Rozpoczęte 11 września ostatnie w tej kadencji posiedzenie zaplanowane było na trzy dni i miało zakończyć się w piątek. Tymczasem we wtorek wieczorem prezydium Sejmu podjęło decyzję, że posiedzenie zostanie przerwane i kontynuowane będzie w dniach 15-16 października. Jak informował już we wtorek wicemarszałek Ryszard Terlecki, w środę mają być zrealizowane te punkty harmonogramu, które były zaplanowane na ten dzień, a te z czwartku i piątku właśnie w dniach 15-16 października.

Czytaj: Sejm ma obradować jeszcze po wyborach >>


Opozycja pyta o intencje 

Opozycja nie daje temu wiary, czemu wyraz dał m.in. poseł Stanisław Tyszka (Kukiz'15).  - To sytuacja bez precedensu, złamanie obyczaju. Nie było jeszcze takiej sytuacji. Wygląda na to, że PiS wie z wewnętrznych sondaży, że przegra wybory i chce po 13 października przepchnąć jakieś nowe kontrowersyjne projekty, zabezpieczające ich interesy polityczne - skomentował. - Przerwanie obrad przez Sejm i wznowienie ich w starym składzie już po wyborach nie wróży nic dobrego; to jakiś ukryty plan PiS - dodała kandydatka KO na premiera Małgorzata Kidawa-Błońska.
Przerwa w posiedzeniu Sejmu i jego kontynuacja po wyborach jest bezzasadna i rodzi pytania. Niech rządzący powiedzą, czy zaraz po wyborach chcą dokonać jakichś zmian, o których teraz nie chcą mówić, bo mogłoby to wpłynąć na ich wynik wyborczy - stwierdził w środę szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.

Nie będzie żadnych nowości?

W środę rano odniosła się do tego marszałek Sejmu Elżbieta Witek. - Nie będzie żadnych zmian w harmonogramie prac Sejmu na 15 i 16 października, nie będą wprowadzone żadne nowe propozycje, nie będziemy niczego nagle wprowadzać, trzymamy się harmonogramu - zadeklarowała. I dodała, że przerwanie posiedzenia "to nie jest nic nadzwyczajnego". - To jest zgodne z prawem, zgodne z regulaminem i nie dotyczy tego, że chcielibyśmy wprowadzić coś nowego. Porządek jest znany. Następuje tylko przerwa i kontynuacja 15 i 16 października - zapewniła.

Marszałek wyjaśniła, że decyzja o przerwie w posiedzeniu to efekt prośby klubu PiS. Powiedziała, że nie była ona sformułowana na piśmie. - Była prośba o przesunięcie tych dwóch dni na termin po wyborach i zostawienie jednego dnia. Kampania wyborcza jest też krótka, posłowie chcą być między swoimi wyborcami, bo im służą, więc być może to jest uzasadnienie - powiedziała Elżbieta Witek podczas konferencji prasowej w środę rano.

Małgorzata Kidawa-Błońska nie wierzy w argument o krótkiej kampanii. - Ja w to nie wierzę, bo takich rzeczy się nie robi. To znaczy, że PiS ma jakiś ukryty plan: albo nie wierzy w wyniki pozytywne dla nich wyborów i chce się zabezpieczyć, albo chce przygotować jeszcze jakąś ustawę, która w normalny sposób nie byłaby w stanie być przegłosowana. Na pewno nie wróży to nic dobrego - oceniła.

 


Spóźnione projekty do uchwalenia?

Wyjaśnienia marszałek Sejmu nie zamykają jednak dyskusji wokół tej decyzji jej skutków. Jako jedno z wyjaśnień stojących za nią motywacji wymienia się chęć doprowadzenia do końca prac legislacyjnych nad ustawami, które Sejm ma uchwalić na ostatnim posiedzeniu w tej kadencji. A są wśród nich m.in. takie projekty jak nowe Prawo zamówień publicznych, nowe prawo farmaceutyczne czy zmiany w zasadach naliczania zakładowego funduszu świadczeń socjalnych jeszcze w tym roku. Jeśli te i wiele innych ustaw zostaną uchwalone na środowej części posiedzenia, to mogą one jeszcze być przyjęte na zaplanowanym na dni 25-27 września ostatnim w tej kadencji posiedzeniu Senatu. Jeśli Senat przyjmie te ustawy bez poprawek, to proces  legislacyjny zostanie zakończony, ale problem będzie jeśli któraś z tych ustaw miałaby wrócić z poprawkami do Sejmu. Jeśli Sejm ich nie rozpatrzy i nie przyjmie lub odrzuci, cały wysiłek pójdzie na marne, a projekt, zgodnie z zasadą dyskontynuacji trafi do kosza.

W tym kontekście zaplanowany na październik dalszy ciąg ostatniego posiedzenia Sejmu może stworzyć szansę na sfinalizowanie prac nad niektórymi szczególnie oczekiwanymi regulacjami. Ale czas pokaże, czy tylko temu ma służyć ten bez precedensu manewr z przełożeniem części posiedzenia na czas, gdy będzie już wybrany nowy Sejm.