Pytania te stawiane są od lat, także miniony  rok  akademicki  obfitował  w  liczne  wydarzenia  pokazujące,  że  problem  jest  nie  tylko  otwarty,  ale  wręcz  nabiera  ostrości. 
Podstawowy  spór  dotyczy  tego,  czy  studia  prawnicze  powinny  przygotowywać  do  praktycznego  wykonywania  zawodu  prawnika,  czy  też  powinny  mieć  charakter  bardziej  akademicki,  dający  jedynie  szerokie,  ale  i  ogólne  podstawy  do  przyswajania  w  przyszłości  różnych  umiejętności praktycznych. 

Więcej praktyki

Prawnicy  praktycy,  a  więc  adwokaci,  radcowie  prawni,  sędziowie,  są  zwykle  zwolennikami  poszerzenia  kształcenia  praktycznego. Ich zdaniem studia prawnicze w Polsce nie przygotowują do pracy  zawodowej.  Absolwenci  nie  potrafią  przygotować umowy ani napisać prostego pisma procesowego. Zdaniem działaczy samorządów zawodowych konieczne  jest  wprowadzenie  do  programów  nauczania  elementów  praktycznych,  które  przygotowywałyby  do  wykonywania  pewnych  prac  po  uzyskaniu  dyplomu.  KRRP już rok temu ogłosiła swoje propozycje reformy studiów prawniczych. 

„Mamy świadomość,  że studia  prawnicze  nie  przygotowują  dziś  do wykonywania zawodów prawniczych.  Za  mało  na  nich  praktyki. Potrzebne  jest  zatem wprowadzenie  do  programu  studiów    prawniczych nauki  wykonywania  prostych  czynności  prawniczych, które umożliwią magistrom  prawa tuż po ukończeniu uczelni  udzielanie porad  prawnych.  Pozwoli  to na poszerzenie rynku usług prawnych o tych prawników, którzy zajmowaliby  się, zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, sprawami mniejszej wagi, niewymagającymi występowania  przed  sądem”  –  napisano  w  komunikacie  KRRP z  września  2009  r. Komentując podczas jednej z konferencji  poświęconych  propozycjom  zmian w programach studiów   prawniczych  te  postulaty  samorządu  radcowskiego, prezes KRRP Maciej Bobrowicz  podkreślał,  że  takie  umiejętności  byłyby  bardzo przydatne  wszystkim  prawnikom, a już szczególnie doradcom prawnym, jeśli taka kategoria prawników zostanie ustanowiona.  –  Te  rzeczy  są  nauczane  na  aplikacjach,  ale  przecież  zgodnie  z  projektem  przyszli doradcy  nie  będą  musieli  uczęszczać na aplikacje – mówił prezes  Bobrowicz.

Uczą się w kancelarii

Opinię o generalnym braku przygotowania absolwentów do wykonywania praktycznych  czynności,  jakich  oczekuje  się  od prawnika, potwierdza dr hab. Andrzej  Szlęzak, partner w kancelarii Sołtysiński  Kawecki Szlęzak. 

–  Przyjmujemy  systematycznie  młodych prawników do pracy w naszej kancelarii  i  na  początek  zlecamy  im  różne  zajęcia   pomocnicze,   jak   gromadzenie  i selekcja materiałów do sprawy, ale także  przygotowywanie  wstępnych  projektów umów czy pism procesowych. Wielu  absolwentów uczelni musi się tego uczyć  dopiero  u  nas,  a  ci,  którzy  mają  już  jakieś umiejętności w tym zakresie to raczej nie wyniesione z uczelni – mówi Andrzej Szlęzak. 

