Propozycja posłów PiS, Konfederacji i PSL dotyczyła art. 7 ustawy o ochronie zwierząt. Przypomnijmy, zgodnie z nim "w przypadkach niecierpiących zwłoki, gdy dalsze pozostawanie zwierzęcia u dotychczasowego właściciela lub opiekuna zagraża jego życiu lub zdrowiu, policjant, strażnik gminny lub upoważniony przedstawiciel organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, odbiera mu zwierzę, zawiadamiając o tym niezwłocznie wójta (burmistrza, prezydenta miasta), celem podjęcia decyzji w przedmiocie odebrania zwierzęcia".
Jak zwracają uwagę aktywiści - służby zazwyczaj w takich przypadkach nie reagują lub reagują z opóźnieniem - to efekt choćby problemów kadrowych. Niemal cały ciężar interwencji spada więc na organizacje, które najpierw ratują zwierze, a potem załatwiają formalności. Pomysłodawcy nowego przepisu chcieli by było na odwrót, czyli odebranie interwencyjne zwierzęcia mogłoby nastąpić dopiero po zgodzie pracownika powiatowej inspekcji weterynaryjnej. A to może oznaczać czekanie nawet kilka dni - w okresie świąt, czy do następnego dnia, gdy pomoc potrzebna jest w godzinach popołudniowych.
Sprawdź w LEX: Kto zajmuje się sprawą wypłacenia odszkodowania za szkody wyrządzone przez zające? >
- Takie podejście w praktyce dąży do zlikwidowania trybu interwencyjnego, który i tak stosowany jest w sytuacjach, gdy nie ma innej możliwości na uratowanie, czy pomoc zwierzętom - podkreślają rozmówcy portalu.
Czytaj: Bat na ekologów pod płaszczykiem walki z ASF>>
Nie ma mowy o samowoli - jest ratowanie życia
Jaka jest skala problemu? Statystyki w tym zakresie nie są prowadzone, według danych organizacji rocznie może być jednak w trybie interwencyjnym odbieranych nawet kilka tysięcy zwierząt - począwszy od psów i kotów, skończywszy na np. koniach.
Co istotne, takie akcje prowadzone są - jak mówi w rozmowie z Prawo.pl Cezary Wyszyński z Fundacji Viva - w ostateczności, gdy sytuacja zwierząt jest bardzo zła i gdy nie ma innej możliwości na jej poprawienie. Bo - jak przyznają aktywiści - bywa też tak, że właściciel nie ma odpowiedniej wiedzy o tym jak opiekować się zwierzętami lub nie ma wystarczających środków finansowych. Wtedy - jak mówią - wystarczy wsparcie. - Obecnie po odebraniu zwierzęcia organizacja musi złożyć wniosek do wójta albo burmistrza o tymczasowy odbiór zwierzęcia. Następuje postępowanie administracyjne, w którym weryfikowana jest zasadność naszego działania - mówi Wyszyński.
Sprawdź w LEX: Czy wójt na podstawie opinii policji może zarządzić czasowe odebranie zwierzęcia właścicielowi? >
Także adwokat Karolina Kuszlewicz, które na co dzień zajmuje się prawami zwierząt podkreśla, że nie ma mowy o samowoli organizacji w tym zakresie. - Każde interwencyjne odebranie zwierzęcia musi następnie zostać zgłoszone do urzędu gminy i zatwierdzone w postępowaniu administracyjnym. Badania przeprowadzone przez Fundację Czarna Owca Pana Kota wskazują, że ponad 80 proc. tych sytuacji jest zatwierdzana, a zatem zdecydowana większość w ocenie organów administracji publicznej jest uzasadniona - mówi.
Czytaj: Zwierzęta odzyskują głos, gorzej z ochroną ich praw>>
I podaje konkretny przykład zastosowania trybu interwencyjnego: pies przykuty do łańcucha zimą, z prowizoryczną budą, w misce zamarznięta woda, pożywienia brak, zwierzę wycieńczone, zbliża się noc ze spadkiem temperatury, a właściciele nie zamierzają w żaden sposób mu pomóc. - Wtedy działa się interwencyjnie. Przepisy mówią, że organizacja społeczna, której statutowym celem jest ochrona zwierząt odbiera w takiej sytuacji cierpiące zwierze. To kwestia ratowania życia lub zdrowia, a nie widzimisię animalsów - wskazuje adwokatka.
