Były znany bokser Dariusz Michalczewski wystąpił do sądu o ochronę przydomku Tiger, jako dobra osobistego.  Zażądał on 2 mln zł 400 tys. zł od spółki FoodCare, która po ustaniu umowy licencyjnej przestała płacić bokserowi za promocję napoju energetyzującego pod nazwą Tiger.

Wygrana w I instancji

Po prawie pięciu latach trwania procesu Sąd Okręgowy w Krakowie uznał powództwo twierdząc, że przydomek to dobro osobiste, choć nie jest to pseudonim, ale łączy się z nazwiskiem. Należy do osoby publicznej i rozpoznawalnej, dzięki czemu w ogóle doszło do podpisania umowy.

Czytaj: Pseudonim jest chroniony prawem...>>

Umowa została podpisana u szczytu sławy Michalczewskiego i swoją rozpoznawalność przeniósł on na płaszczyznę komercyjną.

Sąd w uzasadnieniu podkreślił, że działanie FoodCare było sprzeczne z dobrymi obyczajami, zwłaszcza z zasadą „pacta sunt servanda”, która mówi, że „umów należy dotrzymywać”. Sąd uznał, że spółka nie zachowywała się lojalnie wobec swojego partnera, czyli Dariusza Tiger Michalczewskiego, a używanie oznaczenia Tiger przez FoodCare miało charakter zależny. - Nie można akceptować zachowania pozwanej spółki, która posługiwała się wizerunkiem boksera w kampanii promocyjnej, a następnie po zakończeniu umowy produkuje ten sam napój i twierdzi, że jego nazwa nie ma nic wspólnego z osobą powoda - stwierdził sąd.

Przegrana Tigera

Apelację od tego wyroku złożyła spółka pozwana. I sprawę wygrała w Sądzie Apelacyjnym, gdyż sąd ten uznał, że przydomek to nie dobro osobiste. Zdaniem sądu, umowa nie kreuje dobra osobistego, słowo Tiger nie stanowi wartości o społecznym znaczeniu i oznaczenie to można wykorzystać powszechnie.

Czytaj: Dariusz Michalczewski wygrał spór o napój "Tiger" przed sądem unijnym>>

Przydomek - według sądu II instancji - nie ma charakteru niematerialnego, charakterystycznego dla dóbr osobistych. Gdy tymczasem pseudonim ma swe źródło w niezbywalnej godności człowieka.  O ile bowiem pseudonim nadawany jest samodzielnie przez daną osobę, to przydomek nadają jej inne osoby. I tak np. przydomek Tiger przypisał po raz pierwszy Michalczewskiemu dziennikarz "Bild Zitung". Przydomek - jak twierdził sąd II instancji - nie przykrywa nazwiska, ale stawia się je obok, jak np. Krzysztof Diablo Włodarczyk.

Przydomek też łączy się z godnością

Z wyrokiem sądu II instancji nie zgodził się Dariusz Michalczewski. W skardze kasacyjnej jego pełnomocnicy twierdzili, że Sąd Apelacyjny w wyroku z 27 lipca 2018 r. naruszył prawo. Jak przekonywał pełnomocnik powoda, podział na przydomek i pseudonim to rozróżnienie archaiczne. Coraz częściej przydomkiem posługują się osoby publiczne - sportowcy i aktorzy, takie jak np. Cora Jackowska, Krzysztof Diablo Włodarczyk.

- Tiger przypisany został bokserowi, by określić że jest on waleczny - dodała adwokat Daria Wojtczak. - Sąd zbagatelizował fakt, że korzystna umowa powstała z powodu wcześniejszego powstania tych dóbr osobistych - dodała.

W opinii pozwanej spółki, którą reprezentowała adwokat Monika Strus-Wołos, pseudonim stosowany jest w celu ukrycia oficjalnych personaliów, natomiast przydomek stawiany jest obok nazwiska. Może kojarzyć się ze zwierzęciem lub innymi osobami. - Miłośnik golfa kojarzy słowo Tiger z mistrzem golfa - Tigerem Woodsem, kinomanom kojarzy się z serialem amerykańskim Tiger King - podała przykład mec. Strus-Wołos.

Przydomek nie zastępuje nazwiska

Sąd Najwyższy w wyroku z 23 października 2020 r. oddalił skargę kasacyjną Dariusza Michalczewskiego wniesioną od wyroku Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 27 listopada 2017 r.( sygn. akt I ACa 273/17).

Sędzia sprawozdawca Tomasz Szanciło powiedział, że podstawowym kryterium jest nierozerwalny związek wartości chronionej jako dobro z jednostką ludzką. Samej instytucji dóbr osobistych nie można traktować jako swoistego wentylu bezpieczeństwa i chronić za jej pomocą jakiekolwiek wartości istotnej dla danego człowieka; ochrona dóbr osobistych ma bowiem charakter wyjątkowy i katalogu dóbr nie można traktować w sposób rozszerzający. A komercjalizacja przydomku nie może decydował o uznaniu go za dobro.