Ale nie tylko kancelarie narzekają na  nieprzystające do ich potrzeb przygotowanie  absolwentów  wydziałów  prawa.  Po  ich  ukończeniu  nie  tylko  nie  można  zostać  adwokatem  czy  sędzią,  ale  trudno  nawet  o  prostą  pracę  w  urzędzie  czy  przedsiębiorstwie.  Jak  mówi  Filip  Czernicki,  absolwent  prawa  na  Uniwersytecie  Warszawskim,  a  obecnie  kierownik  działu  nadzoru  właścicielskiego  w  przedsiębiorstwie  Polskie  Porty Lotnicze, nawet gdy chodzi o tego  typu  stanowiska,  pracodawcy  uważają,  że świeżo upieczony absolwent niewiele  umie  i  do  tego  nie  ma  żadnego  do- świadczenia.  Czernicki  wie,  co  mówi,  ponieważ   rekrutuje   do   swojej   firmy  młodych  prawników.  Nie  wymaga  od  nich uprawnień radcowskich, ale oczekuje praktyki, której tacy młodzi ludzie  jeszcze nie mają. 

– Gdzie ją mają zdobyć, jeśli na uczelni   praktycznych   zajęć   mieli   niewiele,  a  do  pracy,  w  której  mogliby  się  ich  uczyć, nikt ich nie chce przyjąć, bo... nie  mają praktyki? – pyta retorycznie.

Studenci chcą praktyki 

Świadomość  tego,  że  studia  prawnicze  nie  przygotowują  do  pracy  w  charakterze  prawnika,  mają  także  studenci  wydziałów  prawa.  Z  badań  TNS  OBOP  przeprowadzonych  w  ubiegłym  roku  na  zlecenie  KRRP  wynika,  że  tylko  1  proc.  studentów   wydziałów   prawa   polskich  uczelni  uważa,  że  studia  prawnicze  bardzo  dobrze  przygotowują  absolwentów  do  reprezentowania  klientów  przed  sądem.  Ponad  jedna  trzecia  badanych  (36  proc.)  twierdzi,  że  przygotowują  tylko  w  zakresie  wiedzy  teoretycznej,  kolejna  jedna  trzecia,  że  częściowo  przygotowują i blisko 30 proc., że zupełnie nie przygotowują.   Konsekwentne   w   stosunku  do  tych  opinii  są  wypowiedzi  na  temat  ewentualnych  zmian  w  programach  nauczania. Zdaniem aż 87 proc. studentów  uzasadnione  byłoby  wprowadzenie  do  programów  studiów  większej  ilości  zajęć  praktycznych,  np.  przygotowywania  pism   w   postępowaniu   administracyjnym.  Tylko  12  proc.  respondentów  jest  przeciwnego  zdania,  sugerując,  że  po- winny tego uczyć aplikacje i praktyka zawodowa.  Podobne  wyniki  przynoszą  też  badania  prowadzone  na  Uniwersytecie Warszawskim przez doc. dr Elżbietę Łojko.  Jej  respondenci  podkreślają,  że  dla  bycia dobrym prawnikiem potrzebne jest  dobre  przygotowanie  ogólne,  ale  zdają  sobie też sprawę z potrzeby zdobywania  wiedzy praktycznej. Co ciekawe, zwolenników  tego  drugiego  poglądu  przybywa  na  starszych  latach  studiów,  co  autorka  badania tłumaczy coraz lepszą orientacją  studentów w realiach rynku pracy i coraz  bardziej odczuwanym lękiem przed zbliżającym  się  momentem  wejścia  na  ten  rynek. Zdaniem Andrzeja Szlęzaka, który sam  także  jest  wykładowcą  akademickim,  najlepszym  na  to  lekarstwem  jest  zwiększenie zakresu nauczania praktycznego na uczelniach. 

