Mieszkaniec Lublina oskarżył emerytowanego księdza profesora z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego o molestowanie seksualne w latach 1986-1994. Twierdził, że kiedy skończył 13 lat, ksiądz, który był przyjacielem rodziny, zgwałcił go. Przekonywał, że te traumatyczne wydarzenia odbiły się na jego psychice i seksualności. Podjął nawet próbę samobójczą.

W 2014 roku swoje przeżycia opisał w liście do lubelskiej kurii. Skierował też zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do prokuratury (sprawę umorzono z powodu przedawnienia) oraz do sądu cywilnego, domagając się od duchownego oraz Archidiecezji Lubelskiej 500 tys. złotych zadośćuczynienia.

Ksiądz wszystkiemu zaprzeczał. Jednak biegła sądowa seksuolog, która na wniosek kurii wydała opinię w tej sprawie, potwierdziła zachowania księdza.

W grudniu 2014 roku Sąd Okręgowy w Lublinie oddalił powództwo o zadośćuczynienie finansowe z powodu przedawnienia się roszczeń. Wyrok utrzymał w mocy sąd apelacyjny.

 


Ksiądz molestował jako „osoba prywatna”

Molestowany mężczyzna wytoczył nowy proces - o przeprosiny. Sąd Okręgowy w Lublinie uznał, że 86-letni dziś ksiądz, naruszył w latach 1986-1994 dobra osobiste powoda w postaci godności i nietykalności cielesnej. Nakazał pozwanemu, aby przeprosił 39-letniego pokrzywdzonego listownie. Z treści oświadczenia, jakiego żądał powód, sąd usunął jednak fragment mówiący o tym, że czynów tych pozwany dopuścił się pełniąc posługę kapłańską. Sąd oddalił jednocześnie roszczenie wobec Archidiecezji Lubelskiej.

Sąd uznał, że pozwany ksiądz dopuścił się zachowań jako osoba prywatna, wykorzystując osobistą zażyłość i wieloletnią prywatną przyjaźń z rodzicami powoda. Nigdy nie występował w tym kontekście w roli kapłana, ani nie doprowadzał pokrzywdzonego do poddania się innym czynnościom seksualnym w trakcie czynności związanych z posługą kapłańską czy piastowanym stanowiskiem nauczyciela akademickiego. Sąd podniósł, że obowiązek naprawienia wyrządzonej czynem niedozwolonym szkody spoczywa w szczególności na tej osobie, która zawinionym własnym działem wyrządziła szkodę.

Czytaj: Nawet 30 lat za pedofilię, wyższe kary dla pedofilów-opiekunów dziecka >>

 

Kiedy za księdza odpowiada kościół

Sad wskazał, że w ściśle określonych sytuacjach kościół (diecezja lub archidiecezja) może odpowiadać za winę własną na zasadzie art. 415 c kodeksu cywilnego. Sytuacja taka może mieć miejsce tylko wtedy, gdy Kościół wiedział lub powinien był wiedzieć o nadużyciach seksualnych, dokonywanych przez księdza, tolerował je lub ukrywał, albo też zaniechał podjęcia skutecznych działań, jakie zniweczyłby takie postępowanie.

Sąd podniósł, że sam powód zeznał, że do 2014 roku nie zgłosił nigdzie faktu, że pozwany ksiądz dopuszczał się wobec niego zachowań naruszających jego dobra osobiste, które można byłoby zakwalifikować jako molestowanie seksualne. Przyznał, ze nikomu poza matką, której zwierzył się dopiero jako osoba dorosła, o tym nie opowiadał.

Nie dowiódł więc, że w tej sprawie diecezja lub archidiecezja miała w latach 1986-94 jakiekolwiek informacje o skłonnościach seksualnych pozwanego, które tolerowała lub ukrywała. Tym bardziej, że oficjalne zgłoszenie jakiego powód dokonał do Kurii Lubelskiej w piśmie z 24 lutego 2014 r., natychmiast poskutkowało wszczęciem postępowania kanonicznego i spowodowało przekazanie sprawy do Stolicy Apostolskiej.

