Bon turystyczny o wartości 1000 zł ma przysługiwać osobom zatrudnionym na podstawie umowy o pracę – poinformowała w połowie maja Jadwiga Emilewicz, wicepremier i minister rozwoju. Wczoraj w tej sprawie spotkała się z prezydentem Andrzejem Dudą. Ministerstwo Rozwoju pytane o szczegóły projektu i datę jego ogłoszenia, nie odpowiada.

Jak ustaliło Prawo.pl, podczas prac nad rozwiązaniami wprowadzane zostały jednak zmiany - główna dotyczy kryterium dochodowego. Niestety nie zmieniają się pozostałe założenia programu, co z kolei krytykują organizacje turystyczne.

Czytaj również: Czy będą kolonie i obozy latem 2020 >>

 

Rząd zmienia kryterium dochodowe

- Z ostatnich ustaleń wynika, że kwotą uprawniającą do bonu turystycznego będzie 3 tys. złotych na członka rodziny. Brana będzie pod uwagę podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne. Nadal będzie to dotyczyć osób, które mają podpisane umowy, a pracodawca będzie musiał do bonu się dorzucić - mówi rozmówca Prawo.pl ze źródeł zbliżonych do rządu. Dodaje równocześnie, że prace nad projektem ustawy nadal trwają. Nadzoruje je Andrzej Gut-Mostowy, wiceminister rozwoju.

Czytaj w LEX: Co powinien zrobić pracodawca jeśli u pracownika stwierdzono koronawirusa? >

O bon - zgodnie z obecną wersją projektu - będzie można występować tak jak o świadczenie "Dobry Start" czy 500 plus - z wykorzystaniem ePUAP-u i poprzez m.in. bankowość elektroniczną. Na tym etapie prac nie jest rozważane dodatkowe potwierdzenie dochodów osoby, które się o bon będzie starać. - Plany są takie, że rozwiązanie zacznie obowiązywać od 1 lipca i będzie można z niego skorzystać przez  rok – dodaje.

W połowie maja Jadwiga Emilewicz mówiła, że bon będzie dla tych, których dochody nie przekraczają przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce (ok. 5200 zł brutto, a 3 700 zł na rękę).

Zobacz procedurę w LEX: Rozpoznawanie spraw w postępowaniach cywilnych w okresie stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii ogłoszonego w związku z COVID-19 >

 


Bon tylko dla pracowników, a do wakacji musi się dołożyć pracodawca

Zgodnie z założeniami przedstawianymi przez Jadwigę Emilewicz państwo ma zapewnić 900 zł zł, a resztę – 10 proc. - ma dopłacić pracodawca. To nie podoba się organizacjom zrzeszającym pracodawców. Eksperci Konfederacji Lewiatan i Pracodawców RP zwracają uwagę, że bon będzie kolejnym obciążeniem zwiększającym koszty zatrudnienia. Z kolei zdaniem Adama Abramowicza, rzecznika małych i średnich przedsiębiorców, bon ten powinien przysługiwać każdemu obywatelowi, który płaci w Polsce podatki. Niezależnie od tego, czy odprowadzane są one od umowy o pracę, umowy cywilnoprawnej, emerytury czy też – tak jak przedsiębiorca - samodzielnie z tytułu prowadzonej działalności gospodarczej. - Świadczenie nie powinno  być także uzależnione od wysokości dochodu – pisze Abramowicz w liście do wicepremier Emilewicz. 

Zobacz w LEX: Świadczenia na rzecz pracowników w czasach pandemii koronawirusa – szkolenie online >

Jak i gdzie będzie można zrealizować bon

Bon ma za zadanie wspierać wyłącznie polską turystykę. Ma mieć formę elektronicznej karty prepaid-owej, którą będzie można zrealizować w obiekcie noclegowym, począwszy od agroturystyki, pensjonatów, kończąc na hotelach, lub w biurach turystycznych, agencjach turystycznych i u touroperatorów, którzy będą mogli pakietować pewne usługi turystyczne. To oznacza, że będzie go można zrealizować tylko w kraju, płacąc za hotel lub inne miejsce noclegowe, wycieczkę czy usługi przewodnika lokalnego, wejścia do muzeów itd. Te zasady z kolei nie podobają się Stowarzyszeniu Polish Outdoor Group, które zrzesza producentów i wypożyczalnie sprzętu sportowego, odzieży i akcesoriów turystycznych, instruktorów. – Odnosimy wrażenie, że rząd skupia się na turystyce wypoczynkowej, zakładając wsparcie dla operatorów bazy noclegowej, zapominając o turystyce kwalifikowanej, np. kajakowej, rowerowej, narciarskiej. Ona jest ważnym elementem całej branży turystycznej. Dlatego rekomendujemy otworzenie katalogu firm, w których możliwa będzie realizacja bonu – czytamy w stanowisku stowarzyszenia.

Alina Dybaś-Grabowska, prezes Turystycznej Organizacji Otwartej zrzeszającej 740 członków, ma jeszcze inne zastrzeżenia. – Po pierwsze projekt nie jest w ogóle konsultowany z branżą. Po drugie turystyka nie ogranicza się do tej krajowej. Jest jeszcze turystyka zagraniczna, a  polscy touroperatorzy, piloci, przewodnicy płacą podatki w Polsce i też powinni mieć szansę skorzystania z programu. Tymczasem bon jest tylko pod turystykę krajową – tłumaczy prezes Dybaś-Grabowska. Pod postem o programie na facebookowym profilu ministra Andrzeja Guta-Mostowego na Facebooku są aż 173 komentarze, większość krytyczna. Ich autorami są przewodnicy, piloci, rezydenci.

Wszyscy czekają na ostateczny projekt

Prezes Dybaś-Grabowska zauważa też, że bon ma być w formie plastikowej karty, którą trzeba wyprodukować, co niesie koszty. - My proponowaliśmy, by bon miał formę ulgi w podatkach - dodaje. Jak napisał 26 maja portal cashless.pl wersja projektu ustawy do której dotarł, zakłada, że bon ma mieć formę czeku , który można byłoby wykorzystać u usługodawcy znajdującego się w bazie Polskiej Organizacji Turystycznej. - To z założenia wyklucza dużą ilość podmiotów i jest niesprawiedliwe. Na chwilę obecną nie ma jednak dokumentu, na bazie którego możemy się oprzeć i konsultować ostateczne opinie - podkreśla Alina Dybaś-Grabowska. Ponadto na wdrożenie takiego systemu, potrzeba co najmniej kilka miesięcy, a bon na ruszyć od 1 lipca. Z informacji cashless.pl wynika, też, że bon miałby być dla wszystkich, ale w wysokości 250 zł. Nasze źródło nie potwierdza tej informacji. Rząd szacuje, że budżet państwa na bon turystyczny przeznaczy 7 miliardów złotych.