Trybunał Konstytucyjny uznał w poprzednich latach, że nawet strażaków i policjantów nie można z dnia na dzień odsyłać na emeryturę. A więc tym bardziej sędziów, którzy są nieusuwalni.
Prezydent, doskonale znający kanon konstytucyjny w tak ważnej sprawie nie podaje argumentów prawnych.

Przedstawiciele władzy wykonawczej sami nie wiedzą, kto jest pierwszym prezesem SN: Iwulski czy Zawistowski. Odbywają też szybki kurs prawa Unii Europejskiej w kwestii pytań prejudycjalnych. Ale interpretują je a rebours. To znaczy, skoro celem tych pytań jest zapewnienie prawu unijnemu jedności i efektywności we wszystkich państwach członkowskich, to kancelaria głowy państwa twierdzi, że nas to nie dotyczy.

Załóżmy, że Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu stwierdzi, że skrócenie kadencji sędziów SN jest zgodne z prawem unijnym, problemu nie będzie. Jednak, jeśli powie, że narusza to normy wspólnotowe, a sędziowie SN zostaną odsunięci od orzekania, to powstanie konflikt ustrojowy w łonie Unii Europejskiej.

Czytaj:
Pięcioro 65-letnich sędziów SN ma zgodę na dalsze orzekanie >>
SN pyta trybunał UE o legalność Izby Dyscyplinarnej >>
Dariusz Zawistowski ma teraz kierować SN >>

Wzajemne uznawanie orzeczeń sądowych w sprawach karnych i cywilnych zapewnione w traktatach stanie pod znakiem zapytania. Wyroki "następców" w SN mogą być traktowane jak nie-wyroki przez sądy krajowe Unii, np. w kwestii podziału majątku po rozwodzie lub w wyniku dziedziczenia.

W konsekwencji - chaos prawny uderzy w obywateli, którzy będą składać skargi kasacyjne do Sądu Najwyższego. Dlatego, że nie-orzeczenia SN mogą nie być wykonywane przez komorników. Utworzy się linia orzecznicza wyroków z prawidłową obsadą i nieprawidłową obsadą.

Do tego dojdzie możliwość kwestionowania prawomocnych orzeczeń przez 20 lat i polski wymiar sprawiedliwości stanie się iluzją lub atrapą, jak obecnie Trybunał Konstytucyjny. Rośnie zatem piramida nieprawidłowości - od nominacji sędziów do KRS po eliminację starych sędziów SN z powodu wieku.