- Postępowanie dowodowe jednoznacznie potwierdziło te nieprawidłowości. Czy to były omyłki, czy celowe działanie, to już kwestia postępowania niezwiązanego z postępowaniem wyborczym prowadzonym przez SN, ale postępowania prowadzonego przez prokuraturę - uzasadnił sędzia SN Adam Redzik.
W piątek rano Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego rozpoznała jeden z trzech protestów przeciwko wyborowi prezydenta. Złożony przez Magdalenę Miazek-Mioduszewską protest dotyczył 13 obwodowych komisji wyborczych. W komisjach tych sąd postanowił dopuścić dowód z oględzin kart wyborczych i ponowne przeliczenie głosów. Okazało się, że generalnie głosy zostały dobrze policzone, ale błędnie wpisane do protokołów. Na przykład w obwodowej Komisja Wyborcza nr 95 w Krakowie, w trakcie ponownego przeliczania głosów ustalono, że głosy dobrze policzono, ale odwrotnie wpisano w protokole.
- Na kopercie "Karol Nawrocki" jest 540 głosów, na kopercie "Rafał Trzaskowski" 1132. W protokole jest odwrotnie - wyjaśnił sędzia Adam Redzik. Podkreślił, że następnego dnia przewodniczący OKW informował w licznych mailach, także organy wyborcze o tym, że doszło do tego typu pomyłki, bijąc się w piersi, przepraszając.
Sąd Najwyższy uznał, że nieprawidłowości w sporządzeniu protokołu głosowania przez obwodowe Komisje Wyborcze
- nr 95 w Krakowie
- nr 4 w Brześciu Kujawskim,
- nr 17 w Gdańsku,
- nr 25 w Grudziądzu,
- nr 95 w Krakowie,
- nr 13 w Mińsku Mazowieckim,
- nr 9 w Strzelcach Opolskich,
- nr 35 w Tychach,
- nr 3 w Oleśnie
- nr 30 w Bielsku-Białej
- nr 6 w Kamiennej Górze
z powodu nieprawidłowości w przenoszeniu prawidłowo policzonych głosów do protokołu poprzez przypisanie głosów jednego kandydata drugiemu kandydatowi, są zasadne. Stwierdzone naruszenie nie miało wpływu na wynik wyborów. Także zasadny jest zarzut nieprawidłowości w liczeniu głosów przez OKW nr 53 w Katowicach z powodu omyłek w liczeniu głosów na niekorzyść obu kandydatów jest zasadny, ale stwierdzone naruszenie nie miało wpływu na wynik wyborów. Za niezasadny SN uznał protest odnoście OKW nr 10 w Tarnowie, gdzie nie stwierdzono nieprawidłowości
4 tys. głosów nie wypaczyło wyniku
Podczas pierwszej rozprawy Sylwester Marciniak przewodniczący PKW przyznał, że kwestie dotyczące tych obwodowych komisji wymagają wyjaśnienia, łącznie z postępowaniem karnym, natomiast w naszej ocenie to jest różnica około 4 tys. głosów.
-To nie powinno się zdarzyć, bo każdy głos powinien odzwierciedlać to, jak wyborca zagłosował, natomiast w końcowym wyniku, gdy ta różnica między kandydatami wynosiła blisko 370 tys. głosów, to należy uznać, że nie miało to wpływu na ustalenie wyniku wyborów - zaznaczył szef PKW.
Według przewodniczącego PKW większość pomyłek mogło być efektem zmęczenia i błędu ludzkiego. Nazwiska kandydatów w protokołach są wpisywane alfabetycznie, podczas liczenia mogły być zapisane w odwrotnej kolejności.
Prokurator Renata Macierzyńska-Jankowska, reprezentująca Prokuratora Generalnego przyznała, że w sprawie tego protestu początkowo PG wnioskował o pozostawienie go bez dalszego biegu. Jednak pod wpływem weryfikacji oddanych głosów i następnie po przedstawionych dowodach w wyniku oględzin kart wyborczych zmodyfikowała stanowisko i poparła protest.
- W sposób jednoznaczny wynika, że doszło do naruszenia Kodeksu wyborczego czy to w zakresie liczenia głosów, czy w większym stopniu w zakresie sporządzania protokołów. Zarzut jest zasadny, ale nie ma wpływu na wynik wyborów – stwierdziła prokurator.
Brak możliwości zagłosowania na zaświadczenie
W piątek, Sąd Najwyższy za zasadny uznał także protest dwójki wyborców, którzy nie mogli głosować w II turze na zaświadczenie. Twierdzili, że zgłosili się do komisji z zaświadczeniem na pierwszą turę, gdyż zaświadczenie na drugą turę zostało im, jak twierdzą, "zabrane" podczas głosowania w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Sąd nie miał wątpliwości, że zapewne omyłka, która dotyczyła odebrania niewłaściwego zaświadczenia przez członka komisji wyborczej, doprowadziła do sytuacji, w której wyborcom uniemożliwiono skorzystania z czynnego prawa wyborczego w II turze. Choć sąd uznał protest za zasadny, stwierdził, że nie miał on wpływu na generalny wynik wyborów.
Sędzia Joanna Lemańska rozpoznając protest stwierdziła także, że "szata graficzna zaświadczeń" powinna zostać zmodyfikowana, żeby nie dochodziło do pomyłek. Zasugerowała drukowanie zaświadczeń na kartach o różnych kolorach na obydwie tury.
Przeczytaj także: Sąd Najwyższy: Trzy protesty wyborcze zasadne, ale bez wpływu na wynik
50 tys. protestów wyborczych
Do Sądu Najwyższego wpłynęło ponad 50 tys. protestów wyborczych. Rzecznik Sądu Najwyższego sędzia Aleksander Stępkowski poinformował, że dotychczas SN łącznie rozpoznał 762 protesty wyborcze. W tym zaledwie sześć z nich zostało uznane za zasadne.
- Ogromna większość tych protestów to są protesty o tej samej treści i te protesty będą rozpoznawane przez sąd w ramach sprawy połączonej. One będą załatwione jednym postanowieniem. W związku, z czym w pewnym momencie, gdy to postanowienie w tych dużych sprawach zapadnie, wówczas będą mogli państwo dostrzec zasadniczy postęp w tempie rozpoznawania protestów - zauważył rzecznik.