Szacuje się, że w nielegalnych poszukiwaniach na terenie kraju uczestniczyć może około 100 tys. osób. Za poszukiwania zabrali się bardzo poważni ludzie, na przykład urzędnicy i samorządowcy, politycy. W ostatnich miesiącach trwał lobbing, aby nielegalne poszukiwania nie były traktowane jako przestępstwo. Pośród propozycji pojawiły się zdania, aby wprowadzić karę niższą lub wręcz wyłącznie administracyjną karę pieniężną.

Zagrożenie karą - mniejsze

Obecnie prowadzenie nielegalnych poszukiwań jest przestępstwem, art. 109 c) ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami obowiązuje od 1 stycznia 2018 r., a więc zaledwie trzy lata. Oznaczało to, że wykroczenie zostało przekształcone w przestępstwo.

Przepis brzmi: kto bez pozwolenia albo wbrew warunkom pozwolenia poszukuje ukrytych lub porzuconych zabytków, w tym przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.

- Według projektu czyn ma być nadal przestępstwem, ale usuwa się granicę zagrożenia karą pozbawienia wolności do lat dwóch - wskazuje prof. Maciej Trzciński z Katedry Kryminalistyki Wydziału Prawa Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego. - Widać zatem, iż ten konkretny przepis karny uwiera, jest niewygodny dla pewnej grupy osób - dodaje.

Obywatele skarżą się do rzecznika

Do Rzecznika Praw Obywatelskich napływają liczne skargi na nieprecyzyjne przepisy tej ustawy.

- Zachowania wymienione w art. 109c wcale nie muszą doprowadzić do skutecznego naruszenia dóbr chronionych za pomocą tego przepisu, lecz jedynie stwarzają pewien stan niebezpieczeństwa, który potencjalnie może się rozwinąć w ich naruszenie - uważa dr hab. Adam Bodnar.  

Co do techniki legislacyjnej, to zdaniem Rzecznika wysoce utrudnione może się okazać jednoznaczne ustalenie pełnej treści normy. Przepis ten w zakresie znamion „zabytek ruchomy”, „zabytek archeologiczny” oraz „bez pozwolenia” odsyła bowiem pośrednio do kilku innych jednostek redakcyjnych ustawy. W praktyce może to oznaczać, że ustalenie całokształtu znamion czynu zabronionego może się okazać wysoce utrudnione dla przeciętnego podmiotu prawa.

Rzecznik zwrócił również uwagę na sprzeczności, w jakiej pozostają przepisy ustawy o ochronie zabytków. Zgodnie z art. 36 ust. 2 pozwolenia wymagają poszukiwania zabytków prowadzone przy użyciu wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych i technicznych oraz sprzętu do nurkowania, natomiast art. 109c wyraźnie sugeruje, że odpowiedzialnością karną na podstawie tego przepisu zagrożone są także zachowania prowadzone bez użycia takiego sprzętu.

Poszukiwacze - hobbyści powołują się nawet na konstytucyjne prawa i wolności jednostki. Przepisy powinny być sformułowane w sposób pozwalający jednoznacznie ustalić, kto i w jakiej sytuacji podlega owym ograniczeniom. W ocenie Rzecznika, z uwagi na te mankamenty przepisu, pełne określenie zespołu znamion przestępstwa wydaje się być zadaniem wysoce utrudnionym.

Szkodliwość społeczna

Ludziom, którzy wchodzą w rolę Indiana Jones'a wydaje się, że poszukując dóbr kultury przyczyniają się do zwiększenia dziedzictwa narodowego.  Innego zdania są prawnicy i archeolodzy.

Problem dostrzega także Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu i powołuje się na rozporządzenia unijne. Rozporządzenie zwraca uwagę na przemycane przez granicę obiekty archeologiczne i konieczność wprowadzenia zakazów.

- Z momentem wydobycia z ziemi trudno określić skąd ten obiekt pochodzi - mówi dr hab. Katarzyna Zalasińska, dyrektor Departamentu Ochrony Zabytków w ministerstwie. - Stąd wiele umów międzynarodowych w wyjątkowy sposób traktuje archeologię i nielegalne poszukiwania - dodaje. 

Czytaj teżSN: Otwarcie zabytkowej bramy nie wymaga zgody konserwatora>>

Eksperci twierdzą, że nielegalne poszukiwania to zjawisko bardzo szkodliwe społecznie, gdyż niszczone są nie tylko stanowiska archeologiczne objęte ochroną konserwatorską, o których już wiemy, ale także inne nieznane jeszcze miejsca w których znajdują się zabytki. - Chodzenie z detektorem stało się niemal narodowym złym hobby. Tylko niewielka liczba osób występuje o takie pozwolenia do konserwatora zabytków - wyjaśnia prof. Trzciński.

Podkreśla też, że są grupy i stowarzyszenia, które nie poszukują "złotego pociągu" tylko chcą odnaleźć szczątki ludzkie. Są to czasami miłośnicy żołnierzy wyklętych, którzy uważają się za patriotów, a wchodzą w kompetencje Instytutu Pamięci Narodowej.

- Wchodzenie z poszukiwaniami w miejsca masowych grobów jest absolutnie sprzeczne z przepisami prawa, badaniami tego typu zbrodni  zajmują się organy ścigania, profesjonaliści - mówi prof. Trzciński. To tak jakby na miejscu zbrodni zamiast technika kryminalistyki i prokuratora znalazło się pospolite ruszenie, bo panowie naoglądali się seriali kryminalnych. Trudno jest to zjawisko ucywilizować - dodaje.

Wywiad z prof. Maciejem Trzcińskim, jak również z dr hab. Katarzyną Zalasińską opublikujemy w następnych dniach.