Jakie studia

Profesor Włodzimierz Gromski, dziekan  wydziału prawa Uniwersytetu Wrocławskiego, stwierdził podczas jednej z konferencji,  że  studenci  podczas  studiów  otrzymują   sporą   dawkę   umiejętności  przygotowujących  ich  do  wykonywania  zawodu prawnika i ma wątpliwości, czy  powinni  uczyć  się  prostych  czynności  procesowych.  Prof.  Gromski  przypomina,  że  zadaniem  studiów  prawniczych  nigdy nie było przygotowywanie studentów  do  reprezentowania  klienta  przed  sądem.  Podobną  opinię  wygłosił  niedawno  prof.  Krzysztof  Rączka,  dziekan  Wydziału  Prawa  i  Administracji  UW,  gdy  jego  wydział  otrzymał  tytuł  lidera  w rankingu „Dziennika Gazeta Prawna”.  Na pytanie: czy program studiów prawniczych nie powinien zawierać więcej elementów, które potem można wykorzystywać w zawodzie prawnika, odpowiedział,  że nie można z tym przesadzać. – Prawo to kierunek akademicki, a nie  przedmiot  zawodowy.  To  zaleta,  a  nie  wada,  bo  absolwenci  prawa  mogą  dzięki  temu  znaleźć  pracę  w  bardzo  wielu  zawodach. Jest takie powiedzenie, że na  pewno nie mogą stanąć tylko przy stole  operacyjnym – mówił prof. Rączka. I od  razu dodał, że na jego wydziale umiejętnie  łączy  się  naukę  akademicką  z  wiedzą  praktyczną.  –  Staramy  się  przede  wszystkim,  aby  odzwierciedlały  to  zajęcia  na  naszym  wydziale.  Wykłady  mają  umożliwić zdobycie wiedzy teoretycznej.  Ale nie powtarzamy jej na ćwiczeniach.  Te zajęcia mają przecież polegać na rozwiązywaniu  kazusów,  przeprowadzaniu  symulacji, udoskonalaniu wiedzy wyniesionej z wykładów. 

Na wzrost znaczenia elementów praktycznych w programie nauczania wskazuje też prof. Zbigniew Lasocik, dziekan  wydziału   prawa   uczelni   Łazarskiego  w Warszawie, która w rankingu wydziałów  prawa  „Dziennika  Gazeta  Prawna”  zajęła  pierwsze  miejsce  wśród  uczelni  niepublicznych.

–  Przede  wszystkim  nie  rezygnujemy  z przedmiotów  ogólnorozwojowych,  takich  jak  psychologia,  socjologia,  filozofia,  etyka,  kultura  polityczna  i  prawna  itd. Jednocześnie   wprowadzamy cały  szereg  przedmiotów zorientowanych  bardzo praktycznie, w których praktycy  uczą konkretnych umiejętności. Są to na  przykład zajęcia warsztatowe z postępowania cywilnego, zajęcia przygotowujące  do  konkursów  sądowych  tzw.  moot  courts,  naukę  poprzez  pracę  w  poradni  prawnej  czy  zajęcia  z  erystyki  i  kultury  żywego  słowa.  Szczególną  formą  zajęć  z  tego  zakresu  będą  symulacje  sądowe  prowadzone  w  naszej  nowej  sali  sądowej – mówił prof. Lasocik w wywiadzie  dla  „DGP”.  Obaj  dziekani  dodają  jeszcze,  że  z  tego  punktu  widzenia  ważna  jest też kadra naukowa. Prof. Krzysztof  Rączka podkreśla, że na UW studentów  uczą zarówno wybitni profesorowie, jak  i prawnicy praktycy, adwokaci, prokuratorzy,  sędziowie  Sądu  Najwyższego  czy  Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Szkoła rzemiosła  

Jednym z wykładowców praktyków prowadzących zajęcia na uczelni Łazarskiego  jest  Andrzej  Szlęzak.  Uważa  on,  że  prawo to rzemiosło, a wydział prawa to  szkoła  zawodowa.  Zajęcia  ze  „zobowiązań”  w  ramach  prawa  cywilnego  stara  się  więc  prowadzić  wyłącznie  opierając  się na kazusach. 

