Fijo ma uraz kręgosłupa i paraliż tylnych łap. Będzie już zawsze niepełnoprawny. Jeśli wyrok się uprawomocni jego oprawca będzie musiał zapłacić też ok. 28 tysięcy złotych na konto Fundacji dla Szczeniąt Judyta. Większość, bo aż 25 tysięcy to koszty leczenia psa.

W połowie marca zapadł inny ważny wyrok (również nieprawomocnie) dotyczący maltretowania zwierząt. Sąd Rejonowy w Krotoszynie skazał na trzy miesiące więzienia handlarza karpi, który żyjące ryby kładł na urządzeniu przypominającym gilotynę, a następnie ucinał im głowy za pomocą tępego ostrza. 

 


Małe kroki ale zmiany widać

Jak mówi w rozmowie z Prawo.pl Anna Zielińska, członek zarządu Fundacji Viva, zmiana w podejściu sędziów i prokuratorów zaczyna być dostrzegalna. Dodaje, że jest to też efekt reakcji opinii publicznej - często w takich sprawach bardzo zdecydowanej.  - Pomału dociera do sędziów, że faktycznie znęcanie się nad zwierzętami jest takim samym przewinieniem i tak samo należy je egzekwować jak wszystkie inne wykroczenia i przestępstwa. Ważne jest też podejście społeczne, to że potępiamy tego typu działania. To też prowadzi do takich wyroków – mówi.

Przypomina, że przygotowany został poradnik dla sędziów i prokuratorów - "Ustawa o ochronie zwierząt - informator prawny dla praktyków", pod patronatem Ministerstwa Sprawiedliwości.  

Czytaj: Prawa zwierząt - są kary i... bariery w sądach i prokuraturach>>

– Daje jaśniejszą wiedzę na temat tego jak w danych sprawach np. orzekają inne sądy, jakie są możliwości, specyfika takich spraw oraz orzecznictwo w podobnych sprawach prowadzonych w innych sądach – mówi Zielińska. 

Na znaczenie tego jak na takie sprawy reaguje społeczeństwo zwraca też uwagę adwokat Katarzyna Topczewska, autorka poradnika, pełnomocnik Fundacji Judyta w sprawie Fijo. - Coraz ostrzej reagujemy na przypadki bestialskiego znęcania się nad zwierzętami. I widać było to też w sprawie Fijo.  Podejrzanego – za którym pierwszy raz w historii wydano list gończy – szukała cała Polska. Ludzie reagowali, dzwonili.  Generalnie widać, że są za wyższymi karami za znęcanie się nad zwierzętami.  I to też – nie ukrywajmy – wpływa na decyzje sądów - mówi. 

Kary ważne, ich nieuchronność - najważniejsza 

Od kwietnia ubiegłego roku obowiązują wyższe kary za znęcanie się nad zwierzętami. Za ich zabicie grozi do 3 lat więzienia, a w przypadku szczególnego okrucieństwa - 5 lat. Prawnicy podkreślają, że zaostrzenie kar ma znaczenie, najważniejsze jest jednak by były nieuchronne. 

- Oczywiście, że uważam, że kary są zbyt niskie i uważam, że to zagrożenie ustawowe powinno być jeszcze wyższe. Są to czyny o bardzo dużej szkodliwości społecznej, znacznie wyższej niż kradzież – a kary w tej chwili są zrównane - mówi Topczewska.  Dodaje, że "zdrowie i wolność od cierpienia zwierząt powinna być dobrem znaczenie lepiej chronionym niż mienie".

- Z drugiej strony nawet najwyższe kary nam nic nie dadzą jeśli sądy nie zaczną ich stosować, bo najważniejsza jest nie wysokość kary ale jej nieuchronność. Sprawca musi wiedzieć, że kara będzie orzeczona. I ja uważam że lepiej wysłać kogoś na krótko do więzienia niż dawać mu rok w zawieszeniu na trzy lata - mówi. 

W ocenie i prawników i obrońców praw zwierząt bardzo ważne są też sankcje finansowe. Po ubiegłorocznych zmianach sąd obligatoryjnie ma orzekać nawiązkę, której dolna granica nie może być mniejsza niż 1000 zł (do 100 tys. zł).

- W sprawie Fijo sąd orzekł wobec sprawcy obowiązek naprawienia szkody w postaci zwrotów kosztów leczenia – ponad 25 tys. złotych. To jest w końcu realna dotkliwość finansowa. W tej sprawie koszty są wysokie bo pies był leczony też za granicą, a przy takim statusie społecznym jakie ten człowiek ma, będzie musiał na to długo pracować. Zazwyczaj nawiązki są jednak znacznie niższe, nie pamiętam sprawy by były wyższe niż 10 tys. złotych. To podejście sądów powinno się zmienić  – mówi adwokatka.

Czytaj: Zamiar sprawcy decydujący przy znęcaniu się nad zwierzętami>>

Wyzwania? Zakaz posiadania zwierząt

Zmiany w przepisach - jak podkreślają eksperci - nadal są potrzebne. Wskazują m.in. programy opieki nad bezdomnymi zwierzętami.

W styczniu do Sejmu, po autopoprawkach, trafił projekt nowelizacji ustawy o ochronie praw zwierząt. Pierwszą wersję posłowie PiS wnieśli w listopadzie 2017 roku. Niektóre zapisy stały się jednak przedmiotem gorącej debaty publicznej, a prace ostatecznie zawieszono. W skierowanym ponownie projekcie zrezygnowano z zapisów, które znajdowały się w projekcie obywatelskim - m.in. zakazu występowania zwierząt w cyrku, hodowli na futra, uboju rytualnego. Nie uwzględniono też propozycji zakazu trzymania psów na łańcuchach (choć zaproponowano obostrzenia - łańcuch musi mieć przynajmniej 5 metrów długości, a jego ciężar musi być dobrany do wagi psa). 

Projekt zakłada zakaz prowadzenia schronisk komercyjnych. Będą je mogły prowadzić wyłącznie gminy, ich jednostki organizacyjne lub organizacje pożytku publicznego. Wyłapane zwierzęta mają być chipowane w ciągu doby, a zarówno gmina, jak i schronisko, będą musiały prowadzić szczegółowy rejestr zwierząt, zawierający jego fotografie, dokumentację potwierdzającą los zwierzęcia - np. oddanie do adopcji czy eutanazję. Gminy będą też musiały kontrolować, co się z odłowionymi psami dzieje oraz płacić za ich utrzymanie stawkę dzienną, czyli ponosić koszty ich rzeczywistego pobytu w schronisku.

 

Jak mówi Zielińska nadal niektóre z podmiotów nie są w żaden sposób usankcjonowane.  - Myślę np. o papugarniach, w których często dochodzi do zaniedbań dobrostanu. Nie ma przepisów, które by to w jakiś sposób regulowały, trudno to kontrolować czy egzekwować - podkreśla. 

I dodaje, że kolejną kwestią wymagającą zmian jest orzekanie zakazu posiadania zwierząt. - Bezwzględny powinien być częściej orzekany. Taki zakaz może uratować kolejne zwierzę – zaznacza ekspertka.