Tradycyjnie wynagrodzenia adwokata określa się z góry konkretną stawką, ewentualnie przewiduje się dodatek za przedłużanie się procesu (za każdą rozprawę), a czasem jeszcze procent od wygranej. W tym wypadku był tylko procent. Do Piotra P., w październiku 2002 r. młodego łódzkiego adwokata, zwróciła się Irena R. o poradę co do możliwości odzyskania okupu, jaki gangsterzy z tzw. łódzkiej ośmiornicy  wymusili za uwolnienie porwanego syna (gangsterzy byli już zatrzymani, mają proces karny, m.in. za morderstwo). Adwokat przedstawił strategię procesową. Wymagała prowadzenia dwóch procesów cywilnych o odszkodowanie. Umówił się z klientką na wynagrodzenie w wysokości jednej trzeciej tego, co uda mu się dla niej odzyskać. Szybko złożył pozwy, dość szybko uzyskał wyroki zasądzające 436 tys. zł odszkodowania. Egzekucja komornicza okazała się bezskuteczna, gdyż gangsterzy nie mieli majątku (w każdym razie widocznego).
Dało się jednak ustalić, że jeden z nich przekazał pieniądze rodzicom, a ci nabyli pensjonat w Spale. Adwokat wytoczył kolejny proces oparty na tzw. skardze pauliańskiej, który pozwolił na wszczęcie egzekucji z tego obiektu. Przyparta do muru rodzina gangstera zgodziła się na ugodę, mocą której przewłaszczyła budynek na Irenę P. Ponieważ biegły wycenił go na 520 tys. zł, adwokat zażądał jednej trzeciej (173 tys. zł).
Tymczasem klientka wypłaciła mu zaledwie 23 tys. zł, posiłkując się tzw. taksą adwokacką, która służy do czego innego, i doniosła do rady adwokackiej, że zawierając umowę tylko na procent, Piotr P. naruszył zasady etyki adwokackiej.
Sądy okręgowy i apelacyjny zasądziły 150 tys. zł jako wyrównanie honorarium: stwierdziły, że umowa zlecenia adwokackiego była ważna, została wykonana dużym nakładem pracy, a samorząd adwokacki nie dopatrzył się naruszenia etyki zawodowej. SN utrzymał wyrok zasądzający 150 tys. zł.
(sygnatura akt II CSK 528/10)

Źródło: Rzeczpospolita