Urzędnik z miasta na prawach powiatu graniczącego z Ukrainą pytany o stan obrony cywilnej mówi, że za długo nie porozmawiamy, bo obrona cywilna działa tylko na papierze, w raportach do wojewody.

- A, sprawdzam czy zawyją syreny alarmowe. Czasem wojewoda zarządzi symulację jakiegoś pożaru lub wypadku drogowego i wspólne ćwiczenia z policją, strażą pożarną i obroną terytorialną. Ostatnio okazało się, że niektórzy gońcy urzędu nie mają nawet prawa jazdy. W zapasach sprzętowych same graty, o schronach nie wspomnę  – mówi, zastrzegając jednocześnie anonimowość.

Czytaj też: Wykonywanie przez JST zadań w ramach obowiązku obrony >>>

Urzędnik dodaje, że kwestia obrony cywilnej była regulowana przez ustawę o powszechnym obowiązku ochrony Rzeczypospolitej Polskiej z 1967 roku. Ale wejście w życie 23 kwietnia br. ustawy o obronie Ojczyzny spowodowało uchylenie tej ustawy i w konsekwencji także regulacji dotyczących obrony cywilnej. Przestały też obowiązywać akty wykonawcze, m.in: rozporządzenie z 2002 roku w sprawie odbywania służby w obronie cywilnej i rozporządzenie z 2002 roku w sprawie zakresu działania Szefa Obrony Cywilnej Kraju, szefów obrony cywilnej województw, powiatów i gmin. - Działam w luce prawnej – śmieje się urzędnik.

 

 

W gminach jedna osoba na ćwierć etatu

-  Już wielka powódź w 1997 roku poważnie wypłukała obronę cywilną. A każdy kolejny kryzys wykazał, że jej faktycznie nie ma. Ten system postawiony jest na głowie, od głowy. Szefem Obrony Cywilnej Kraju jest Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej, a szefem obrony cywilnej w województwie wojewoda. Jakie przełożenie może mieć komendant główny na wojewodę - komentuje starszy brygadier w stanie spoczynku Robert Klonowski, ekspert od zarządzania kryzysowego. Nadto szef Obrony Cywilnej Kraju nie posiada własnego aparatu wykonawczego, niezbędnego do realizacji powierzonych mu ustawowych zadań.

WZORY DOKUMENTÓW DO POBRANIA:

 

Rober Klonowski zaważa też, że ostatnie kryzysy pokazały, że system zarządzania kryzysowego w administracji samorządowej opiera się głównie na niekontrolowanej samoorganizacji społeczności lokalnych.

Także raport Najwyższej Izby Kontroli z 2019 rok wykazał, że w Polsce nie funkcjonuje skuteczny system ochrony ludności. Raport wytknął ogromne zaniedbania w tej materii, głównie brak odpowiednich planów i procedur oraz zasobów umożliwiających właściwe zarządzanie w przypadku sytuacji kryzysowych. Szczególnie krytycznie kontrolerzy ocenili sytuację w gminach, gdzie zadania z zakresu zarządzania kryzysowego i obrony cywilnej bardzo często pełni jedna osoba. I to nierzadko w ramach części etatu albo jako dodatek do innych zadań. Od tego czasu niewiele się zmieniło.

 


Rząd do końca roku chce przyjąć ustawę

MSWiA zapewnia, że widzi braki i luki. Jeszcze w tym roku chce doprowadzić do uchwalenia ustawy o ochronie ludności i stanie klęski żywiołowej. Kilka dni temu kierownictwo resortu przedstawiło ogólne założenia projektu. W oparciu o zasoby straży pożarnych - zawodowych i ochotniczych - ma powstać 10 tys. korpus ratowników medycznych, których rząd w ciągu najbliższych kilku lat ma zapatrzyć w ponad 2 tysiące karetek. Mają znaleźć się pieniądze na Centra Ratownictwa Medycznego, zmodernizowanie systemu teleinformatycznego i na dodatkowe etaty.

Czytaj też: Funkcjonowanie jednostek samorządu terytorialnego w okresie stanu klęski żywiołowej >>>

Założenia przewidują powstanie Funduszu Ochrony Ludności o wartości 0,1 PKB, (obecnie to około 3 mld zł). Połowę tej kwoty ma znaleźć się w gestii wojewodów, aby sprawnie mogli reagować na zdarzenia kryzysowe.