- Przydomek nie jest dobrem osobistym, bo w przeciwieństwie do pseudonimu, stanowi element, który nie identyfikuje samodzielnie danej osoby, lecz występuje obok imienia i nazwiska stanowiąc określenie dopełniające - akcentował sędzia sprawozdawca Tomasz Szanciło. - Nie można zatem mówić o nierozerwalnym związku między przydomkiem a osobą, która go obrała - dodał.

Sąd Najwyższy w ustnych motywach – podzielając stanowisko prezentowane przez spółkę FoodCare wskazał, że słowo „tiger” jako przydomek Dariusza Michalczewskiego, nie zastępowało jego imienia i nazwiska, ale występowało obok nich w związku czym nie korzysta z ochrony prawnej należnej dobrom osobistym.

OPINIA

- Rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego oznacza, że Dariusz Michalczewski nie posiada wyłączności do używania słowa „tiger”, a obranie przez spółkę FoodCare w 2003 r. nazwy „Tiger” dla swojego napoju energetycznego nie stanowiło wykorzystania „pseudonimu” byłego boksera - uważa adwokat Agnieszka Trzaska-Śmieszek – partner kancelarii Kubas Kos Gałkowski. - Dariusz Michalczewski został zaangażowany przez FoodCare w 2003 r. do promowania produktów poprzez wykorzystanie gry słów – jednakowe brzmienie nazwy produktu oraz przydomka sportowego boksera miało wzmacniać przekaz marketingowy. Zresztą w ustnych motywach Sąd Najwyższy podkreślił, że powód nie jest wyłącznie uprawnionym do korzystania w przestrzeni publicznej z oznaczenia „TIGER”. Słowo „TIGER” nie jest wyłącznie przypisane do Dariusza Michalczewskiego.

Zapadłe dzisiaj rozstrzygnięcie jest pierwszym orzeczeniem dotyczącym okresu po zakończeniu współpracy między FoodCare a Dariuszem Michalczewskim i może mieć istotne znaczenie także dla innych pozostających w toku spraw, które dotyczą różnych aspektów sporu o nazwę „Tiger”. Przesądza ono bowiem, że posługiwanie się nazwą napojów energetycznych „Tiger” nie stanowi naruszenia dóbr osobistych Dariusza Michalczewskiego.

Mecenas Agnieszka Trzaska-Śmieszek przypomina, że pod koniec 2010 r. Dariusz Michalczewski nawiązał współpracę z Grupą Maspex Wadowice, która od tamtego czasu sprzedaje napoje energetyczne pod formalną nazwą „Dariusz TIGER Michalczewski”, które w obrocie funkcjonują po prostu jako napoje „Tiger”. Równocześnie, na przełomie 2010 i 2011 r. spółka FoodCare została zmuszona do zmiany nazwy swoich napojów (z „Tiger” na „Black”) oraz zaprzestania sprzedaży napojów „Tiger” z tej przyczyny, że Dariusz Michalczewski uznał, że to jemu przysługują prawa do nazwy napojów energetycznych „Tiger” i może on decydować o tym, kto je dystrybuuje.

Wyrok Sądu Najwyższego ma istotne znaczenie nie tylko w kontekście całego sporu o napoje „Tiger”, ale też dla praktyki w innych sprawach z zakresu ochrony dóbr osobistych.

Dariusz Tiger Michalczewski:

Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 23 października br. zajmował się marginalnym dla sprawy rozważaniem istoty „przydomku” vs „pseudonim”. Rozważania te mają wpływ na rozliczenia finansowe pomiędzy mną, jako właścicielem praw do oznaczenia Tiger, a Firmą FoodCare,  jako poprzednim licencjobiorcą tego oznaczenia, za okres czasu po zakończeniu współpracy z firmą FoodCare. Sąd analizował zapisy podpisanej w 2003 i 2005 roku umowy o współpracy pomiędzy nami, ważne dla ostatecznego rozstrzygnięcia kwestii roszczeń odszkodowawczych od FoodCare na moją rzecz. W tych sprawach trzeba cierpliwie poczekać do rozstrzygnięcia innych toczących się wciąż spraw sądowych. Dzisiejszy wyrok Sądu Najwyższego otwiera mi drogę do roszczeń odszkodowawczych z innych tytułów niż dobra osobiste i „przydomek”. Pozostaje on natomiast bez wpływu na ważność prawomocnych i ostatecznych wszystkich dotychczasowych wyroków dotyczących zakazu dla spółki FoodCare produkcji, dystrybucji i marketingu jakichkolwiek produktów z oznaczeniem Tiger. Nadal wyłącznie ja jestem uprawniony do korzystania z tego oznaczenia. Sytuacja rynkowa również nie ulega żadnej zmianie.

 

  


 

Sygnatura akt III CSK 134/18, wyrok z 23 października 2020 r.