowy, przejrzysty system ochrony zdrowia ponad podziałami politycznymi opracowany przez faktycznie niezależnych ekspertów? Premier polskiego rządu stwierdzi wprawdzie, że np. NFZ nie zbankrutował, ale ja uważam inaczej.

Moim zdaniem jedną z głównych wad systemu jest jego upolitycznienie, tzn. możliwość bezpośredniego wpływania polityków na konkretne decyzje podejmowane głównie przez NFZ, a także przez największe lecznice. To powoduje, że Fundusz przestał być racjonalnym, rzetelnym płatnikiem działającym w imieniu i na rzecz pacjentów, a stał się wykonawcą zleceń politycznych, których celem nie zawsze jest dobro pacjenta, a często doraźne korzyści polityczne (np. w postaci pozyskania kolejnej grupy wyborców). Koncepcja powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, która została wprowadzona w 1999 roku (jako tzw. reforma kas chorych) była inna.

 

Cena promocyjna: 159.2 zł

|

Cena regularna: 199 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 139.29 zł


Proszę przypomnieć, na czym polegała.

Płatnik dysponujący publicznymi środkami na lecznictwo (czyli wówczas kasa chorych) miał być reprezentantem ubezpieczonych – potencjalnych pacjentów, którego zadaniem miało być zapewnienie wszystkim ubezpieczonym odpowiedniego leczenia wtedy, kiedy tego potrzebują i w możliwie najtańszy sposób. Taka kasa miała odpowiadać za swoje działanie przed ubezpieczonymi, ale miała też mieć dużo swobody w sposobie wydawania pieniędzy, byleby osiągnęła założony cel. Służyła temu samorządność kas. Po pierwsze, władze kasy miały pochodzić z wyboru dokonywanego przez ubezpieczonych, a po drugie miały one mieć możliwość zmiany wysokości składki i wprowadzenia współpłacenia na niektóre świadczenia. Do tych założeń jednak nie doszło i już na etapie uchwalania odpowiedniej ustawy samorządność kas mocno ograniczono, oddając je bardziej pod kontrolę polityków. Punktem przełomowym była likwidacja kas chorych i stworzenie NFZ z czasem całkowicie podporządkowanego ministrowi zdrowia. Proszę zauważyć, że dyskusje jakie są teraz prowadzone w sprawie obecnego kryzysu w lecznictwie w ogromnej większości dotyczą spraw, które nie powinny być tematem politycznych debat, czyli: co powinien zrobić NFZ, albo co powinny zrobić szpitale?

Racjonalny system powinien być tak skonstruowany, żeby płatnik i wykonawcy świadczeń wykonywali swoje zadania. Płatnik musi skutecznie działać, by nie zabrakło pieniędzy na potrzebne świadczenia, a podmiot opieki zdrowotnej musi zadbać, żeby nie były one udzielane niepotrzebnie. Zarówno płatnik jak i szpitale, muszą być do tego odpowiednio motywowani, a najlepszą motywacją jest konieczność zbilansowania się i konkurencja (która uniemożliwi bilansowanie się kosztem innych). Nad skonstruowaniem takiego systemu powinni pochylić się politycy, a do tego na pewno nie służą szczyty jakich świadkami byliśmy ostatnio, ale praca w wąskim gronie ekspertów. Ponadto niezbędna jest zgoda na to, żeby politycy nie mogli mogli wpływać bezpośrednio na funkcjonowanie płatnika i świadczeniodawców. O to jest najtrudniej, bo który z polityków nie chciałby zyskać poklasku wyborców ze swojego okręgu, „wywalczając” ze środków publicznych dofinansowania „swojego” szpitala albo który partia rządząca nie chciałaby zdobyć może nawet miliony wyborców, np. zmuszając NFZ do sfinansowania bezpłatnych leków lub jakichś innych akcji zdrowotnych?