Obrady w sprawie wprowadzenia na terenie Warszawy zakazu sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych przebiegały w burzliwej atmosferze. Jak relacjonował aktywista Jan Śpiewak, duża część mieszkańców, którzy chcieli wziąć udział w sesji rady, nie została na nią wpuszczona. Wszystko za sprawą – jak twierdzi – maila do pracowników urzędu, by przyszli na posiedzenie i zajęli miejsca. W efekcie, jak podkreślał, mieszkańcom pozostawiono jedynie 30 miejsc na 100.

 

Konsultacje społeczne – obligatoryjny element prac nad strategią rozwoju gminy>>

 

Zamiast zakazu – stanowisko

Rada miała procedować dwa projekty uchwały – jeden, autorstwa Lewicy i Miasto Jest Nasze, dotyczył zakazu sprzedaży alkoholu w godzinach 22:00–6:00. Obejmował sklepy i stacje benzynowe, nie restauracje czy punkty gastronomiczne. Drugi projekt – o analogicznej treści, ale dotyczący zakazu w godzinach 23:00–6:00 – złożył prezydent miasta Rafał Trzaskowski. Oba projekty przepadły, bo przed głosowaniem przewodniczący klubu KO Jarosław Szostakowski zaproponował przyjęcie stanowiska Rady Warszawy w sprawie wprowadzenia działań ograniczających negatywne skutki nocnej sprzedaży alkoholu.

Szostakowski zaznaczył, że wprowadzenie nocnej prohibicji w całym mieście „nie jest proporcjonalne do skali problemu oraz generuje wysokie koszty społeczne i gospodarcze”. Dodał, że negatywne skutki sprzedaży alkoholu mają charakter „punktowy i lokalny, a nie ogólnomiejski”.

 

Pracownik „monopola” przeprowadzi rozmowę umoralniającą?

Ostatecznie radni zgodzili się na pilotażowe ograniczenie sprzedaży alkoholu w Śródmieściu i na Pradze-Północ. Prezydent ma też podjąć działania na rzecz programu „Bezpieczna noc”, który obejmie szkolenia dla sprzedawców i kampanie edukacyjne. W problematycznych miejscach częściej mają się również pojawiać patrole policji i straży miejskiej. Może to być jednak problematyczne ze względu na dużą liczbę wakatów w obu służbach – w stołecznej policji sięgają one 24 proc. To zresztą jeden z powodów odwołania szefa Komendy Stołecznej Policji, który – nomen omen – w opinii dla radnych poparł wprowadzenie nocnego zakazu sprzedaży alkoholu.

 

Podobne stanowisko zajęła także Okręgowa Rada Lekarska w Warszawie. Wskazała, że ograniczenie sprzedaży w godzinach nocnych celuje w przedziały czasowe, w których ryzyko zdarzeń związanych z alkoholem jest statystycznie najwyższe. W konsekwencji przewiduje się wymierne odciążenie szpitalnych oddziałów ratunkowych oraz poprawę bezpieczeństwa i komfortu pracy personelu medycznego, co przekłada się na krótsze czasy oczekiwania i lepszą dostępność świadczeń dla pacjentów wymagających pilnej pomocy niezwiązanej z alkoholem.

 

Vox populi ważny tylko przy urnie

Pomysł popierały nie tylko służby i lekarze – chcieli tego również mieszkańcy. W zeszłym roku przeprowadzono konsultacje, w których wzięło udział 9 tys. osób. „Za” opowiedziało się 80 proc. Co więcej, obok Śródmieścia i Pragi-Północ, pomysł zdobył poparcie władz Ochoty i Bielan. Pilotażem objęto jednak tylko dwie pierwsze dzielnice. Nie tylko zignorowano wyniki konsultacji, ale – jak wynika z relacji obecnych – podjęto działania, by uniemożliwić mieszkańcom udział w zebraniu. Do internetu trafiły filmy pokazujące osoby powiązane z lokalnymi strukturami KO, zajmujące miejsca plecakami, by ograniczyć dostęp publiczności.

Dr Bartosz Mendyk, specjalista od prawa samorządowego, tłumaczy, że radni mają prawo zignorować wynik konsultacji społecznych. Zgodnie z art. 23 ust. 1 ustawy o samorządzie gminnym radny utrzymuje stałą więź z mieszkańcami oraz ich organizacjami, a w szczególności przyjmuje zgłaszane postulaty i przedstawia je organom do rozpatrzenia, nie jest jednak związany instrukcjami wyborców. – Mandat radnego jest więc całkowicie wolny. Powinni głosować tak, jak im sumienie nakazuje. Jest to zgodne z literą prawa, choć można postulować, by radni byli bardziej związani wynikami konsultacji – podkreśla dr Mendyk.