 

Ksiądz ma zakaz jakichkolwiek publicznych wystąpień

Kongregacja Nauki i Wiary zaproponowała aby arcybiskup wezwał emerytowanego duchownego do podjęcia intensywnej modlitwy i pokuty, czego istotnym elementem będzie powstrzymanie się od jakiejkolwiek publicznej aktywności: wystąpień, publikowania tekstów., celebrowania, koncelebrowania mszy świętej i głoszenia homilii poza miejscem zamieszkania – domu księży emerytów. Ponadto, w miejscu zamieszkania ma powstrzymywać się od przewodniczenia koncelebry i głoszenia homilii. – Inne elementy mają charakter duchowy. Odprawienie każdego roku tygodniowych rekolekcji zamkniętych oraz comiesięczne odprawienie mszy Świętej w intencji ofiar przemocy seksualnej w środowiskach kościelnych. Tych elementów duchowych jest wiele - mówi ks. dr Adam Jaszcz, rzecznik prasowy Archidiecezji Lubelskiej.

Stolica Apostolska ze względu na podeszły wiek księdza nie zdecydowała się na wydalenie duchownego ze stanu duchowego. Jeszcze przed orzeczeniem Stolicy Apostolskiej arcybiskup Stanisław Budzik przeprosił w prywatnej rozmowie przeprosił powoda za czyny jakie dopuścił się wobec niego pozwany ksiądz.

 

Kościół nie odpowiada za wszystkie działania księży

Sąd uznał więc, że Archidiecezja Lubelska nie ponosi odpowiedzialności za szkodę powstałą z winy organy tj. na podstawie art. 416 k.c. Warunkiem  odpowiedzialności za czyny prawne i faktyczne są bowiem działania i zaniechania tylko tych organów, które taką szkodę wyrządziły.

Aby można było przepisać skutki zachowań pozwanej archidiecezji należało udowodnić że:

  • pozwany ksiądz był powołany jako piastun organu i szkoda powstała w związku z jego działaniem w ramach tego organu,
  • pozwany podejmował swoje działania jako organ osoby prawnej i w ramach jego uprawnień, a za te zachowania można przypisać mu winę,
  • między czynnością pozwanego działającego jako organu osoby prawnej i szkodą zachodzi związek przyczynowy.

Tych przesłanek nie udowodniono.

Sąd Okręgowy ocenił, że stosunek podwładności pozwanego jako osoby duchownej w ramach wyodrębnionej i samodzielnej prawnie struktury kościoła rzymskokatolickiego, nie obejmował wszystkich sfer jego życia. Sąd nie podzielił stanowiska powoda, że atrybuty osoby duchownej w postaci sutanny i koloratki w każdym przypadku przesądzają o odpowiedzialności całego Kościoła, którego taki kapłan jest reprezentantem wyłącznie w sferze duchownej (religijnej). Zdaniem sądu, inne rozumienie byłoby absurdem i prowadziłoby do wniosku, że archidiecezja odpowiada także za wykroczenie drogowe popełniane przez księży.

Nadto duże znaczenie ma fakt, że do spotkań, w których pozwany dokonywał czynów niedozwolonych, dochodziło na gruncie osobistym, w żaden sposób niepowiązanym z pełnioną przez niego funkcją czy wykonywanym zawodem kapłana kościoła rzymskokatolickiego, podległego w zakresie sprawowanej posługi zwierzchnictwu arcybiskupa.

 

Trzeba udowodnić winy w wyborze na kapłana

Sąd uznał, że archidiecezja nie może odpowiadać także na podstawie art. 429 kodeksu cywilnego tzw. winy w wyborze. Czyli potencjalnie starannego wyboru kandydata już przy przyjmowaniu do seminarium duchownego, wyświęcenia księdza czy skierowania do określonej parafii przez zweryfikowanie czy kandydat nie ma pewnych przyzwyczajeń lub skłonności, które mogą narazić osobę trzecią na szkodę.  Przesłanki odpowiedzialności na podstawie tego przepisu obejmują winę powierzającego wykonanie czynności i uprawnienia osoby, której powierzono wykonanie czynności do samodzielnego działania, a także związek funkcjonalny szkody ze sposobem wykonania działania. W tym przypadku nie udowodniono w ogóle związku przyczynowego między powierzeniem czynności kapłańskiej a wyrządzeniem przez sprawcę szkody.

