Krzysztof Sobczak: Gdy trochę ponad ćwierć wieku temu wprowadzano do polskiego prawa karnego instytucję świadka koronnego to argumentowano, że bez niej nie da się skutecznie walczyć z dużą przestępczością, szczególnie zorganizowaną. Czy dziś możemy stwierdzić, że to było potrzebne i należało tak zrobić?

Marek Skwarcow: Trzeba pamiętać, w jakich okolicznościach powstawała ta regulacja.

Pamiętam jak w połowie lat 90. XX wieku szalała przestępczość, a państwo nie mogło sobie z nią poradzić.

Tak właśnie było, a budujące dopiero po transformacji ustrojowej swoje struktury i niezbędne w nowej rzeczywistości metody działania policja, prokuratura i wymiar sprawiedliwości, nie dawały sobie z tym zjawiskiem rady. Dlatego już od początku lat 90. pojawiały się postulaty tworzenia w prawie nowych instytucji. Nie było jakiejś naiwnej wiary w złote środki, bo takich w walce z przestępczością nie ma, ale uznano, że skoro instytucja świadka koronnego sprawdza się w innych krajach, to może w Polsce też zadziałać.

Czytaj: Mały świadek koronny przydatny dla rządzących i bolesny dla opozycji>>

Rozwiązania z USA były wzorem?

Trochę, ale jest zbyt dużo różnic między naszymi systemami prawnymi. Bardziej model włoski był wzorem.

Pomagał w walce ze słynną mafią?

Zdecydowanie. Tam przez długi okres państwo też nie dawało sobie rady z zorganizowaną przestępczością, do tego stopnia, że mafia pozwalała sobie nawet na zamachy na prokuratorów i sędziów. Ale dzięki instytucji świadka koronnego i zeznaniom skruszonych członków mafii w połowie lat 90. udało się trochę tej hydrze odciąć macki. W takim najsłynniejszym procesie ponad 500 członków mafii zasiadło na ławie oskarżonych. A ukaranie ich było możliwe dzięki zeznaniom świadków koronnych. Włosi mieli w tym sukcesy.

A my, gdy już wprowadziliśmy ten włoski model, zapanowaliśmy nad polskimi mafiami?

My docenialiśmy włoski model, ale wprowadziliśmy amerykański, stąd mamy świadka koronnego, a nie współpodejrzanego. W USA nie ma rozróżnienia na świadek/podejrzany, który występuje w systemach kontynentalnych w Europie. Ale od wejścia w życie 1 września 1998 r. nowego kodeksu postępowania karnego, który wprowadził instytucję świadka koronnego, wyraźnie wzrosła skuteczność postępowań i orzekania w takich sprawach. Też mieliśmy w walce z zorganizowaną przestępczością sukcesy, do czego przyczyniło się wykorzystywanie świadków koronnych, ale istotne znaczenie miało też coraz sprawniejsze działanie policji i prokuratury oraz sądów, bo dopiero takie kompleksowe działanie daje dobre efekty.

 

Cena promocyjna: 152.09 zł

|

Cena regularna: 169 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 118.29 zł


Oczywiście, wiele elementów składa się na sprawność i skuteczność państwa, ale pytam o wkład tego czynnika w ten pozytywny proces.

Niewątpliwie stosowanie instytucji świadka koronnego miało duży udział w tym sukcesie. Ale jak w każdym takim działaniu trzeba brać pod uwagę zyski i koszty.

Korzyść to rozbicie, a przynajmniej wyraźne osłabienie największych grup przestępczych i pokazanie, że państwo nie jest wobec nich bezsilne. A strata to konieczność pójścia przez państwo na współpracę z niektórymi przestępcami. To poważny problem aksjologiczny, gdy państwo odpuszcza winnemu.

To podstawowy problem w stosowaniu tej instytucji. W klasyczny sposób było to widoczne w znanym przypadku świadka koronnego o pseudonimie „Masa”. On miał istotny udział w rozbiciu tzw. mafii pruszkowskiej, chociaż duży wpływ na to miały też wewnętrzne walki w tej organizacji, całkiem skutecznie działała w tej sprawie również policja. Ale była to osoba bardzo kontrowersyjna, z którą zarówno w trakcie tych działań, a także później, było wiele problemów. Sam się przyznał, że fałszywie pomówił jednego z policjantów, który dopiero po latach został prawomocnie uniewinniony. On nawet ostatnio zdaje się dostał jakiś surowy wyrok.

No i z kimś takim policja, prokuratura i sąd musiały współpracować. Ale czy mimo takich kosztów było to działanie społecznie opłacalne?

Było opłacalne, chociaż już w momencie wprowadzania tej instytucji było wiadomo, że będą takie koszty, w tym te aksjologiczne, dotyczące uznawanych w państwie prawa wartości. Chociaż może nie ze wszystkich tych kosztów zdawaliśmy sobie sprawę. Ale w sumie warto było to stworzyć, chociaż nie we wszystkich sprawach ta instytucja się sprawdziła. Ilustracją takich nieudanych działań była sprawa Macieja B., pseudonim Gruby, który jako świadek koronny pomówił kilkanaście osób. Były wielomiesięczne tymczasowe aresztowania, jeden z przedsiębiorców spędził w areszcie 2,5 roku, a w końcu okazało się, że poza zeznaniami „Grubego” w postępowaniu nic więcej nie było. Tymczasem organy ścigania i wymiar sprawiedliwości dały wiarę tym pomówieniom. Niektórym z tych osób wręcz zniszczono w ten sposób życie.

