We wrześniu 2009 roku pani J.H. zauważyła ogień na pobliskim polu. Wydarzenie to, korzystając z numeru alarmowego, zgłosiła na policję. Ze względu na problemy ze słuchem, jej rozmowa w policjantem przebiegała w utrudniony sposób. Po pewnym czasie okazało się, że zarejestrowane nagranie, w oryginalnym formacie, a więc zawierającym dane umożliwiające identyfikację rozmówczyni, w tym również adres, zostało umieszczone przez nieustaloną osobę w internecie.
- Nagranie rozmowy stało się bardzo popularne – mówi Irmina Pacho, prawniczka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Na adres J.H. zaczęły m.in. przychodzić listy od osób z całej Polski. W wielu komentarzach umieszczonych pod nagraniem wyśmiewano J.H. Przedmiotem kpin był m.in. stan zdrowia oraz język używany przez kobietę – mówi Irmina Pacho.
Ponieważ nagranie zostało opublikowane w internecie na skutek nieprawidłowego zabezpieczenia danych osobowych na komendzie policji, J.H. wytoczyła powództwo przeciwko Skarbowi Państwa, w którym domagała się opublikowania w prasie lokalnej przeprosin, a także usunięcia nagrania ze stron internetowych oraz zasądzenia na jej rzecz zadośćuczynienia w wysokości 60 tysięcy złotych.
Sąd Okręgowy stwierdził naruszenie dóbr osobistych, ale nie uwzględnił żądań powódki w zakresie zadośćuczynienia oraz usunięcia nagrania. Co więcej sąd uznał, że wystarczające jest wysłanie przeprosin listem poleconym. Jak argumentował sąd, ze względu na skalę oraz sposób, w jaki doszło do naruszenia dóbr osobistych, publikacja w prasie lokalnej byłaby bezzasadna. Od wyroku tego została wniesiona apelacja.
W opinii przyjaciela sądu, zgłoszonej w tej sprawie przez Helsińską Fundację Praw Człowieka, zwrócono uwagę przede wszystkim na społeczny wymiar problemu. Fundacja podkreśla, że opublikowane zgłoszenie zostało zarejestrowane w ramach funkcjonowania numeru alarmowego, a więc w sytuacji, w której obywatel ma prawo oczekiwać, że jego dane będą w sposób wystarczający chronione. Fundacja podkreśliła również, że nagranie w pełnej wersji (zawierającej dane J.H.), w dalszym ciągu można odnaleźć na wielu stronach internetowych – w tym w serwisie youtube czy wrzuta.pl. - W opinii podnieśliśmy również, że dane J.H. wykorzystywane są także na prześmiewczych profilach na portalach społecznościowych, w tym na Facebooku – mówi Irmina Pacho.
Z policji wyciekły dane, przeprosić nie chcą
Trochę nieskładna rozmowa pewnej obywatelki z policjantem wyciekła do internetu, gdzie stała się przedmiotem żartów i kpin na licznych portalach. Poszkodowana domaga się zadośćuczynienia i publicznych przeprosin. Policja odmawia, co znalazło poparcie w sądzie okręgowym. Teraz sprawą zajmie się sąd apelacyjny.