Eugeniusz M., prezydent Świętochłowic został zatrzymany przez ABW pod zarzutem korupcji i na wniosek prokuratury aresztowany. W takiej sytuacji władzę w mieście powinien przejąć jego pierwszy zastępca, ale w Świętochłowicach takiego stanowiska nie było. M. wskazał na nie, już z aresztu, wiceprezydent Urszulę Gniełkę. Podpisane przez M. zarządzenie przeszło przez ręce prowadzących śledztwo w jego sprawie prokuratorów z Bytomia. - Kodeks wskazuje wyraźnie, że nie możemy wstrzymywać aresztowanym korespondencji, która nie dotyczy prowadzonych przez nas postępowań. A pismo M. nie miało żadnego związku ze śledztwem w sprawie korupcji - mówi „Gazecie Wyborczej Katowice” prowadzący sprawę prokurator Artur Ott.
Gdyby prokurator wstrzymał pismo, premier mógłby powołać w Świętochłowicach komisarza. - Uważamy to za próbę wciągnięcia nas w politykę i walkę o władzę. Takich telefonów można było się spodziewać za czasów PiS, a nie teraz - mówił gazecie jeden z prokuratorów.
Gdyby prokurator wstrzymał pismo, premier mógłby powołać w Świętochłowicach komisarza. - Uważamy to za próbę wciągnięcia nas w politykę i walkę o władzę. Takich telefonów można było się spodziewać za czasów PiS, a nie teraz - mówił gazecie jeden z prokuratorów.