Otóż premier nie dodał, niestety, po których wyborach. Zapowiedź padła 2 czerwca 2011 r., minęło czternaście lat i po kolejnych wyborach nie jesteśmy wcale bliżej sukcesu. Mimo że po długich bojach projekt w końcu trafił do Sejmu, to jako inicjatywa poselska, wniesiona przez posłów Lewicy.
Zimą, wiosną, a potem jeszcze wybory i rok przeleciał
W 2023 r. Koalicja Obywatelska postanowiła uszczknąć trochę wyborców z lewej strony sceny politycznej i deklarowała, że uchwalenie ustawy o związkach partnerskich jest jej priorytetem. Wpisano go nawet na listę stu konkretów na sto dni rządów. Ale, jak to z rozbrajającą szczerością przyznał niedawno Przemysław Witek, cóż szkodzi obiecać. A dwa razy obiecać, to jak raz dotrzymać (Radosław Sikorski). W grudniu 2023 r. premier ponownie podkreślił, że związki będą "jeszcze tej zimy".
Cena promocyjna: 69.5 zł
|Cena regularna: 139 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 111.2 zł
Co zresztą byłoby całkiem rozsądne, bo również w grudniu 2023 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie Przybyszewska i inni przeciwko Polsce orzekł, że brak jakiejkolwiek możliwości instytucjonalizacji związku jednopłciowego w Polsce, łamie konwencję. Okazało się to bez znaczenia, bo ustawy nie zobaczyliśmy ani tamtej zimy, ani nawet tej wiosny. Ministra równości Katarzyna Kotula po długich dyskusjach przygotowała projekt ustawy, który trafił do konsultacji społecznych i uzgodnień międzyresortowych.
Opór w koalicji
Stało się tak mimo sprzeciwu Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ludowców wydawała się irytować nie tylko sama idea, ale również świadomość tego, że osoby zawierające związek partnerski miałyby to zrobić w jakiś uroczysty sposób. Zwłaszcza, jeśli byłby to związek jednopłciowy. Poziom dyskusji był na tyle absurdalny, że mało brakowało, by uzależniono poparcie dla ustawy od budowy dodatkowych, bocznych drzwi w każdym urzędzie stanu cywilnego, którymi wstydliwie mogłyby przemykać się osoby LGBT, chcące sformalizować swój związek. Można byłoby z pewnością sięgnąć do jakichś rozwiązań architektonicznych z czasów obowiązywania praw Jima Crowa w USA.
Do RCL projekt trafił w październiku 2024 po wyborach samorządowych i do Parlamentu Europejskiego, bo kampania - jak deklarowali politycy koalicji - nie jest odpowiednia, by rozmawiać o "sprawach światopoglądowych", a o takich, to już zupełnie. Kompromisy i czekanie niespecjalnie zresztą pomogły, bo ludowcy, nawet jak projekt już trafił do RCL, odcinali się od tej inicjatywy i podkreślali, że nie jest to projekt rządowy.
Nic nie róbmy, bo przegramy
Nie to żeby szczególnie musieli się czegoś obawiać, bo przecież stwierdzenie "po wyborach" jest zawsze aktualne, a zbliżały się wybory prezydenckie. W samej kampanii "koalicja demokratyczna" raczej niechętnie podejmowała tę kwestię. Kandydat KO poruszył temat w zasadzie raz i to w sposób dość kuriozalny, bo w debacie z Karolem Nawrockim podkreślił, że związki partnerskie to wielka potrzeba par heteroseksualnych, które "nie mogą się odwiedzać w szpitalu". Drugi kandydat poszedł dalej w tej dyskusji, mówiąc o (przynajmniej jednopłciowych) związkach młodego człowieka z kombatantem. Tyle że ten ostatni nie musiał zabiegać o głosy osób, które brakiem tych przepisów czują się zwyczajnie oszukane.
Mało wiarygodne jest też tłumaczenie, że to wszystko wina Andrzeja Dudy, który tę ustawę by zawetował - być może tak by było. Ale koalicja rządząca nie przejmowała się takim ryzykiem, uchwalając kontrowersyjną dla sporej części społeczeństwa, a ważną dla jej elektoratu, ustawę obniżającą składkę zdrowotną dla przedsiębiorców. Którą - niespodzianka - Andrzej Duda zawetował. Nieszczególnie więc dobrze świadczy to o szczerości intencji w kontekście związków partnerskich.
Do zobaczenia po wyborach
Nie wiem, czy ministra równości straciła wiarę w rząd, czy Nowa Lewica próbuje ratować resztki poparcia, ale projekt trafił w końcu do Sejmu jako projekt poselski. Ale w kontekście wyżej wspomnianych dyskusji i losów poselskich projektów dotyczących prawa do aborcji, szczerze już wątpię w powodzenie tej inicjatywy. Nie sądzę, by nawet trafił do Senatu, a co dopiero do równie mu niechętnego prezydenta.
Mam wrażenie, że związki partnerskie to raczej marchewka na kiju - od 14 lat ma zapewniać głosy osób LGBT KO i centrolewicy. A gdy już dadzą się przekonać, projekt razem z tęczową flagą trafia do szafy (lub za pazuchę) aż do kolejnego razu. Pomysł genialny w swej prostocie, zawsze się udaje, bo polska scena polityczna obecnie ukształtowana jest tak, że alternatywa zwykle jest gorsza. Mierzi jedynie fakt, że partie, które uważają się za demokratyczne i postępowe, traktują jako "benefit" coś, co jest obowiązkiem Polski wynikającym z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
ETPCz: Polska musi stworzyć ramy prawne dla rejestracji związków jednopłciowych>>
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.