Opinię taką uznany i ceniony ekspert z zakresu prawa autorskiego wyraził podczas zorganizowanego w poniedziałek 19 listopada w Krakowie spotkania, na którym promowana był jego nowa książka pt. "Ilustrowane_prawo-autorskie".

Na zdjęciu autor w środku, po lewej Leonard Neuger, emerytowany profesor Uniwersytetu Sztokholmskiego, przyjaciel prof. Markiewicza, po prawej Krzysztof Sobczak.

 


Zdaniem prof. Markiewicza, specjaliści z innych dziedzin prawa takich możliwości i takiej wyjątkowej szansy nie mają. - Fascynująca w tym prawie jest ta niesłychanie nieprecyzyjna granica pomiędzy tym, co jest sztuką, a co nią nie jest, co jest chronione, a co nie. To jest niedookreślone i tego według mnie nie można w żaden sposób jasnym i przejrzystym przepisem skategoryzować. A więc pozostaje tu zawsze ogromna swoboda dla oceniających, ale także dla sądów co do tego, jak rozstrzygać powstające na tym tle spory - mówił podczas spotkania z czytelnikami. I podkreślał, że jeżeli sądy działają w takich sprawach starannie, to można po pewnym czasie znaleźć pewną linię orzecznictwa, która próbuje wyznaczyć tę granicę pomiędzy tym, co jest, a co nie jest chronione.

Jednak mówiąc o orzecznictwie dotyczącym praw autorskich prof. Markiewicz zauważa, że w Polsce ta ochrona jest nadmiernie liberalna. - Przyznaje się ochronę dla "byle czego", dla dowolnych kilku słów tekstu, bez żadnej wartości artystycznej czy sensowności, albo czegoś, o czym można by uczciwie powiedzieć, że ma cechy indywidualnej twórczości - mówił.

Czytaj: Prof. Markiewicz: Prawo autorskie surowsze dla portali, łagodniejsze dla internautów>>

Jak mówił autor książki, czasem wystarczy prymitywny rysunek czy banalny zestaw słów, który od razu jest uznawany jako utwór. Bo jako kryterium bierze się pod uwagę, czy jest mało prawdopodobne, aby ktoś inny stworzył coś identycznego. -Tyle, że to nie wystarczy, według mnie, do oceny, że wówczas istnieje utwór – chroniony prawami wyłącznymi. W Stanach Zjednoczonych np. uznano za utwór  prosty napis na butelce leku - instrukcję jego zażywania. Podobne kuriozalne przykłady mamy i na polskim podwórku - za utwór uznano u nas produkt ubezpieczeniowy. Inne polskie orzeczenie (i to Sądu Najwyższego) dotyczyło znicza – chodziło o jego kształt – bardzo typowy: prosty, czerwony, podobny do słoika. Klasyczny znicz, który można kupić na każdym straganie przy cmentarzu. Przyjęto , że to utwór chroniony prawem autorskim. Gdyby iść tym śladem, trzeba by uznać, że producenci dżemów naruszają prawa autorskie pakując je do słoików prawie identycznych, jak kształt tych zniczy - mówił prof. Markiewicz. 

Jego zdaniem celowe  byłoby zaproponowanie nowych kryteriów utworu, by ograniczyć zalew utworami, które ze względu na niską wartość dla społeczeństwa nie powinny być chronione.  Powinien nim być tylko nowy przedmiotowo, zamiast – jak dotychczas -  tylko subiektywnie nowy, nieoczywisty lub o istotnym poziomie twórczym (znaczący kulturowo) rezultat. - Ale dla uzyskania takich modyfikacji konieczna byłaby zmiana prawa autorskiego i to nie tylko polskiego podkreśla prof. Markiewicz. 

Jednak przyznaje, że wprowadzenie tego typu zmian nie będzie łatwe, ponieważ prawo autorskie ciągle pozostaje w tyle za przemianami, społecznymi, kulturowymi i technologicznymi. - To jest taka pogoń za tymi przemianami, ale bez realnej możliwości ich dogonienia - mówi. - Bo przecież postęp technologiczny i pomysłowość ludzka będą zawsze z przodu. Prawo autorskie próbuje za tym nadążać, ale raczej nigdy nie dojdzie do takiej spójnej regulacji - podkreślił.

                                                                   Ilustrowane prawo autorskie Ryszard Markiewicz