W Łodzi rozpoczął się w czwartek proces przeciwko mBankowi wytoczony przez małżeństwo, które kilka lat temu wzięło kredyt frankowy. Chodzi o zwrot ponad 60 tys. zł. Po raz pierwszy w indywidualnej sprawie wypowiedział się UOKiK; wskazał na niedozwolone stosowanie niektórych klauzul.
Po raz pierwszy swój pogląd w indywidualnej sprawie dotyczącej kredytu indeksowanego wyraził Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, według którego m.in. klauzule, które nieprecyzyjnie wskazują przesłanki zmiany oprocentowania oraz sposób ustalania wysokości kwoty kredytu hipotecznego waloryzowanego do franka szwajcarskiego i rat kapitałowo-odsetkowych są niedozwolone. Pod koniec sierpnia UOKiK wyraził swój pogląd w sprawie pozwu grupowego, także przeciwko mBankowi. Sąd będzie musiał te opinie rozważyć.
Jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy pełnomocnik mBanku złożył wniosek o wyłączenie jej jawności, z uwagi na tajemnicę przedsiębiorstwa oraz tajemnicę bankową. Sąd zadecydował, że przy drzwiach zamkniętych zostanie jedynie przesłuchany świadek - pracownik bankowy.
W czwartek okazało się też, że mBank nie widzi możliwości zawarcia ugody z małżeństwem na żadnych warunkach.
Według radcy prawnego i pełnomocnika małżeństwa Mariusza Korpalskiego jego klienci uważają, że płacą za dużo, ponieważ "płacą tyle, ile im bank powie po indeksacji kredytu i po zmianie oprocentowania, podczas gdy indeksacja i zmiana oprocentowania nie jest sprecyzowana w umowie". Bank mówi ile klient ma zapłacić, ale to nie wynika z umowy. Małżeństwo poszło do doradcy finansowego, który wyliczył im nadpłatę na ponad 60 tys. zł narosłą w ciągu 10 lat. I zwrotu tej kwoty domagają się od banku.