Jak poinformował w środę przewodniczący składu mającego rozpatrywać tę sprawę, sędzia TK Wojciech Sych, późnym popołudniem we wtorek do Trybunału wpłynęły pisma posłów PiS Arkadiusza Mularczyka i Marka Asta, którzy mieli reprezentować Sejm podczas środowej rozprawy wyznaczonej na godz. 11. Odrębne pismo do TK wysłała także marszałek Sejmu Elżbieta Witek.

Czy prywatność jest ważniejsza?

Wniosek I Prezes Sądu Najwyższego do Trybunału dotyczy kilku kwestii. Po 20 latach obowiązywania ustawy, gdy sądy już wyjaśniły czym jest informacja publiczna i kogo obejmuje, stwierdza, że prywatność urzędników jest zagrożona.

- Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy o dostępie do informacji publicznej będzie miał fundamentalne znaczenie dla jawności życia społecznego. Może być tak, że po 15 grudnia obudzimy się w niebezpiecznej sytuacji - uważa Szymon Osowski z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.

Czytaj:  TK: 17 listopada rozprawa ws. przepisów o informacji publicznej z wniosku I prezes SN>>

Watchdog Polska przypomina, że jako obywatele oddajemy instytucjom mnóstwo władzy. Ktoś nas leczy, transportuje, edukuje, informuje, sądzi, broni i robi dla nas wiele innych rzeczy w państwie. Nie robi tego za darmo, ma na to nasze pieniądze z podatków. Poza tym nie dajemy ich byle komu i na byle jakich zasadach. Zasady muszą być jasne, dlatego potrzebujemy Konstytucji i ustaw. System dostarczania nam przez państwo dobrych usług zabezpiecza fakt, że odpowiadają zań osoby, które możemy rozliczyć np. w wyborach.

 

 


Po pierwsze - pojawia się tu kwestia zderzenia prywatności z jawnością. Dzięki tym przepisom możemy się dowiedzieć z kim są podpisywane umowy cywilno-prawne w instytucjach publicznych, urzędach, spółkach finansowanych ze środków budżetowych. Jeśli TK przychyli się do tez I Prezes SN, to nie dowiemy się kto podejmował decyzje finansowe, kto zabierał głos na spotkaniach w takich sprawach. Duża część procesu decyzyjnego i finansów państwa będzie ukryta.

Po drugie - I Prezes wskazuje jako na niekonstytucyjny art. 4 ustawy o dostępie do informacji publicznej, czyli kwestię podmiotów zobowiązanych. Jeśli dobrze przyjrzeć się temu wnioskowi, to np. Polska Fundacja Narodowa wypadnie z katalogu podmiotów zobowiązanych. Wniosek o zbadanie tego przepisu jest zagrożeniem dla transparentności działań organizacji nie należących do administracji, ale mających charakter publiczny.

Trybunał nie jest transparentny, dziennikarze bez szans

Prawnicy zwracają uwagę na art. 3 a) prawa prasowego, który odsyła wszelkie pytania dziennikarzy dotyczące faktów, do ustawy o dostępie do informacji publicznej. A zatem, gdyby TK przychylił się do wniosku, to pytania za ile, kto i kiedy będą niedozwolone, a działalność dziennikarzy zostanie bardzo ograniczona.

- Obawiam się też uzasadnienia wyroku trybunalskiego - mówi Szymon Osowski. Trzeba pamiętać, że Trybunał Konstytucyjny sam nie jest instytucją transparentną. Nasza sprawa - dotycząca kalendarza prezes Julii Przyłębskiej znajduje się w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu i niedawno została zakomunikowana polskiemu rządowi. A więc próba uzyskiwania informacji od TK też jest trudna. Będzie duża niechęć do zaskarżonych przepisów, zwłaszcza, że sędzią sprawozdawcą jest prof. Krystyna Pawłowicz. Gdy Sieć Obywatelska Watchdog kilka lat temu ujawniła dokumenty ze spotkania prezesa Jarosława Kaczyńskiego z premierem Witorem Orbanem, to pani profesor napisała na facebooku w obraźliwych słowach określiła czym jest Sieć Obywatelska.