–  Biorę  z  kancelarii  konkretne  sprawy,  którymi  aktualnie  się  zajmujemy,  i przerabiam je ze studentami. Analizujemy problem, dopasowujemy do niego  przepisy,  szukamy  rozwiązań  –  mówi.  I  dodaje,  że  studentom  to  się  podoba, widzą,  że  w  książkach  tego  nie  znajdą.  Stosowana  przez  mec.  Szlęzaka  metoda,  znana  i  wykorzystywana  przez  niektórych  wykładowców  także  na  innych  uczelniach – ale raczej jako wyjątek niż  masowa  praktyka  –jest  normą  w  krajach,  w  których  obowiązuje  anglosaski  common  law.  Dr  Adam  Bodnar,  sekretarz  Helsińskiej  Fundacji  Praw  Człowieka, który sam jest też adiunktem na  UW,  popiera  ten  postulat  i  przywołuje  przykłady z USA, gdzie studenci prawa  ćwiczą pisanie pism procesowych i różnych  dokumentów,  ale  także  symulują  procesy sądowe. 

Common law i precedensy

Ciekawe  obserwacje  przywożą  wykładowcy  polskich  wydziałów  prawa  wracający ze stażów na zagranicznych uczelniach. Kierowany przez doc. dr Elżbietę  Łojko zespół przeprowadził w tym roku  wśród tej grupy ankietę, z której wynika,  że są dość duże różnice między programami  nauczania  uczelni  zagranicznych  w porównaniu do programu realizowanego  na  wydziale  prawa  UW.  Największe ujawniły się między uniwersytetami  nauczającymi  w  systemie  prawa  common law (Wielka Brytania; USA) a uniwersytetami  nauczającymi  w  systemie  prawa  kontynentalnego  (Niemcy,  Włochy,  Francja).  Ponieważ  system  prawa  precedensowego  wymusza  większe  na- stawienie  na  rozwiązywanie  kazusów,  program studiów w tych krajach jest tak  skonstruowany,   aby   uczyć   studentów  konkretnych, praktycznych umiejętności w dziedzinie prawa. 

–  W  Polsce,  ale  także  w  Niemczech,  Francji  czy  we  Włoszech,  studia  mają  charakter   bardziej   akademicki;   choć  jak  zauważyli  nasi  respondenci,  wszędzie (poza Włochami i Hiszpanią) dużo  mniejszą  wagę  w  programie  nauczania  przyszłych  prawników  przywiązuje  się  do   tzw.   przedmiotów   ogólnohumanistycznych  i  historycznych.  Przedmioty  takie jak historia prawa, filozofia, socjologia traktowane są tam jako przedmioty  nieobowiązkowe lub o charakterze specjalizacyjnym – mówi opracowująca wyniki tej ankiety Monika Dziurnikowska-Stefańska. 

Z wypowiedzi   wykładowców   WPiA  UW   wynika   również,   że   zagraniczne uczelnie w swoich   programach mają  dużo  więcej  zajęć  z  prawa  prywatnego  –  w  Niemczech,  Wielkiej  Brytanii,  Kanadzie prawo cywilne rozbite jest na 6–7  odrębnych  przedmiotów.  Dużo  większa  jest też intensywność ich nauczania: zajęcia dwa, a nawet trzy razy w tygodniu.  Zdaniem wykładowców biorących udział  w  badaniu,  podstawowe  różnice  w  programach  nauczania  między  zagranicznymi  wydziałami  prawa  a  wydziałami  prawa w Polsce wynikają w równiej mierze z rodzaju systemu prawa, co z idei samych studiów prawniczych: czy mają one  być  szkołą  zawodową,  czy  raczej  dawać  ogólne wykształcenie akademickie.

–  Należy  zwrócić  uwagę,  że  nawet  uniwersytety   niemieckie,   które   mają  według  badanych  najbardziej  zbliżony  do  naszego  program  nauczania,  kładą  nacisk  przede  wszystkim  na  nauczanie  przedmiotów dogmatycznych – komentuje dr Dziurnikowska-Stefańska.