Nie można również archidiecezji przepisać odpowiedzialności z art. 430 k.c. Odpowiedzialność przełożonego wchodzi w grę tylko wtedy, gdy szkoda jest w jakiś sposób powiązana z działalnością podwładnego prowadzoną w interesie zwierzchnika, a nie wykonywana w interesie bezpośredniego sprawcy. Przypisanie odpowiedzialności pozwanej, zgodnie ze wskazaną koncepcją tzw. ryzyka, nie jest możliwa również bez przeprowadzenia analizy indywidualnego przypadku.

W tej sprawie ustalono, że pozwany dopuszczał się naruszeń, jako osoba prywatna tzw. zwykły obywatel w celu osobistym, uzyskania satysfakcji seksualnej. Fakt bycia księdzem nie umożliwiał mu wyrządzenia szkody. Nie wykorzystywał swojej pozycji jako księdza, nie odwoływał się do swego autorytetu naukowca posiadającego tytuł profesora, dopuszczał się określonych zachowań w ramach relacji towarzyskich, a nie religijnych. Wtedy, gdy nadarzyła się ku temu okazja.

Sąd nie dopatrzył się żadnego związku między zachowaniem pozwanego a czynnościami powierzonymi mu do wykonania, jako osobie duchownej przez Archidiecezję Lubelską.

 

Ksiądz jest księdzem nawet, kiedy molestuje

Sąd Apelacyjny w Lublinie zmienił wyrok odnośnie treści przeprosin dodając do oświadczenia fragment „a których dopuściłem się pełniąc posługę kapłańską” (zgodnie z wnioskiem powoda).

Sąd wytknął, że to była niedozwolona ingerencja sądu okręgowego w treść żądanych przeprosin, która zmieniałaby wymowę i kontekst przeprosin, pomijając sposób działania sprawcy naruszenia dobra osobistego.

Sąd stwierdził, że pozwany był wprawdzie jak każdy człowiek osobą fizyczną,  jednak w tej sprawie istotne jest to, że jego rola w życiu powoda ściśle wiązała się z pełnioną funkcją kapłana. Jego autorytetem i zaufaniem przez głęboko wierzącą rodzinę powoda. Rodzice mieli wiarę, że jego autorytet moralny jako księdza, wyklucza powstanie jakichkolwiek nieprawidłowości w relacji z małoletnim powodem.

Nie ma przy tym znaczenia, że do molestowania doszło poza czasem i miejscem wykonywania przez księdza posługi kapłańskiej np. odprawienia mszy. Przeciwnie sąd podzielił twierdzenia wyrażone w apelacji poszkodowanego, że obowiązki księdza nie są ograniczone miejsce i czasem, a ksiądz z racji wypełniania szczególnego powołania do służby społecznej cały czas jest na tej służbie, pełniąc swoją posługę kapłańską.

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Lublinie z 6 marca 2019 r. sygn. akt I ACa 263/18

..............

We wtorek 14 maja br. poinformowano, że  ks. Walerian S., emerytowany prof. KUL, przeprosił za "naruszenie (...) godności oraz nietykalności cielesnej" w latach 1986–1994 Piotra Halliopa.  - Przepraszam Piotra Halliopa za naruszenie jego dóbr osobistych w postaci godności oraz nietykalności cielesnej, które nastąpiły w latach 1986–1994, a których dopuściłem się pełniąc posługę kapłańską – napisał emerytowany profesor KUL. - Otrzymałem przeprosiny listem poleconym na mój adres, zgodnie z tym, co zasądził sąd – poinformował Halliop.