W terminologii historycznej (a ostatnio także prawniczej) byłe niewolnice seksualne funkcjonują pod japońską nazwą „ianfu” albo angielskim określeniem „comfort women”, co można określić eufemistycznie jako „panie do towarzystwa”. Nie chodzi zresztą tylko o Koreanki, ale również setki tysięcy kobiet innych narodowości z japońskich wojskowych domów publicznych, w tym także białe Holenderki i Australijki. Japonia okupowała cały Półwysep Koreański w latach 1905-1945, a zwłaszcza podczas II wojny światowej armia japońska przymuszała wiele Koreanek do świadczenia usług seksualnych żołnierzom.

Obowiązuje immunitet jurysdykcyjny państwa

Powódki (20 osób) domagały się od japońskiego państwa po mniej więcej 500.000 zł zadośćuczynienia (za szkodę niemajątkową). Centralny Sąd Rejonowy w Seulu uzasadniał odrzucenie powództwa instytucją znaną w prawie międzynarodowym jako immunitet jurysdykcyjny państwa (na podobnej zasadzie polski Sąd Najwyższy postanowieniem z 29 października 2010 r., IV CSK 465/09, uznał, że immunitet taki w sprawach zbrodni wojennych na terenach polskich posiada Republika Federalna Niemiec). Sąd w Polsce w uzasadnieniu odwołał się m.in. do Konstytucji RP z 1997 r. i zwyczajów międzynarodowych, ale nie we wszystkich państwach zasada immunitetu jest stosowana tak bezwzględnie. Koreański sąd użył jednak podobnej argumentacji, jak polscy sędziowie.

Sąd w Seulu zaznaczył też, że w 2015 r. powstał specjalny japońsko-koreański fundusz wypłacający zadośćuczynienia ofiarom wojny (przypominający istniejącą nad Wisłą fundację „Polsko-Niemieckie Pojednanie”). Japończycy przekazali na ten cel ponad 9 mln dolarów. Sędzia podkreślił, że kilka kobiet, które pozwały Japonię, skorzystało już z możliwości uzyskania rekompensat z zasobów tego funduszu. Ponieważ właśnie umowa zakładająca fundusz miała załatwiać te sprawy, to ona powinna być wystarczająca, bez konieczności dochodzenia roszczeń w sądzie. Niektóre powódki zresztą odmówiły przyjęcia pieniędzy z funduszu, domagając się oficjalnych przeprosin i wypłaty rekompensat wprost od władz Japonii.

Kwietniowy wyrok koreańskiego sądu nie jest jeszcze prawomocny, a prawnicy powódek rozważają wniesienie apelacji. Chcą też, aby rząd koreański wystąpił w sprawie przymusowego wojennego niewolnictwa seksualnego do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (MTS).

Sprzeczne orzeczenia

Co ciekawe, w styczniu ten sam sąd (tylko w innym składzie) nakazał państwu japońskiemu wypłacenie zadośćuczynienia dwunastce powodów (byłym niewolnicom bądź ich spadkobiercom) w wysokości – w przeliczeniu na złotówki – ok. 350.000 zł na każdą osobę. Wtedy sędziowie stwierdzili, że immunitet państwa nie przysługuje Japonii dlatego, że jej rząd podczas wojny dopuścił się celowych, systematycznych i szeroko zakrojonych czynów przestępczych przeciwko ludzkości, zmuszając kobiety do przymusowej pracy w domach publicznych. Japonia – konsekwentnie odrzucając jurysdykcję sądów koreańskich – nie odwoływała się od tego wyroku. Dlatego prawnicy ofiar zaczęli już wyszukiwać na terenie Korei japońskie aktywa (nieruchomości, konta bankowe, wierzytelności, udziały w spółkach itp.), które nadawałyby się do egzekucji zasądzonych roszczeń, ale bez sukcesów. Także sąd w Seulu chciał ściągnąć od władz japońskich zasądzone koszty tego procesu. Na celowniku znalazł się m.in. budynek ambasady japońskiej w Seulu, jest on jednak chroniony przed egzekucją na podstawie art. 22 ust. 3 Konwencji Wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych z 1961 r. (Polska także jest jej sygnatariuszem).

