Znowu stało się głośno o biciu dzieci. W mediach dyskusja o tym, czy można swoją pociechę skarcić klapsem, ale przyczyną tej wymiany poglądów nie są wcale jakieś przypadki zbyt mocnego uderzenia w pośladki.

Nie pierwszy raz media doniosły o katowaniu dzieci przez ich rodziców czy tzw. konkubentów, czyli facetów żyjących z mamami tych dzieci. Teraz jednak jedno z tych dzieci zmarło, a media nie miały może pod ręką innych sensacji, więc nagłośniły. Oczywiście, trzeba o takich wyczynach pisać i mówić, a ich sprawców piętnować. Trzeba jednak też właściwie problem interpretować i wyciągać ze sprawy właściwe wnioski.

Po pierwsze więc, nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że zjawisko narasta. W każdym razie nikt na razie nie przedstawił danych o tym świadczących. Wiele wskazuje natomiast na to, że wykrywalność takich czynów wzrasta, chociażby z powodu wzmacniającej się społecznej wrażliwości na przemoc w rodzinie, a wobec dzieci w szczególności. Drugim czynnikiem mającym tu istotne znaczenie jest rosnące zainteresowanie mediów tą tematyką. Po pierwsze z powodu wspomnianego już wzrostu wrażliwości, ale też z powodu dominującej w mediach pogoni za sensacją. Jak by to brutalnie nie brzmiało, to dziecko pobite przez jakiegoś zwyrodnialca dobrze „się sprzedaje”.  Jasne, to nie jest tylko złe, ponieważ pokazywanie takich przypadków, oprócz wzrostu oglądalności, wzmaga też społeczne zainteresowanie problemem. A im bardziej będzie nas wszystkich to zajmować, tym częściej może będziemy reagować na podejrzane sytuacje, dzięki czemu rzadziej może dochodzić do zachowań, jakie ostatnio pokazywały media.

Na pewno potrzebna jest publiczna dyskusja na ten temat i akcja społecznej promocji pożądanych postaw. Czy jest natomiast potrzebna jakaś zmiana w prawie? Politycy zaczęli właśnie o takiej potrzebie mówić. Na pierwszym poziomie o zamiarze wprowadzenia całkowitego zakazu bicia dzieci. Oczywiście można taki zakaz wprowadzić. Na pewno będzie on mitygował, szczególnie w sytuacjach publicznych ludzi, którzy czasem nie wytrzymują i dadzą klapsa rozwydrzonemu dzieciakowi. Mógłby on być także dla rodziców motywacją do pracy nad sobą, do szukania sposobów na rozładowywanie negatywnych emocji, jakie w procesie wychowawczym niekiedy się pojawiają.

Politycy zapowiadają jednak także zaostrzenie przepisów karnych dotyczących bicia dzieci. Czy jednak taki zakaz uwolniłby nasze społeczeństwo od przypadków katowania dzieci przez różnego rodzaju zwyrodnialców? Raczej nie, tak jak odpowiednie przepisy w kodeksie karnym nie wyeliminowały z życia społecznego wielu innych przestępstw. Przecież napadanie ludzi, okradanie, gwałcenie, wreszcie zabijanie, są surowo zakazane i grożą za to wysokie kary. A mimo to dochodzi do takich przypadków. Mogą więc sobie politycy zaostrzyć odpowiedni przepis w kodeksie karnym, a za parę miesięcy i tak usłyszą, że w jakiejś pijackiej melinie ktoś zrobił krzywdę małemu dziecku.

Dobrze, że rozsądek zachowuje przynajmniej minister sprawiedliwości, który przestrzega przed pochopną zmianą prawa. Dziwić może natomiast, że histerii typowej dla poprzedniego rządu i kierującego w nim resortem sprawiedliwości Zbigniewa Zbiory, ulega premier Donald Tusk. Wypada tylko mieć nadzieję, że politycy znajdą sobie wkrótce jakąś inną zabawkę i  wprawie za bardzo nie będą grzebać.