Sędzia, która była wtedy wiceprezesem Sądu Okręgowego w Suwałkach, została zatrzymana przez policję w 2006 r. wraz z inną sędzią z tego miasta pod zarzutem, że pomogła córce koleżanki prawniczki w zdaniu egzaminu na aplikację prawną -. Ta druga sędzia popełniła wkrótce samobójstwo. Zielińska wytrzymała presję i doczekała procesu. Straciła immunitet i trafiła na pięć miesięcy do aresztu. Jednak zarówno Sąd Okręgowy w Łomży, jak i Sąd Apelacyjny w Białymstoku uniewinniły ją. Proces dotyczący korupcji w suwalskim sądzie dotyczył w sumie 11 osób. O udział w korupcyjnym procederze oskarżeni zostali obok sędzi dwaj czołowi adwokaci z Suwałk, synowie jednego z nich, lekarze i kilku przestępców. Sędzia i adwokaci oskarżani byli na podstawie zeznań dawnego milicjanta, który wielokrotnie wchodził w konflikt z prawem. Jednak sąd w procesie karnym nie dał wiary jego pomówieniom.

Teraz uznana za niewinną sędzia może wrócić do wykonywania swoich obowiązków. A wymiar sprawiedliwości ma dobry przykład do refleksji nad kondycją, swoją i organów ścigania. Ten przypadek, nie pierwszy taki przecież, żeby tylko przypomnieć także uniewinnionego niedawno komendanta policji z Białej Podlaskiej, pokazuje jak łatwo w Polsce zniszczyć człowieka. Wystarczą pomówienia jakiegoś podejrzanego typa by szanowany dotąd człowiek, pełniący ważna rolę społeczną, został aresztowany, często przed kamerami. Mimo, że nie jest oskarżany o morderstwo czy gwałt na nieletnim, osoba taka trafia natychmiast do aresztu, gdzie spędza co najmniej kilka miesięcy. Uwaga: zamyka ją tam sąd, nie ten gangster, który rzucił pomówienia. Potem trwa długotrwała procedura w prokuraturze i w sądzie, by już po paru latach człowieka uniewinnić. Sprawiedliwości stało się zadość? Marna to sprawiedliwość! I kosztowna, bo jak słyszymy sędzia Zielińska złożyła już pozew o wypłatę miliona zł zadośćuczynienia przez Skarb Państwa za pięciomiesięczne aresztowanie. Zapłacimy my podatnicy.