Od soboty, 8 sierpnia 2020 r. obowiązuje rozporządzenie Rady Ministrów z 7 sierpnia 2020 r. w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii. Rząd określił w nim obszary, w których obowiązują dodatkowe ograniczenia, nakazy i zakazy w związku z wystąpieniem stanu epidemii. Szkopuł w tym, że zapomniał określić kryteriów, według których wyznaczane są te strefy. W efekcie zarówno samorządowcy, jak i obywatele, a wśród nich przedsiębiorcy są zaskakiwani „zamrożeniem” życia i biznesu.

- O ile mi wiadomo, z tymi samorządami, które ogłoszono czerwoną czy żółtą strefą nikt tego na pewno wcześniej nie konsultował, a informowani byli w ostatniej chwili – mówi serwisowi Prawo.pl Andrzej Porawski, dyrektor Biura Związku Miast Polskich.

 


Ustawa i nieprecyzyjne rozporządzenie

Zgodnie z art.  46a ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, w przypadku wystąpienia stanu epidemii lub stanu zagrożenia epidemicznego o charakterze i w rozmiarach przekraczających możliwości działania właściwych organów administracji rządowej i organów jednostek samorządu terytorialnego, Rada Ministrów może określić, w drodze rozporządzenia, na podstawie danych przekazanych przez ministra właściwego do spraw zdrowia, ministra właściwego do spraw wewnętrznych, ministra właściwego do spraw administracji publicznej, Głównego Inspektora Sanitarnego oraz wojewodów:

  1. zagrożony obszar wraz ze wskazaniem rodzaju strefy, na którym wystąpił stan epidemii lub stan zagrożenia epidemicznego,
  2. rodzaj stosowanych rozwiązań - w zakresie określonym w art. 46b

- mając na względzie zakres stosowanych rozwiązań oraz uwzględniając bieżące możliwości budżetu państwa oraz budżetów jednostek samorządu terytorialnego.

Korzystając z tej delegacji ustawowej rząd wydał rozporządzenie. Sięgając natomiast do art. 46b pkt 1-6 i 8-12 ww. ustawy, określił w nim:

  • ograniczenia, obowiązki i nakazy, o których mowa w art. 46 ust. 4;
  • czasowe ograniczenie określonych zakresów działalności przedsiębiorców;
  • czasową reglamentację zaopatrzenia w określonego rodzaju artykuły;
  • obowiązek poddania się badaniom lekarskim oraz stosowaniu innych środków profilaktycznych i zabiegów przez osoby chore i podejrzane o zachorowanie;
  • obowiązek poddania się kwarantannie;
  • miejsce kwarantanny;
  • czasowe ograniczenie korzystania z lokali lub terenów oraz obowiązek ich zabezpieczenia;
  • nakaz ewakuacji w ustalonym czasie z określonych miejsc, terenów i obiektów;
  • nakaz lub zakaz przebywania w określonych miejscach i obiektach oraz na określonych obszarach;
  • zakaz opuszczania strefy zero przez osoby chore i podejrzane o zachorowanie;
  • nakaz określonego sposobu przemieszczania się.

 

Nie ma kryteriów, według których są ogłaszane strefy

Argumenty, jakimi posługuje się minister zdrowia, podawane były m.in. na konferencji prasowej, jaka odbyła się 6 sierpnia w Ministerstwie Zdrowia. Janusz Cieszyński, wiceminister zdrowia mówił wówczas: Oparliśmy się o wskaźnik przypadków zachorowań na 10 tys. mieszkańców. Tam, gdzie przekroczy on w ciągu ostatnich 14 dni 12 będzie oznaczenie kolorem czerwonym, a tam gdzie 6-12 - będzie kolor żółty.

Z kolei w uzasadnieniu do projektu rządowego rozporządzenia w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii, Ministerstwo Zdrowia powoływało się na  wskaźniki Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób. Według definicji zapadalności na COVID-19, stworzonej przez Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób, jeśli wskaźnik zapadalności na COVID-19 wynosi 12 na 100 tys. mieszkańców, to należy tam wprowadzić strefę czerwoną. A jeśli wskaźnik jest od 6 do 12 na 100 tys. mieszkańców, to taki obszar kwalifikuje się do wprowadzenia strefy żółtej.

- Kryteria określania stref żółtych i czerwonych są nieracjonalne. Sam pomysł podziału stref nie jest zły, ale jego wykonanie pozostawia bardzo dużo do życzenia – mówi Grzegorz Kubalski, prawnik i zastępca dyrektora biura Związku Powiatów Polskich. Jak tłumaczy, kwalifikacja poszczególnych jednostek do stref z dodatkowymi obostrzeniami następuje w oparciu o liczbę stwierdzonych zakażeń w przeliczeniu na liczbę mieszkańców. - Ma to sens wówczas, gdy są przeprowadzane populacyjne badania przesiewowe i ustalona liczba odzwierciedla rzeczywisty stan epidemii na danym obszarze. Przeprowadzenie badań przesiewowych wyłącznie w ognisku zakażenia musi doprowadzić do dużej liczby testów pozytywnych – tyle że nie jest to pełen obraz rzeczywistości - zaznacza Kubalski.