Spór prawny i dyplomatyczny

Styczniowy wyrok sądu w Seulu spotkał się ze stanowczą reakcją Japończyków. MSZ w Tokio wezwało na dywanik koreańskiego ambasadora i wręczyło mu notę protestacyjną. Rząd japoński nie tylko podkreślał, że przed sądami koreańskimi jest chroniony immunitetem jurysdykcyjnym państwa, ale także faktem, że w art. 2 ust. 1 traktatu pomiędzy obu państwami z 1965 r. już uregulowano sprawy tych roszczeń. Od tego czasu Japonia przekonuje, że w odniesieniu do kwestii własności z czasów wojny i indywidualnych roszczeń (wszystkich, a nie tylko za szkody majątkowe), kwestie te zostały całkowicie i ostatecznie rozstrzygnięte przez ten traktat. Rząd w Tokio podkreśla, że wtedy Korea zgodziła się je przejąć na siebie w zamian za 800 mln dolarów pomocy gospodarczej. W styczniu sąd nie zgodził się jednak z tym poglądem. Interpretacja zapisów traktatu (oraz dokumentacji z przebiegu negocjacji) budzi jednak duże kontrowersje w obu krajach, a także na forum międzynarodowym. Kością niezgody jest właśnie to, czy traktat dotyczy tylko roszczeń majątkowych, czy także kwestii zadośćuczynienia za szkody niemajątkowe.

 


Co ciekawe, w obu sprawach sądowych Japonia odmawiała przyjęcia pozwów, ale sądy uznały, że dokumenty sądowe zostały doręczone w procesie jako publiczne powiadomienie, i dlatego mogły prowadzić dalej postępowania (podobnie było w polskiej sprawie IV CSK 465/09).

W sprawach byłych niewolnic seksualnych nie chodzi zresztą tylko o przepisy, ale także stosunki dyplomatyczne i pamięć historyczną. Jak duże emocje wywołuje sprawa roszczeń wojennych pokazuje fakt, że przed ambasadą Japonii w Seulu Koreańczycy ustawili kilka lat temu pomnik ku czci byłych seks-niewolnic. Cyklicznie - raz w tygodniu - odbywa się też przed ambasadą demonstracja ku pamięci ofiar japońskich domów publicznych. Koreańczycy walczą też, aby we wszystkich japońskich podręcznikach do historii były informacje o tym hańbiącym procederze.

Roszczenia byłych niewolnic to nie jedyne takie sprawy w Korei z wojną w tle. W 2018 r. koreański Sąd Najwyższy zasądził na rzecz czterech hutników, byłych robotników przymusowych, po ok. 350.000 dolarów zadośćuczynienia od następcy prawnego ich wojennego pracodawcy z Japonii (Nippon Steel & Sumitomo Metal Corp.), niemniej wtedy pozwanym była spółka prawa handlowego, a nie państwo.  Tu także Japończycy bronili się zapisami traktatu z 1965 r., ale koreański sąd uznał, że ta umowa nie ogranicza praw poszczególnych osób do dochodzenia roszczeń za szkody niemajątkowe. Ostatecznie prawnikom powodów udało się zająć na poczet zasądzonych kwot część udziałów japońskiego koncernu w jednym z koreańskich przedsiębiorstw.

Polska uznaje immunitet państw

We wspomnianej już sprawie IV CSK 465/09 Sąd Najwyższy oddalił skargę kasacyjną Polaka, który był jedną z ofiar pacyfikacji wsi Szczecyn na Lubelszczyźnie w 1944 r. Ciężko ranny w masakrze, mający wtedy 6 lat powód domagał się od rządu Niemiec miliona złotych zadośćuczynienia. Sądy nie badały jednak merytorycznie zasadności roszczenia, a jedynie powołały się na immunitet jurysdykcyjny obcego państwa. Konkluzja? Powództwa w takich sprawach można ewentualnie kierować jedynie do niemieckich sądów.

Państwo niemieckie wygrało też sprawę przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości (wyrok z 3 lutego 2012 r.) dotyczącą zadośćuczynienia za zbrodnie wojenne. Sędziowie orzekli wtedy, że włoskie sądy niesłusznie ignorowały immunitet państwa w sprawach dotyczących zadośćuczynienia za zbrodnie wojenne na Półwyspie Apenińskim, niesłusznie dopuszczały też do egzekucji z majątku należącego do RFN. Sprawa w MTS wstrzymała falę powództw w Grecji i Włoszech, a w Polsce w zasadzie nie było takich procesów. Jest też raczej mało prawdopodobne, aby w sprawie Koreanek MTS orzekł inaczej.

Czytaj: 
Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości potwierdza immunitet Niemiec>>
ETS: immunitet państwa obcego nie ma charakteru bezwzględnego>>

Od czasu orzeczenia MTS z 2012 r. weterani, ofiary wojny bądź ich rodziny (także w Polsce) koncentrują się raczej na pozywaniu o ochronę dóbr osobistych w sprawach dotyczących interpretacji historycznych. Nie bez pewnych sukcesów – przykładowo w 2019 r. syn jednej z kobiet rozstrzelanych w Palmirach wywalczył 100.000 zł zadośćuczynienia od wydawcy jednego z portali internetowych, który fotografią z egzekucji jego matki zilustrował tekst o kolaboracji z Niemcami i wojennej prostytucji (wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 2 sierpnia 2019 r., I ACa 768/18).