MSWiA chce zlikwidować Rządowe Centrum Bezpieczeństwa i zastąpić je Służbą Dyżurną Państwa. Wprowadzić trzy stany gotowości państwa:

  • Pogotowia (dotyczy wyłącznie administracji),
  • Zagrożenia (daje państwu możliwość wydawania poleceń),
  • Klęski żywiołowej (ma pojawić się nowa definicja tej instytucji).

Ustawa ma też uprościć procedury biurokratyczne. Funkcjonujące w gminach plany zarządzania kryzysowego ma zastąpić system informatyczny stworzony przez MSWiA, który będzie inwentaryzował wszystkie zasoby ochrony ludności od poziomu do poziomu ministra.

- Akurat tu zgadzam się z ministrem co do oceny planów zarządzania kryzysowego. To są dokumenty liczące po kilkaset stron, których nikt nie czyta, często nieaktualne, nie przystające do rzeczywistości. Co się w tych planach znajduje zna zapewne tylko autor – wskazuje Bernadeta Skóbel, radca prawny, kierownik Działu Monitoringu Prawnego i Ekspertyz w Biurze Związku Powiatów Polskich. Przypomina, że były opracowane obszerne plany na wypadek zagrożenia epidemiologicznego, ale kiedy wybuchała pandemia okazało się, że „papier wszystko przyjmie”.

Zobacz także: Będzie nowa ustawa o zarządzaniu kryzysowym i stanie klęski żywiołowej >

System oparty na strażakach, ale są i wątpliwości

Robert Klonowicz pozytywnie ocenia połączenie przepisów o ochronie ludności z zarządzaniem kryzysowym, bo uważa, że są to materie przenikające się. Popiera też rozwiązanie opierające się na systemie zawodowej i ochotniczej straży pożarnej. - To powinno być oparte na siłach i środkach Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego działającego od 1994 roku. W kontekście zarządzania kryzysowego system jest przykładem modelowym, jedynym takim w Europie. Wystarczyłoby jedynie ten system rozbudować o komponent ochrony ludności oraz zarządzania kryzysowego – mówi Klonowicz.

Czytaj też: Zadania gmin w zakresie współpracy z ochotniczymi strażami pożarnymi >>>

Czytaj też: Finansowanie ochotniczych straży pożarnych przez jednostki samorządu terytorialnego >>>

Bernadeta Skóbel zwraca jednak uwagę, że OSP nie wszędzie działają, nie każda OSP jest sobie równa i są miejsca, gdzie luki tej nie jest w stanie zapewnić straż państwowa. Ogromną natomiast zaletą jest struktura KRSG i dobrze zorganizowana łączność, która pozwala na niemal natychmiastową reakcję na zdarzania. - Ale zarządzanie kryzysowe to też kwestia pewnych zasobów materialnych, technicznych i ludzkich. Straż pożarna nie ma narzędzi, aby decydować choćby o wykorzystaniu zasobów kadrowych urzędu gminy czy powiatu - mówi ekspert Związku Powiatów Polskich.

 

System zadziała, gdy będą pieniądze

Bernadeta Skóbel wskazuje, że w ustawie bezwzględnie powinny znaleźć się przepisy dotyczące finansowania zadań związanych z sytuacją kryzysową. To problem, z którym borykają się wszystkie samorządy. Wprawdzie, co roku tworzona jest rezerwa budżetowa na zarządzanie kryzysowe, ale przepisy są tak niedookreślone, że nie wiadomo do końca, kiedy tą rezerwę można uruchomić. Co często spotyka się z reakcją Regionalnej Izby Obrachunkowej.

 - A o wykorzystaniu tych środków trzeba zadecydować tu i teraz, zgodnie z zasadami zarządzenia kryzysowego podjąć działania zapobiegające – mówi. Wskazuje też na problem magazynów strategicznych, które powinny znajdować się w każdym powiecie. Magazyny działają, ale tylko w statystyce. Brakuje inwentaryzacji sprzętu, a sprzęt zinwentaryzowany nie nadaje się często do użytku m.in. w przypadku zagrożenia biologicznego.

- Zresztą, pandemia Covid pokazała dobitnie, że ani powiaty, ani Agencja Rezerw Materiałowych nie miała zapasu chociażby środków ochrony osobistej. Uważam, że zmiany są bezwzględnie potrzebne, ale obawiam się, że znowu pójdziemy w zmiany administracyjne. Kto ważniejszy, kto koordynuje. I na pewno magazyny byłyby pełne, gdyby samorządy miały pieniądze na ten cel – mówi Bernadeta Skóbel.