 

Cena promocyjna: 20.7 zł

|

Cena regularna: 69 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 20.7 zł


Plecak zamiast mieszkańca – na bakier z prawem

Prawnik dodaje, że dużo większe wątpliwości budzą praktyki ograniczające mieszkańcom możliwość uczestniczenia w obradach rady.

– Jeżeli faktycznie prawdziwe są doniesienia, że radni dzielnicowi oraz działacze i sympatycy partyjni zajęli miejsca przeznaczone dla mieszkańców, to jest to działanie mogące naruszać Konstytucję – wskazuje. Według art. 61 ust. 2 Konstytucji prawo do uzyskiwania informacji obejmuje dostęp do dokumentów oraz wstęp na posiedzenia kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów, z możliwością rejestracji dźwięku lub obrazu. Z kolei art. 11b ust. 1 ustawy o samorządzie gminnym wskazuje, że działalność gminy jest jawna, co obejmuje m.in. prawo wstępu obywateli na sesję rady gminy. – Mieszkańcy mają więc prawnie zagwarantowaną możliwość uczestnictwa i przysłuchiwania się obradom – dodaje dr Mendyk. Podkreśla przy tym, że obrady są transmitowane i każdy może je nagrywać. – Takie sceny będą więc samodzielnie interpretowane przez wyborców – zauważa.

 

Ku Klux Klan, Jaruzelski i meliny

Jeśli chodzi o mniej lub bardziej merytoryczne uzasadnienia sprzeciwu wobec zakazu, padły m.in. argumenty odnoszące się do nieskuteczności prohibicji w USA, której wprowadzenie – jak podkreślał Jarosław Szostakowski – zainicjował Ku Klux Klan. Wspomniał też o podobnym eksperymencie Wojciecha Jaruzelskiego w Polsce. Radni twierdzili, że zakaz może skłonić ludzi ku cięższym używkom, jak narkotyki, oraz doprowadzić do powstawania melin. Nie wyjaśnili jednak, dlaczego miałoby tak być, skoro zakaz dotyczyłby tylko kilku godzin na dobę i nie obejmowałby barów czy klubów. Padały też argumenty, że w gminach, gdzie prohibicję wprowadzono, nie sprawdziła się – czego dane nie potwierdzają.

 

Liczba gmin z zakazem stale rośnie

Uprawnienie do wprowadzenia zakazu daje gminom znowelizowany w 2018 roku art. 12 ust. 4 ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Przepisy pozwalają samorządom ograniczyć sprzedaż alkoholu przeznaczonego do spożycia poza miejscem zakupu w godzinach od 22:00 do 6:00. Zakaz może obejmować całą gminę lub jej jednostki pomocnicze.  Nocną prohibicję wprowadziło około 180 gmin w Polsce, m.in. w Krakowie, Bydgoszczy, Gdańsku, Szczecinie, Zakopanem oraz częściowo w Poznaniu. Niedawno do tego grona dołączył Wrocław – od października alkoholu w godzinach 22:00–6:00 nie można tam kupić na terenie całego miasta.

Czy się sprawdza? Według radnych głosujących przeciw – nie, ale statystyki mówią co innego. W Krakowie zakaz obowiązuje od 2023 r. W ciągu 12 miesięcy (lipiec 2023–czerwiec 2024) liczba interwencji policji związanych ze spożywaniem alkoholu spadła o 48,5 proc. w porównaniu do analogicznego okresu przed uchwałą. Liczba zgłoszeń przyjętych przez straż miejską zmalała w tym czasie o 31,2 proc. Podobne efekty odnotowano m.in. w Katowicach i Bytomiu. – Alkohol nie jest produktem pierwszej potrzeby, który powinien być dostępny w nocy – wskazuje dr n. med. Bogusława Bukowska, dyrektor Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. – Nie możemy zaprzestać edukacji, ale wiemy, że nie osiągniemy zamierzonego efektu, czyli ograniczenia poziomu konsumpcji, jeżeli nie wprowadzimy określonych działań regulacyjnych – dodaje.

 

Cena promocyjna: 20.7 zł

|

Cena regularna: 69 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 20.7 zł