Wskazuje, że trudności ma zwłaszcza branża weselna bo przesądzająca o przynależności do danej strefy jest  lokalizacja miejsca wesela. - Przykładowo, jeśli pan młody pochodzi z czerwonego powiatu, a panna młoda z zielonego, a nowożeńcy zdecydowali się na wesele w powiecie młodej, to żadnych szczególnych obostrzeń mieć nie będą. A jeśli w powiecie młodego – będą mieli. To jest absurd. Sytuacja może być jeszcze bardziej skomplikowana. Jeśli np. oboje młodzi pochodzą z powiatów czerwonych, ale wesele organizują poza ich obszarem, to znów obostrzeń nie będzie. W ten sposób okazuje się, że zaproponowane rozwiązania to bardziej pozory niż przemyślana walka z koronawirusem - wskazuje Grzegorz Kubalski.

 


Szczegółowe kryteria należy określić w rozporządzeniu

- Z punktu widzenia zasad techniki prawodawczej, pewności i określoności prawa, na poziomie ustawy wskazać powinno się samą możliwość wprowadzenia obszaru zagrożenia, czyli czerwonych i żółtych stref. Ustawodawca powinien również wskazać, jakie ogólne konsekwencje na poziomie praw i obowiązków wiążą się z nadaniem statusu danej strefy. Przykładowo,  jeżeli w czwartek rząd ogłasza powiat X czerwoną strefą, a na sobotę zaplanowany jest ślub i wesele. Młoda para może odwołać wesele i żądać zwrotu zaliczki oraz zadatku, ale co ma zrobić przedsiębiorca, który miał je zorganizować i już się do tego przygotował, ponosząc koszty? Czy zostaną one zwrócone, kto tego dokona i na jakich zasadach – pyta Tomasz Klemt, radca prawny, właściciel kancelarii prawnej.

Zdaniem mec. Klemta, wszystko to powinno być określone w rozporządzeniu, gdzie należy wskazać szczegółowe kryteria, według których możliwe jest wprowadzenie takiej strefy oraz zasady funkcjonowania danych stref. Powinny to być kryteria obiektywne i mierzalne, dzięki którym można jednoznacznie ocenić kiedy dany obszar może zostać objęty restrykcjami – uważa Klemt. I dodaje: W przeciwnym razie jest duża doza niepewności. Nie wiemy, czym dokładnie kieruje się rząd wprowadzając czerwoną czy żółtą strefę.

Prawnik zwraca uwagę, że art. 46a ustawy z 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zaka­żeń i chorób zakaźnych u ludzi mówi jedynie, że odbywa się to na podstawie danych przekazanych przez ministra właściwego do spraw zdrowia, ministra właściwego do spraw wewnętrznych, ministra właściwego do spraw administracji publicznej, Głównego Inspektora Sanitarnego oraz wojewodów.

- Z jednej strony można wskazać elastyczność w tym zakresie jako zaletę. Z drugiej jednak strony przedsiębiorca z naszego przykładu nie może się uprzednio przygotować na ryzyko odwołania wesela i ograniczyć skutków takich działań. Dlatego też dobrze, gdyby rząd doprecyzował to na poziomie rozporządzenia lub oficjalnego stanowiska w jaki sposób dane tereny kwalifikowane są do poszczególnych stref – zaznacza Tomasz Klemt.

 

Adwokat Waldemar Urbanowicz z kancelarii Gujski Zdebiak podkreśla, że z zamykaniem działalności gospodarczej przez rząd na podstawie zwykłej ustawy, a nie w wyniku ogłoszonego stanu wyjątkowego, był problem od samego początku epidemii COVID-19 i wprowadzonego od marca lockdownu gospodarki. - Dopóki nie została stwierdzona niekonstytucyjność takiego działania, należy domniemywać jej konstytucyjność i ważność – mówi. I dodaje: Niemniej jednak takie działanie prowadzi w praktyce do ogromnych szkód z powodu pełnej dowolności administracyjnej oraz ograniczeniu swobód obywatelskich i działalności gospodarczej.

Mec. Urbanowicz zwraca też uwagę na skutki, jakie może powodować brak precyzyjności kryterium decydującego o  ogłoszeniu lub odwołaniu strefy czerwonej czy żółtej na danym obszarze. – To wpływa na sytuację podmiotów gospodarczych, zwłaszcza tych, które ze sobą konkurują a znajdują się w sąsiadujących powiatach – twierdzi. Według niego, swoją drogą ciekawe, jak ta podstawa wprowadzenia strefy czerwonej czy żółtej ma się do liczby badań przeprowadzonych na danym terenie. - Czy jeśli gdzieś zrobią więcej badań, to może od razu zostać tam ogłoszona czerwona strefa – pyta Waldemar Urbanowicz. W jego opinii, pozostaje jeszcze kwestia roszczeń odszkodowawczych wobec Skarbu Państwa, bo przedsiębiorcy, którzy w wyniku tych działań ponieśli straty, mają prawo żądać ich wyrównania.

Czytaj również: Od soboty możliwe tylko niewielkie zgromadzenia, chyba że to msza>>