To przykład patologii instytucji świadka koronnego, czy patologii organów, które źle ją stosowały? Przecież od początku było oczywiste, że zeznania takich świadków muszą być weryfikowane i nie mogą być jedynym źródłem wiedzy o sprawie.

Oczywiście, takie są wymogi przy stosowaniu tej instytucji, więc w tej sprawie trzeba przede wszystkim widzieć zaniedbania organów ścigania i sądu. Fundamenty tej instytucji są takie, że spośród grupy przestępców wyławiamy kogoś, kto dla uniknięcia odpowiedzialności jest gotów opowiedzieć o działaniu tej grupy. Warunkiem oczywiście jest to, że to jest prawda. No i obowiązkiem organów prowadzących postępowanie jest sprawdzanie, czy to, co on mówi, jest wiarygodne. Policjant, prokurator, a na końcu sędzia, nie mogą ulegać pokusie łatwego sukcesu i w dobrej wierze przyjmować wszystko, co taki skruszony przestępca powie. Niestety, takich spraw było więcej, co w odbiorze opinii publicznej mogło prowadzić do pewnej rezerwy wobec instytucji świadka koronnego. Ale to nie powinno przesłaniać korzyści płynących z jej stosowania, bo one są.

Od początku istnienia tej instytucji były takie uwagi i postulaty, że w tej sferze wiarygodności świadka koronnego potrzebne jest jakie doregulowanie. Rzeczywiście? Doprecyzowanie przepisów, czy zmiany w praktyce pracy organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości?

Jeśli uważamy, że stan prawny jest w tym zakresie niedoskonały, to należałoby wprowadzić zmiany wymuszające większą ostrożność organów procesowych w korzystaniu ze świadków koronnych. Problemem także jest to, że o przymiocie niekaralności takiej osoby nie decyduje sąd rozpoznający sprawę, który korzysta z zeznań i wyjaśnień świadka koronnego, tylko prokurator po zakończeniu postępowania. Bo zgodnie z art. 9 ust. 2 ustawy, organem umarzającym postępowanie jest prokurator. Mamy taki system, że o dopuszczeniu dowodów z zeznań świadka koronnego decyduje sąd okręgowy, to postępowanie jest prowadzone przed sądem, sąd ocenia wiarygodność tych zeznań jako normalny dowód, ale sąd jest pozbawiony wpływu na decyzję, czy ten świadek koronny pozostanie bezkarny. Tę decyzję na zakończenie postępowania podejmuje prokurator. Według mnie tu jest największa bolączka naszego systemu, bo sędzia w głównym procesie, w którym występuje świadek koronny, po zakończeniu postępowania powinien decydować, czy powinien on skorzystać z przymiotu bezkarności.

Przez te minione 25 lat instytucja ta była wykorzystywana z różnym natężeniem, ale teraz widzimy chyba jej ożywienie, bo w ramach postępowań mających rozliczać nadużycia poprzedniej ekipy rządzącej pojawiają się osoby mające lub mające mieć status świadka koronnego. Tylko teraz to są skruszeni urzędnicy, którzy uczestniczyli w jakimś łamaniu prawa.

Gdy pisaliśmy z prof. Jackiem Potulskim wydaną niedawno przez Wolters Kluwer Polska książkę ”Świadek koronny w polskim procesie karnym. Ocena instytucji z perspektywy sędziego i adwokata”, to w pierwszym rzędzie chcieliśmy dokonać podsumowania 25 lat istnienia tej instytucji, ale też tak trochę przewidywaliśmy, że po spodziewanym zakończeniu rządów poprzedniej ekipy politycznej, może pojawić się spora grupa zainteresowanych lekturą tej publikacji. Obserwujemy, że spraw z wykorzystaniem świadka koronnego jest od jakiegoś czasu mniej, natomiast częściej wykorzystywana jest instytucja małego świadka koronnego. W tych sprawach, o których pan mówi, stosowana jest właśnie ta instytucja.

 

Cena promocyjna: 152.09 zł

|

Cena regularna: 169 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 118.29 zł


Bo łatwiej uruchomić tę procedurę?

O wiele łatwiej. Ale łatwiej też weryfikować takiego świadka. No i ma on mniejsze uprawnienia, bo liczyć tylko na złagodzenie kary. Jednak zasadniczym obecnie problemem w stosowaniu instytucji małego świadka koronnego jest faktyczne podporządkowanie jej władzy prokuratora. To narusza samodzielność jurysdykcyjną sądu karnego, wynikającą z artykuł 8. k.p.k. Można wręcz powiedzieć, że wprowadzona w 2022 roku zmiana ubezwłasnowolniła w tym zakresie sąd. Sąd nie może orzekać mając nad sobą sprzeciw prokuratora.

Są zapowiedzi, że to jedna ze spraw do szybkiej zmiany.

Tak, pracująca od kilku miesięcy Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego przygotowała propozycję zmiany tego przepisu o decydującej roli prokuratora w wykorzystywaniu instytucji małego świadka koronnego. Ona czeka obecnie na akceptację ministra sprawiedliwości i liczę, że wkrótce ta fatalna zmiana sprzed dwóch lat zostanie cofnięta. Mamy przecież etapy postępowania. Jest postępowanie przygotowawcze, w którym gospodarzem jest prokurator, którego nikt nie krępuje w wydawaniu decyzji merytorycznych. A potem jest postępowanie sądowe, w którym sędzia jest krępowany decyzjami prokuratora. Wystarczy, że on stwierdzi, że się sprzeciwia i sąd nie może nic zrobić. A prokurator przecież nie jest organem niezawisłym, tam jest zasada jednolitości i podporządkowania. To wręcz fundamentalny problem dla wymiaru sprawiedliwości.