- Nie jestem zwolennikiem rozwiązania zawartego w rządowym projekcie zmian w kodeks postępowania cywilnego, który zakłada, że w przypadku uchylenia wyroku sąd rozpoznaje sprawę w tym samym składzie - mówi radca prawny Wojciech Kozłowski, partner w warszawskim biurze Dentons współkierujący praktyką postępowań sądowych i arbitrażowych.
 
Dlatego, że sędzia orzeka zgodnie z własnym sumieniem. W sytuacjach, gdy sąd wyższej instancji nie zgodzi się z orzeczeniem w pierwszej instancji, obecnie sprawa wraca do innego składu, co pozwala tę niezawisłość sędziowską utrzymać.  Obecnie po powrocie sprawy do I instancji do innego składu sędzia który wydał poprzedni wyrok nie orzeka wbrew swojemu sumieniu, a za to zgodnie z nakazem „”góry”. Sędzia ma bowiem obecnie prawo do własnego, nawet błędnego, poglądu.
Z drugiej strony, zauważa Wojciech Kozłowski, nowy przepis  nie przyspieszy rozpatrywania spraw. Choćby dlatego, że sędziowie (np. warszawscy) mają rocznie nawet 500 spraw w swoim referacie. Gdy sprawa wróci po dwóch latach z II instancji do sędziego który w międzyczasie rozpatrywał ponad 1000 kolejnych spraw, nie będzie on już pamiętał szczegółów tej sprawy, a więc żadnego przyspieszenia postępowań się nie zrealizuje.
Ponadto sędzia przy wyrokowaniu dobiera instrumentalnie argumenty do swego przekonania. Orzekanie jest  bardziej słusznościowe, niż by się wydawało.  A więc sędzia znajdzie inne uzasadnienie dla tego samego rozstrzygnięcia, co będzie powodowało ogromną frustrację strony, która znów przegra.  To będzie skutkowało kolejną apelacją - zauważa mec. Kozłowski. 
- Uważam że autorzy przepisów nie mają prawidłowej oceny skutków projektowanych przez siebie zmian.  Zgadzam się z intencją, że często wyroki nie są dobrze uzasadnione, albo są wydawane z przyczyn oportunistycznych, gdyż łatwiej jest oddalić powództwo niż je uwzględnić.  Karanie w ten sposób sędziego za bylejakość orzeczeń że sprawa musi do niego wrócić nie przekonuje mnie jednak. Liczba uchyleń wyroków I instancji nie zmniejszy się. Dlatego, że rolą sądów drugiej instancji nie jest uchylanie orzeczeń do ponownego rozpoznania, lecz ponowne, rzetelne rozpoznanie sprawy, i tego nadal brakuje. Łatwiej jest bowiem uchylić niż rozpoznać merytorycznie w pełni sprawę na nowo - podkreśla Kozłowski.
Jeśli II instancja apelacyjna będzie działała prawidłowo (a obecnie jest wiele do poprawy), to skutkiem wydania wyroku z błędami, nie powinno być uchylenie do ponownego rozpoznania, tylko rozpoznanie prawidłowo sprawy w II instancji i wydanie wyroku zmieniającego. Nie można leczyć patologii przez patologie, tylko jak zmienić przepisy, aby system orzekania był bardziej dogłębny i szybszy w obu instancjach.
Według Kozłowskiego nie będzie tu żadnych korzyści dla wymiaru sprawiedliwości. 
- Moim zdaniem powinno się tak zmienić procedurę cywilną, żeby sprawy w II instancji były rozstrzygane przez skład jedno osobowy zamiast trójkowego. Moglibyśmy w ten sposób skokowo powiększyć zarówno liczbę spraw, które mogliby rozpoznać sędziowie II instancji,  jak i ilość czasu poświęcanego jednej sprawie. Mielibyśmy wtedy z każdych 3 sędziów Sądu apelacyjnego nie jeden skład, a trzy składy i sprawy byłaby szybciej i duże dogłębniej merytorycznie rozpoznawane - dodaje.