Przed nami druga tura wyborów - 12 lipca. Jeszcze przed ich rozpoczęciem pojawiały się pytania co stanie się z prezydenckimi projektami ustaw w Sejmie, gdyby wybory wygrał ktoś inny - np. tym dotyczącym Funduszu Medycznego, o którym głośno było w ostatnich dniach. Podobnie - co z wnioskami prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego - choćby zaskarżoną nowelizacją kodeksu karnego, znacznie zaostrzająca kary. W przypadku zmiany głowy państwa nie ma żadnego automatyzmu w wycofaniu projektów czy wniosków.

 

Wolność ograniczona ustawą, chyba że strona internetowa stanowi inaczej>>

Można wycofać projekt

W przypadku zmiany prezydenta nie mamy do czynienia z zasadą dyskontynuacji, bo - jak tłumaczy prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego - pojęcie to odnosi się wyłącznie do prac parlamentarnych.

-  Oczywiście konsekwencje polityczne braku ponownego wyboru urzędującego do tej pory prezydenta zostaną w toku prac parlamentarnych dostrzeżone. Nie ma jednak reguły, która przewidywałaby, że następuje automatyczne zawieszenie prac lub wycofanie projektów. Nowo wybrany prezydent może wycofać projekt ustawy do zakończenia drugiego czytania w Sejmie, ale jeżeli ten etap już przeszliśmy, to postępowanie dalej się toczy. Co więcej tu trzeba przywołać przepis mówiący, że prezydent jest gwarantem ciągłości władzy państwowej - w związku z tym, jeżeli nie mamy do czynienia z reelekcją, nowo wybrany prezydent powinien mieć na względzie to, że jego poczynania na przykład w odniesieniu do wycofania projektu, powinny być miarkowane ze względu na zasadę ciągłości władzy państwowej. Wszystko oczywiście zależy od treści wniesionych projektów - tłumaczy prof. Ryszard Piotrowski.

 

Podobnie wygląda kwestia wniosków złożonych do Trybunału Konstytucyjnego - można je wycofać do momentu rozpoczęcia rozprawy w Trybunale. Jeżeli rozprawy nie przewidziano, to takie wycofanie wniosku może nastąpić w ciągu siedmiu dni od zawiadomienia, że to będzie rozpoznane na posiedzeniu niejawnym.

 

Podpisywanie po wyborach możliwe, choć kontrowersyjne

Jeżeli obecny prezydent przegra wybory, to przed zaprzysiężeniem nowego będzie mógł podpisać ustawy, które wyjdą z parlamentu.

 

-  Prezydent, będąc gwarantem ciągłości władzy państwowej powinien sprzyjać swojemu następcy nie powinien wymuszać, by popierał on inicjatywy, z którymi się nie utożsamia - mówi prof. Piotrowski. Przypomina, że mówił o tym Andrzej Duda w czasie, gdy był prezydentem -elektem. Apelował do rządu Platformy Obywatelskiej, by nie podejmował żadnych działań, które ignorowałyby fakt, że taki jest właśnie wynik wyborów prezydenckich.- To kwestia legitymacji władzy, można mieć wątpliwość, czy ma ją prezydent, który przegrał wybory. Dochodzi też oczywiście kultura polityczna, która w naszych realiach bywa dobrem deficytowym. Gdyby dokonała się ta zmiana, to będziemy mieli kohabitację w klasycznym znaczeniu – prezydenta i rząd reprezentujących różne opcje polityczno-ideologiczne - tłumaczy prof. Piotrowski.

 

Jest kilka spraw, które obecny prezydent obiecał rozstrzygnąć, ale projekty pozostają na różnych etapach legislacyjnych. Tak jest choćby z projektem ustawy o Funduszu Medycznym, który przewiduje zniesienie limitów na leczenie dzieci i młodzieży w szpitalach i poradniach przyszpitalnych. Ma umożliwić wyłożenie dodatkowych 2 miliardów z budżetu państwa na cele ochrony zdrowia. Mają być one m.in. na profilaktykę zdrowotną, prowadzoną przez lekarzy rodzinnych i samorządy.

