W porównaniu do roku 2019 w lecznictwie szpitalnym ubyło 22 proc. pacjentów – to 2 miliony osób mniej na szpitalnych oddziałach. Także liczba udzielonych świadczeń w ubiegłym roku utrzymała się znacznie poniżej poziomu sprzed pandemii: różnica to blisko 3 mln udzielonych świadczeń, co oznacza spadek o 17,6 proc.  

W przypadku ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (AOS) mówimy o różnicy 1,5 milionów pacjentów, którzy trafili do specjalistów (8,5 proc. mniej niż w 2019 r.). W ramach AOS w 2021 r. (w odniesieniu do roku 2019) udzielono o 3 mln mniej świadczeń (3,5 proc.).

Sprawdź też: Jakie ważne zmiany w prawie ochrony zdrowia przyniósł lub lada moment przyniesie lipiec? >>>

Dane ze sprawozdania z działalności NFZ za 2021 r:

Lecznictwo szpitalne:

  • 2019 – 9 mln pacjentów; 16,5 mln świadczeń
  • 2020 – 6,8 mln pacjentów; 12,4 mln świadczeń
  • 2021 – 7 mln pacjentów; 13,6 mln świadczeń

Ambulatoryjna opieka specjalistyczna:

  • 2019 r. - 17,5 mln pacjentów; 85,2 mln świadczeń
  • 2020 r. –  15,2 mln pacjentów ; 69 mln świadczeń
  • 2021 r. – 16 mln pacjentów; 79,2 mln świadczeń

Podstawowa Opieka Zdrowotna (POZ):

  • 2019 – 28 mln pacjentów; 166,6 mln świadczeń
  • 2020 – 26,4 mln pacjentów; 149 mln świadczeń
  • 2021 – 27,5 mln pacjentów; 163,4 mln świadczeń

 

Czytaj też: Sieć szpitali a ambulatoryjna opieka specjalistyczna - komentarz praktyczny >>>

Dług zdrowotny narasta

Dr Jerzy Gryglewicz, ekspert Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie podkreśla, że nie udało się odbudować systemu ochrony zdrowia do stanu sprzed pandemii, który przecież już wtedy nie działał idealnie. – Było źle, teraz jest bardzo źle – zaznacza.

Mniejsza liczba udzielonych świadczeń oznacza to, że część pacjentów albo nie została zdiagnozowana, albo nie kontynuowała leczenia. Inni z opóźnieniem zostali zdiagnozowani i otrzymali pomoc. - Odbije się to na efektach zdrowotnych. Należy się spodziewać, że liczba nadmiarowych zgonów będzie utrzymywała się na wysokim poziomie – zaznacza Jerzy Gryglewicz.

 

Główny Urząd Statystyczny (GUS) opublikował w połowie czerwca dane o umieralności Polaków w 2021 roku i przyczynach zgonów. Wynika z nich, że liczba zgonów w 2021 roku przekroczyła o blisko 154 tys. średnioroczną wartość z ostatnich 50 lat. Wzrosła z 366 tys. do 519,5 tys.  Choroby układ krążenia, nowotwór i Covid-19 - to na te choroby najczęściej umierali w 2021 roku Polacy.

Czytaj także na Prawo.pl: W 2021 roku zmarło pół miliona Polaków, wielu na Covid-19>>

Dorota Korycińska, prezes Ogólnopolskiej Federacji Onkologicznej oraz Stowarzyszenia Neurofibromatozy Polska przypomina, że w połowie marca 2020 roku, zaleceniem NFZ zostały zamknięte liczne poradnie, a ogromna liczba pacjentów z COVID-19 zmusiła wiele oddziałów i szpitali do przekształcenia się w oddziały covidowe. Lekarze zostali przekierowani do walki z covidem.  Ze względów bezpieczeństwa na planowane i nagłe leczenie przyjmowali byli chorzy po weryfikacji odpowiednimi testami.

Czytaj też: Rola koordynatora w przychodni POZ >>>

- Testy na początku nie były powszechnie dostępne, więc powstał chaos. Obowiązywało hasło, które wszyscy pamiętamy: "Zostań w domu". Pacjenci z chorobami onkologicznymi, o obniżonej odporności otrzymywali przekaz, że zakażenie wirusem jest dla nich szczególnie niebezpieczne. Wielu chorych rezygnowało więc z leczenia, dokonując swoistego wyboru między złym a złym. O ile jednak hasło "zostań w domu" było powszechne, o tyle później nie nastąpiło szerokie propagowanie hasła - zgłoś się na leczenie, nie zwlekaj – mówi Dorota Korycińska.

Podkreśla przy tym, że pacjenci, którzy z rożnych epidemicznych przyczyn musieli odroczyć leczenie lub nie mogli go uzyskać w trakcie epidemii wracają do systemu w bardziej zaawansowanych stanach chorobowych. - Oznacza to zarówno dłuższe, jak też droższe leczenie – zaznacza.  

 


Nadwyżka w budżecie NFZ i rosnące nakłady

Wojciech Wiśniewski, ekspert w ochronie zdrowia zaznacza z kolei, że pandemia nie jest jedyną przyczyną tąpnięcia w systemie ochrony zdrowia i nie można tłumaczyć nią wszystkich obecnych problemów.  - Musimy zastanowić się nie tylko, ile wydajemy pieniędzy, ale także jak zwiększyć wydajność systemu – mówi.

