W ten sposób zareagował na decyzję niemieckiego Federalnego Trybunału Sprawiedliwości, który uznał, że postanowienie polskiego sądu nie może być egzekwowane w Niemczech.

Czytaj: Niemiecki trybunał: Polski wyrok u nas nie obowiązuje>>

 

Jak zauważa adwokat i prezes Stowarzyszenia Patria Nostra, niemiecki Federalny Trybunał Sprawiedliwości rozpatrywał merytoryczną stronę wyroku, do czego nie miał prawa. - Nie znam jeszcze pełnej treści wyroku, który zapadł na niejawnym posiedzeniu. Ale niemiecki trybunał mógł podważyć wyroki innych sądów tylko, jeśli te w swoich orzeczeniach w sposób rażący naruszyły niemiecki czy europejski system prawny. Dlatego niewykonanie już wydanego wyroku jest moim zdaniem szokujące. To koniec jakiejś ery, to koniec Europy - ocenił mec. Obara.

Jego zdaniem orzecznictwo, jakie zostało ukształtowane w Trybunale Sprawiedliwości UE wskazuje jednoznacznie, że sąd nie ma prawa dokonywać tzw. kontroli merytorycznej wyroku wydanego w innym państwie Unii. Nie ma też prawa odmawiać wykonania wyroku z powodu różnicy norm prawnych w  państwie, w którym zapadł wyrok a państwie, w którym ma być wykonany, ponieważ każde z państw ma swoją pewną specyfikę. - Natomiast wyrok Federalnego Trybunału Sprawiedliwości – a więc tego ich (Niemców) sądu najwyższego, który uchyla wszystkie korzystne orzeczenia sądu w Moguncji i Koblencji, stoi w sprzeczności z tymi podstawowymi zasadami, jakie obowiązują, określone są rozporządzeniem Rady Europejskiej nr 44/2001, które obowiązują wszystkie państw Europy – powiedział Lech Obara.

- Naszym zdaniem orzeczenie to narusza podstawowe zasady, które określone są przepisami rozporządzeń europejskich dotyczących wzajemnego uznawania i wykonywania wyroków – dodał mecenas.

Według Lecha Obary jedynym powodem odmowy uznania i wykonania wyroku jest klauzula porządku prawnego. Jak jednak zauważa, praktycznie nikt nigdy z niej nie korzystał. - To przykre, że po raz pierwszy z niej skorzystano w tak delikatnej sprawie jak ta dotycząca polskiego byłego więźnia niemieckiego obozu zagłady i niemieckiej telewizji. Stanowi to przykład na rażące wkroczenie kontroli merytorycznej w wyrok innego państwa. Istnieje obawa, że żaden wyrok polski, jaki by zapadł w sprawie obywatela Niemiec, który naruszyłby dobra osobiste obywatela Polski, nie nadawałby się do wykonania- ocenił mec. Obara.

Uważa on, że naruszenie tej zasady to przejaw pewnej arogancji niemieckiego sądu. - Zostaliśmy potraktowani jak "państwo bananowe". Ten wyrok jest obraźliwy dla tysięcy polskich sędziów, bo sąd w Karlsruhe potraktował ich, jakby był wyższą instancją nad polskim wymiarem sprawiedliwości - podsumował adwokat Obara.

Jak poinformował, poprosi w imieniu swojego stowarzyszenia Sąd Najwyższy o zadanie pytania prejudycjalnego Trybunałowi Sprawiedliwości UE ws. wyegzekwowania w Niemczech polskiego wyroku, nakazującego telewizji ZDF przeproszenie za użycie zwrotu "polskie obozy zagłady".

Z kolei Krzysztof Michałowski z zespołu prasowego Sądu Najwyższego poinformował, że jeszcze w zeszłym roku wpłynęła skarga kasacyjna pełnomocników ZDF od wyroku Sądu Apelacyjnego w Krakowie, który orzekł, że ZDF ma przeprosić b. więźnia Auschwitz. - W październiku ubiegłego roku SN zdecydował o przyjęciu tej skargi kasacyjnej do rozpoznania na rozprawie i  aktualnie oczekuje ona na wyznaczenie terminu tej rozprawy - powiedział Michałowski. Jak przypomniał, każde ewentualne pytanie prejudycjalne, które może zadać SN, musi "wyniknąć na kanwie konkretnego postępowania", czyli np. rozpoznawania kasacji.