W czasie spowolnienia gospodarczego klienci często sygnalizowali, że muszą zmniejszyć wydatki na doradców. Proponowali: albo ograniczymy zakres naszej współpracy, albo obniżymy stawki. Ja wolałam tymczasowo obniżyć stawki. Nie można pozbawiać klienta wsparcia wtedy, kiedy on go potrzebuje.
Myślenie kategoriami klienta, a nie liczby projektów i stawek, zawsze popłaca. Klienci mają raz większe, raz mniejsze sprawy, ale zawsze - dobrą pamięć. Jeśli doradca odmówi pomocy w błahej sprawie lub w trudnym okresie, klient to zapamięta.

Zdarza się, że konkurencja proponuje niższe honorarium. Ja jednak lubię jasne sytuacje i zawsze przed realizacją danego zlecenia informuję klienta, ile to będzie kosztowało. Czasem wydaje mu się, że cena jest za wysoka, i idzie do konkurencji. U kolegów z innych firm zauważam praktykę, którą nazywam "pizzą z dodatkami". Klient kupuje pizzę relatywnie tanio, ale kiedy już ją je, okazuje się, że musi dopłacić za ser i sos pomidorowy. Krótko mówiąc, czuje się oszukany i ... często do nas wraca.

Jednak zmiana oczekiwań klientów to nie jest proces, który wiąże się bezpośrednio z kryzysem. Zaczął się wcześniej, tak jak inne wymagania zleceniodawców, np. dotyczące dobrej znajomości ich branży i firmy czy szukania oszczędności. Do czasu sprzed kryzysu już nie wrócimy, bo rynek się zmienił.

 

Źródło: Rozmowa z Ewą Usowicz, "Rzeczpospolita" 23.08.2010.