Czytaj też: Fundusz Medyczny - organizacja i zasady gospodarki finansowej >>>

Nakłady rosną. W planie zmian planu finansowego NFZ na 2022 r założono, że wzrosną wydatki na leczenie szpitalne o 3,3 mld zł, na AOS o 499 mln zł, na POZ o 514 mln zł. Wojciech Wiśniewski podkreśla, że mimo rosnących nakładów na ochronę zdrowia, nie zwiększa się liczba udzielanych świadczeń. - Tymczasem to dostęp do świadczeń jest z perspektywy pacjentów kluczowy. Należy więc postawić pytanie, czy system w obecnym kształcie jest w stanie udzielić więcej świadczeń. W mojej ocenie, nie – zaznacza.

Także Jerzy Gryglewicz zauważa, że dobra sytuacja finansowa NFZ nie przełożyła się w sposób spektakularny na dostępność świadczeń. Zauważa przy tym, że NFZ ma obecnie rekordową nadwyżkę  wysokości 10 mld zł. – To więcej niż przeznaczono na wszystkie świadczenia specjalistyczne. Mam nadzieję, że Fundusz będzie potrafił ją w odpowiedni sposób wykorzystać – podkreśla.

Pole do działania systemowego jest. Jerzy Gryglewicz zauważa, że pozytywnym efektem decyzji o zniesieniu limitu w udzielaniu świadczeń w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej było 10 mln więcej udzielonych świadczeń w porównaniu do 2020 r.  (choć nadal jest to mniej o 6 mln w porównaniu do 2019 r.).

Koszt realizacji świadczeń (na podstawie sprawozdania NFZ z działalności w 2021 r.)

Lecznictwo szpitalne

  • 2019 r. – 47,4 mld zł
  • 2020 r. – 53,5 mld zł
  • 2021 r. – 53,2 mld zł

Ambulatoryjna opieka specjalistyczna (AOS)

  • 2019 r.  – 5,1 mld zł
  • 2020 r. – 5,4 mld zł
  • 2021 r. – 7,4 mld zł

Podstawowa opieka zdrowotna (POZ)

  • 2019 r. – 12,4 mld zł
  • 2020 r. – 13,8 mld zł
  • 2021 r. – 16,6 mld zł

System jest mało wydajny

Eksperci uważają, że wąskim gardłem są zasoby kadrowe (odpływ specjalistów) i organizacja opieki. - Wiele poradni specjalistycznych i oddziałów jest zamykanych z powodu braku lekarzy. Powoduje to, że pieniądze nie są w pełni wykorzystywane przez świadczeniodawców na leczenie pacjentów. To zjawisko powszechne, a dane pokazują, że w najbliższym czasie musimy się liczyć z dużym ubytkiem lekarzy, którzy będą odchodzić na emeryturę. Sytuacja jest szczególnie niekorzystna w przypadku lekarzy chirurgów, internistów i pediatrów – mówi Jerzy Gryglewicz.

Ze sprawozdania z działalności NFZ w 2021 r. wynika, że w prawie każdym województwie ubyło świadczeniodawców AOS (wyjątkiem jest województwo mazowieckie, w którym przybył jeden podmiot). W poradniach specjalistycznych pacjenci korzystają z konsultacji ze specjalistami, mają dostęp do diagnostyki (rezonans magnetyczny, gastroskopia itp.), a kompleksową opiekę otrzymują chorzy przewlekle. 

 

 

W porównaniu do 2019 roku liczba podmiotów oferujących dostęp do diagnostyki i konsultacji specjalistów zmniejszyła się o 328, czyli o 5,6 proc.

Ubyło także świadczeniodawców w leczeniu szpitalnym. W 2019 r. było ich 966, a w 2021 już tylko 952. Mniej jest podmiotów podstawowej opieki zdrowotnej. W 2019 r. było ich 9 530, a w 2021 roku o 91 mniej.

- System publiczny przegrywa konkurencję z prywatnym. Dlatego potrzebne są rozwiązania systemowe, by zatrzymać lekarzy i pielęgniarki w systemie publicznym. System prywatny także ma problemy z kadrami, bo także tam są kolejki, ale jest w stanie szybciej dostosowywać się do obecnej kryzysowej sytuacji związanej z niedoborem kadr – podkreśla Jerzy Gryglewicz.

Wojciech Wiśniewski zaznacza, że w ostatnich latach nie podjęto wystarczających starań, aby skłonić specjalistów do pozostania w systemie publicznym. - Mamy też kłopot z brakiem pielęgniarek, co powoduje zamykanie oddziałów w szpitalach. Różnice w wycenie świadczeń w systemie publicznym i prywatnym są tak duże, że nie zachęcają specjalistów do pozostania, a do tego dochodzą argumenty dotyczące chociażby różnic w komforcie wykonywania pracy – zaznacza.

Czytaj także na Prawo.pl: Prezydent podpisał nowelizację ustawy o podwyżkach w ochronie zdrowia>>