Przywłaszczenie tak znacznych pieniędzy prokuratura zarzuciła dwóm osobom: właścicielowi agencji, która zajmowała się pośrednictwem finansowym, oraz ówczesnej wiceprezes firmy. Na środowej rozprawie prokurator zakończył odczytywanie zarzutów im postawionych, które zajęły w akcie oskarżenia ponad 200 stron. Na rozprawie na początku sierpnia oskarżeni mają zacząć składać wyjaśnienia.
Według prokuratora, agencja za pomocą punktów kasowych na terenie całego kraju przyjmowała zlecenia przelewów pieniędzy, których nie realizowała. Ostatecznie spółka upadła. Śledczy wyliczyli, że od grudnia 2004 roku do września 2005 roku agencja działała w ten sposób na szkodę co najmniej 8336 osób fizycznych i szeregu firm.
Z racji tak dużej liczby osób pokrzywdzonych, z których duża część sama zgłosiła się na policję, a także konieczności wykonania ekspertyz finansowych, było to jedno z najdłużej prowadzonych śledztw białostockiej prokuratury. Trwało kilka lat.
Według aktu oskarżenia, Mariusz B. i Magdalena T., "działając wspólnie i w porozumieniu", by osiągnąć korzyść majątkową, przywłaszczyli nie tylko pieniądze klientów, ale także prowizję od utargów należną franczyzobiorcom (tu kwota straty została wyliczona na nie mniej niż 70 tys. zł).
W śledztwie nie przyznali się do zarzutów, grozi im do 10 lat więzienia. Nie są aresztowani (byli na początku śledztwa), mają zakaz opuszczania kraju, wpłacili poręczenia majątkowe, mają też powstrzymywać się od prowadzenia działalności gospodarczej.
"Grosik" był typowym pośrednikiem finansowym. Sugerując się niskimi opłatami, wiele osób za pośrednictwem tej agencji regulowało swoje rachunki, np. płaciło czynsz, rachunki za prąd, gaz itp. Osoby pokrzywdzone z listy prokuratury straciły od kilkudziesięciu złotych do kilku tysięcy złotych (nie licząc odsetek).
O agencji "Grosik" prasa zaczęła pisać jesienią 2005 roku, ale jej problemy rozpoczęły się kilka miesięcy wcześniej. We wrześniu 2005 roku lokalne media poinformowały, że agencja nieterminowo reguluje zobowiązania klientów, narażając ich np. na konieczność zapłaty karnych odsetek od kredytów, których raty nie są w terminie spłacane, lub od należności, które nie dotarły do wierzycieli lub wystawców rachunków.
Firma tłumaczyła się wówczas przejściowymi trudnościami związanymi ze zmianą systemu informatycznego, niedługo potem jednak zamknęła swoje punkty kasowe. Dwa miesiące później ogłoszono jej upadłość.(PAP)