 

Kontrowersje wokół noweli kodeksu karnego

W ostatnim czasie dyskusję budzi też kwestia noweli Kodeksu karnego, którą prezydent Andrzej Duda jeszcze latem ubiegłego roku skierował do Trybunału Konstytucyjnego, przed podpisaniem. TK ma sprawdzić czy tryb prac nad nią był zgodny z konstytucją, a posiedzenie wyznaczono na 14 lipca. Chodzi o nowelizację przewidującą znaczące zaostrzenie kar.

 

 


Problemem jest też to, że część przepisów - z noweli, która jest w TK, wprowadziły do Kk tarcze antykryzysowe, głównie tarcza 4 (wcześniejsza wprowadziła inną zmianę z tego pakietu, ale dotyczącą Kpk i dozoru elektronicznego). Chodzi m.in. o kradzież zuchwałą i zmiany w karze łącznej.
- Prezydent podał w wątpliwość konstytucyjność całej noweli z 2019 r. Dopóki tamta ustawa, z wówczas uchwalonymi przepisami nie zostanie rozpoznana przez Trybunał, czyli dopóki ta sytuacja prawna nie zostanie uporządkowana, to działania Sejmu polegające na tym, że uchwalamy te same przepisy i to w dokładnie takim samym nieregulaminowym trybie jak rok temu, są wkroczeniem władzy ustawodawczej w prerogatywę prezydenta. Tym bardziej, że chodzi o identyczne naruszenia procedury legislacyjnej. To po prostu poniżenie głowy państwa - mówił Prawo.pl dr Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Niezakończona sprawa frankowiczów

W lutym 2015 roku Andrzej Duda, kandydat na prezydenta, mówił, że kredyty we frankach powinny być spłacane po kursie, według którego były brane, bo na takie warunki, ci ludzie się tak naprawdę godzili. 15 maja 2015 roku na spotkaniu z przedstawicielami stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu, zadeklarował, że jeśli zostanie prezydentem, to w pierwszych 3 miesiącach urzędowania złoży w parlamencie projekt ustawy, która rozwiąże ten problem.

Prezydencka ustawa frankowa została uchwalona prawie cztery lata po tym, jak Andrzej Duda został zaprzysiężony - 4 lipca 2019 roku. Na ostatniej prostej drogi, pełnej legislacyjnych zakrętów, usunięto z niej najważniejsze dla frankowiczów przepisy, czyli wprowadzające fundusz konwersji. Miał powstać ze składek banków, których wysokość byłaby uzależniona od wartości portfela kredytów denominowanych i indeksowanych. Im byłby mniejszy, tym składka niższa, co miało skłonić banki od odwalutowania kredytów.  W ustawie pozostały jedynie zmiany w Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Przedstawiciele frankowiczów podkreślali, że z projektu zostało usunięte rozwiązanie, które mogło poprawić ich sytuację, a fundusz wsparcia jest im niepotrzebny. W efekcie pozostała im tylko walka w sądach, w którą ostatnio dzięki wyrokowi TSUE w sprawie Dziubak odnotowują coraz więcej zwycięstw. Co ważne, inaczej na sprawy frankowe zaczęli patrzeć też tak zwani nowi sędziowie SN. Tzw. starzy sędziowie SN skłaniali się raczej do zastępowania abuzywnych klauzul kursami średnimi, co zakwestionował TSUE. Orzeczenia, które zostały wydane przez nowo wybranych sędziów idą w kierunku odfrankowienia. Coraz częściej pojawiają się pytania czy nowy (lub "stary") prezydent nie powinien wrócić do prac nad ustawą frankową, uwzględniającą orzeczenie TSUE i coraz szerszą praktykę sądową w takich sprawach.