Wydrążenie ustawy

- Uznanie przez TK racji prezes Małgorzaty Manowskiej oznaczać będzie "wyrwanie zębów" ustawie o dostępie do informacji publicznej i ograniczenie prawa obywatela do wiadomości, co robi z pieniędzmi podatników - uważa dyr. Mirosław Wróblewski z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. - Wydanie orzeczenia zgodnego z treścią wniosku doprowadziłoby do wydrążenia ustawy z treści i niemożności stosowania tej ustawy w praktyce. Analiza uzasadnienia wniosku Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego prowadzi do konkluzji, że intencją wnioskodawczyni jest w istocie zakwestionowanie dotychczasowego dorobku orzeczniczego sądów administracyjnych dotyczącego stosowania ustawy i przeprowadzenie de facto fundamentalnej zmiany tej ustawy. Oznacza, że dziennikarze i organizacje społeczne niczego o ludziach władzy się nie dowiedzą - dodaje Wróblewski.

Krzysztof Izdebski - prawnik i aktywista zgadza się ze stanowiskiem RPO:  - Pod pozorem istotnych problemów interpretacyjnych kryje się próba ucięcia dostępu do wszelkich informacji dotyczących polityków i urzędników na odcinku połączenia spraw prywatnych z publicznymi. Dotyczy to sytuacji, gdy mamy do czynienia z osobami, które nie pełnią funkcji publicznych formalnie, ale mają bardzo duży wpływ na proces tworzenia prawa. Ale też dostęp do informacji publicznej dotyczy umów zawieranych przez urzędy - mówi. - Nie twierdzę, że nie ma konfliktu między prawem do prywatności a zasadą jawności działania sektora publicznego. Ale zaskarżone przepisy przeciwdziałają korupcji i konfliktom interesów. Takie informacje są jawne - podkreśla Izdebski.

Sądy administracyjne do tej pory tę prywatność ważyły, ale wniosek prof. Małgorzaty Manowskiej zmierza to tego, aby sądy nie miały w ogóle podstawy by się nad tą kwestią zastanawiać - przewiduje Krzysztof Izdebski. Pytania dziennikarzy w większości - pozostaną bez odpowiedzi.

Trudne pytania do władz

Szeroki dostęp do informacji od zawsze drażnił urzędników i polityków. W 2017 roku ówczesna pierwsza prezes SN prof. Małgorzata Gersdorf miała wycofać swój wniosek  z TK w tej samej sprawie, gdyż uznała, że lepiej nie wyprzedzać ustawodawcy. Jednak nowelizacji nie doczekaliśmy się do tej pory.

Ponadto prof. Gersdorf doszła do wniosku, że orzecznictwo administracyjne wypracowało już jednolitą interpretację pojęć organów władzy publicznej i zadań publicznych. Ustawodawca niestety - jak stwierdzała ówczesna prezes - dość niefortunnie połączył pojęcia władzy publicznej oraz organów władzy publicznej, nie wyjaśniając i nie definiując użytych przez siebie pojęć. Uznała więc, że należy zatem odnieść się do ogólnych sposobów wykładni prawa oraz wskazówek płynących z orzecznictwa sądów administracyjnych.

"Podmiotami zobowiązanymi do udostępniania informacji publicznej na gruncie ustawy o dostępie są nie tylko szeroko pojęte władze publiczne, ale także inne podmioty wykonujące zadania publiczne. Zakres pojęcia "zadania publiczne" jest szerszy od zakresu pojęcia "zadania władzy publicznej". Pojęcia te różnią się przede wszystkim zakresem podmiotowym, bowiem zadania władzy publicznej mogą być realizowane przez organy tej władzy lub podmioty, którym zadania te zostały powierzone w oparciu o konkretne i wyraźne unormowania ustawowe" - wynika z orzeczeń Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Rejestr umów - bez najważniejszych danych

Warto dodać, że wyrok TK może też wykluczyć działanie ustawy antykorupcyjnej autorstwa posła Kukiza. W ustawie tej znajduje się zapis o utworzeniu Centralnego Rejestru Umów o wartości większej niż 500 zł, udostępnianych na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Jednym z elementów tego rejestru jest informacja z kim taka umowa została zawarta. Orzeczenie zgodne z wnioskiem I Prezes wpłynie na jawność tego rejestru, bo nie będziemy wiedzieli z kim te umowy są podpisywane. Z rejestru umów dowiemy się tylko, że była jakaś umowa zlecenia czy o dzieło, ale kto ją sporządzał i pobrał wynagrodzenie - już nie.