Sprawdź w LEX: Kto powinien zająć się nielegalną hodowlą gołębi? >
Jeśli nie aktywiści, to kto?
Prawnicy i organizacje zwracają uwagę, że w Polsce brak jest systemowego wsparcia dla zwierząt ze strony służb. Innymi słowy jeśli aktywiści nie mogliby w tym zakresie pomagać, powstałaby luka, której nie miałby kto wypełnić - mówią.
- To również jest powód tak dużego obciążenia pracą organizacji prozwierzęcych. To wciąż 3 sektor przeprowadza interwencje, monitoruje stan zwierząt, czasem udziela pomocy nieudolnym opiekunom, by w ten sposób poprawić sytuację danego zwierzęcia, składa zawiadomienia o przestępstwach, zażalenia, działa w charakterze pokrzywdzonego, a potem oskarżyciela posiłkowego - mówi Kuszlewicz.
I dodaje, że zwierzęta ze strony państwa są kompletnie niedoreprezentowane na każdym z poziomów. - Co prawda w niektórych miejscowościach działają ekopatrole i to naprawdę dobrze, jak np. w Toruniu, ale odbywa się to w ramach straży miejskiej, która nie wszędzie jest - mówi. W jej ocenie istnieje potrzeba utworzenia specjalnej policji dla zwierząt, która podlegałaby pod ministra właściwemu ds. wewnętrznych.
Wątpliwości w tym zakresie mają jednak sami aktywiści. - Idea utworzenia służby, która odpowiadałaby za takie interwencje wydaje się być słuszna, ale jak zwykle istotne będą szczegóły, a konkretnie, w mojej ocenie, koszty działania i możliwości kadrowe. Ponieważ ludzie są podstawą w tych sprawach, a jeśli rozważamy takie rozwiązanie to trzeba mówić o kilkuset etatach w kraju i kosztach leczenia zwierząt. Bo przecież one są odbierane w złym stanie, wymagają często specjalistycznego leczenia – mówi Wyszyński.
Jak dodaje, jest też kolejny problem – czyli to gdzie zwierzęta odbierane przez specjalną służbę miałyby trafiać. –Jeśli do schronisk to też trzeba się do tego przygotować. Bo generalnie schroniska są przepełnione. To z kolei jest efektem dużej bezdomności zwierząt w Polsce i nieuregulowania kwestii, o które apelujemy od lat: czyli wprowadzenia obowiązkowego czipowania, czy sterylizacji – mówi.
Sprawdź w LEX: Kto ma zabezpieczyć psa, którego właściciel trafia do więzienia? >
Więcej uprawnień dla organizacji prozwierzęcych
W ocenie obrońców praw zwierząt zmiany - w zakresie systemu ochrony zwierząt - powinny iść w kilku kierunkach. Po pierwsze powinny zostać wzmocnione uprawnienia organizacji, które na co dzień zajmują się ich wspieraniem i ratowaniem.
- Mamy za małe zasoby kadrowe, a do tego dochodzą kwestie finansowe. Pomoc organizacji opiera się na zbiórkach. Mam też na myśli zwiększenie naszych kompetencji, wzorem innych państw. Choćby w zakresie możliwości nakładania mandatów – mówi Cezary Wyszyński. I dodaje, że ważne byłoby też zwiększenie zakresu szkoleń aktywistów. Tak by były bardziej szczegółowe.
Karolina Kuszlewicz podkreśla natomiast, że w Polsce brakuje systemu prawnej ochrony zwierząt. - Regulacje są fragmentaryczne, niespójne ze sobą, a nawet czasem absurdalne, jak stosowanie do zwierząt przepisów Kodeksu cywilnego dotyczących terminów nabycia własności rzeczy znalezionej. To zasadniczo 2 lata, co oznacza tak naprawdę niepewność dla osoby, która postanawia dać zwierzęciu opiekę w swoim domu. Takie przypadki można mnożyć - mówi adwokatka.
Sprawdź w LEX: Kto prowadzi nadzór nad hotelami dla zwierząt? >
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.