Sprawa była już rozstrzygnięta przez TK

Trybunał wypowiadał się już w sprawie zderzenia jawności z prywatnością w wyroku K 17/05. I dał wyraźną instrukcję, jak osoba publiczna powinna postępować. Orzekł, że nie można wyznaczyć jednoznacznych reguł, czym jest prywatność. Sędzia sprawozdawca, którym był wówczas prof. Marek Safjan stwierdził w uzasadnieniu, że sfera chronionej prywatności pozostaje niejednokrotnie w związku z informacjami odnoszącymi się do działalności organów publicznych.

- Wyraźną tendencją jest dążenie do zagwarantowania możliwie szerokiego dostępu do informacji publicznych, ponieważ stanowi on istotną gwarancję transparentności życia publicznego w demokratycznym państwie. Uznaje się w konsekwencji, że prywatność osób pełniących funkcje publiczne, pozostając pod ochroną gwarancji konwencyjnych (zwłaszcza art. 8 europejskiej Konwencji), może podlegać ograniczeniom, które co do zasady znajdować mogą usprawiedliwienie ze względu na wartość, jaką jest jawność i dostępność informacji o funkcjonowaniu instytucji publicznych w państwie demokratycznym. Wartość ta związana z transparentnością życia publicznego nie może prowadzić do całkowitego przekreślenia i zanegowania ochrony związanej z życiem prywatnych osób wykonujących funkcje publiczne - podsumował prof. Safjan.

W ocenie Rzecznika Praw Obywatelskich wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie o sygn. akt K 17/05 rozstrzygnął kwestię kolizji między konstytucyjnym prawem dostępu do informacji publicznej (art. 61 ust. l Konstytucji RP) a ochroną prawa do prywatności (art. 47 Konstytucji RP). Tym samym postępowanie w sprawie należy uznać za podlegające umorzeniu ze względu na zbędność orzekania.

Odnosząc się do zarzutów I Prezes SN - zbyt dużej ingerencji przepisów w prawo do prywatności - TK podkreślił, że ramy ingerencji w sferę życia prywatnego, także w przypadku osób pełniących funkcje publiczne, są ograniczone nakazem respektowania ochrony ich godności.

Prokuratorska obrona racji I Prezes

Zdaniem zastępcy Prokuratora Generalnego zgodzić się należy z prof. Małgorzatą Manowską, że zaskarżone przepisy ustawy o dostępie do informacji są niejasne.

Jak uważa prok. Robert Hernand, istotną kwestią podczas określania konstytucyjnego zakresu prawa do informacji publicznej jest zdefiniowanie organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne. Są to bowiem podmioty, na których ciąży obowiązek udzielenia informacji publicznej. - W wypadku pierwszego pojęcia, nie ulega wątpliwości, że chodzi o organy państwowe, jak i samorządu terytorialnego, które mają taki sam konstytucyjny obowiązek udostępniania informacji o swojej działalności jak organy państwowe. W odniesieniu do organów państwowych obowiązek wynikający z art. 61 Konstytucji dotyczy wszystkich ich rodzajów, tj. mieszczących się zarówno w schemacie trójpodziału organów władzy (wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 18 grudnia 2018 r., sygn. SK 27/14)" - czytamy w opinii przygotowanej w imieniu Prokuratora Generalnego.

 Nieco więcej trudności sprawia zdekodowanie pojęcia „osoba pełniąca funkcję publiczną'', przede wszystkim z uwagi na liczne definicje w różnych aktach prawnych, utrudniające ujednolicenie rozumienia tego pojęcia. Trybunał Konstytucyjny sformułował w swoim orzecznictwie definicję osoby pełniącej funkcję publiczną.

Prokurator przyznaje, że Trybunał Konstytucyjny to pojęcie już wyjaśniał, mimo to chce usunąć przepis z ustawy. Twierdzi przy tym, że chodzi o podmioty, którym przysługuje co najmniej wąski zakres kompetencji decyzyjnej w ramach instytucji publicznej, tj. o takie stanowiska i funkcje, których sprawowanie jest równoznaczne z podejmowaniem działań wpływających bezpośrednio na sytuację prawną innych osób lub łączy się co najmniej z przygotowywaniem decyzji dotyczących innych podmiotów. - Naruszeniem wymagań konstytucyjnych dotyczących poprawnej legislacji jest niejasny i nieprecyzyjny tekst przepisu. Niejasny i nieprecyzyjny przepis rodzi bowiem niepewność jego adresatów i zwiększa ryzyko bezpodstawnego stosowania sankcji - wskazuje Prokurator Generalny.