Wiedza, umiejętności, postawy

Czego  więc  powinny  uczyć  polskie  wydziały   prawa?   Sędzia   Jerzy   Stępień,  były prezes Trybunału Konstytucyjnego,  a  obecnie  prodziekan  wydziału  prawa  uczelni  Łazarskiego,  przywołuje  kanon  podstawowy: uniwersytet ma dać absolwentowi wiedzę, umiejętności i postawy. 

– Wiedzę nasze uczelnie dają, z umiejętnościami jest już gorzej, a co do postaw,  to sprawa jest jeszcze bardziej złożona – mówi sędzia Stępień. W tym kontekście stwierdza, że studentów prawa należałoby uczyć w większym stopniu zagadnień  praktycznych.   Przekonany   o   tym   jest  także  Andrzej  Szlęzak,  który  uważa,  że  powinno to być realizowane nawet kosztem innych, mniej z praktycznego punktu  widzenia  przydatnych  przedmiotów.  Przesuwanie   proporcji   w   programach  kształcenia prawników to argument dość  często przywoływany. Praktycy nie mają  wątpliwości, że po to, by więcej było zajęć   praktycznych,   należy   rezygnować  z  przedmiotów  teoretycznych  i  dogmatycznych. Z tą opinią zgadza się prof. Teresa  Gardocka,  dziekan  wydziału  prawa  Szkoły  Wyższej  Psychologii  Społecznej  w  Warszawie.  –  Jeśli  na  studiach  prawniczych   przedmiotem   obowiązkowym,  kończącym  się  egzaminem,  jest  historia  doktryn  polityczno-prawnych,  a  jednocześnie nie uczy się pisania umów, to jak  ich absolwenci mają być przygotowani do  pracy – mówi. 

Praktyka zamiast ekonomii?

Wśród przedmiotów, które mogłyby wypaść z programów studiów, wymienia się  również m.in. historię, socjologię prawa,  a także ekonomię. Jednak, jak się okazuje, sprawa nie jest taka prosta, bowiem  równolegle   do   dyskusji   o   potrzebie  „upraktycznienia”  studiów  prawniczych  toczy się dyskusja o konieczności dostosowywania  się  prawników  do  potrzeb  biznesu,  który  coraz  liczniejszej  grupie  z  nich  daje  zajęcie.  Jeśli  z  tego  punktu  widzenia  mówi  się  o  potrzebie  orientowania   się   prawnika   w   problemach  gospodarki,  a  nawet poszczególnych jej  branż,  to  usuwanie  ekonomii  z  programu  nauczania  nie  byłoby  uzasadnione.  Gdy do tego dodać, że coraz poważniejszym  wyzwaniem  dla  prawników  jest  komunikacja   z   menedżerami   w   korporacjach,  to  może  należałoby  wprowadzić  im  na  studiach  elementy  zarządzania i marketingu? A do tego jeszcze  coraz mocniejszy trend na specjalizację  prawników,  który  doprowadzi  prawdopodobnie do tego, że obecny podział na  adwokatów i radców prawnych zastąpią  w  przyszłości  specjalności:  sprawy  cywilne, karne, bankowość, nieruchomości itd. Czy i jak uczelnie powinny dostosowywać do tego swoje programy?

Dla kogo te zmiany?

–  Gdy  mówimy  o  potrzebie  przygotowywania  przez  uczelnię  absolwentów  do  pracy,  to  musimy  odpowiedzieć  na  pytanie,  jaką  pracę  mamy  na  myśli?  –  zauważa dr Elżbieta Mikos-Skuza, prodziekan ds. studenckich WPiA UW. 

–  Jeśli  przyjąć,  że  praktyka  prawnicza to takie zawody jak adwokat, radca  prawny,  notariusz,  sędzia  czy  prokurator,  to  ze  statystyk  wynika,  że  trafia  do  nich  tylko  ok.  15  procent  absolwentów  wydziałów  prawa.  Czy  pod  te  15  proc.  powinny   być   reformowane   programy  studiów?  –  zastanawia  się  dr  Mikos-Skuza.  Natomiast  Elżbieta  Łojko  dodaje, że nie ma takiej prostej zależności  pomiędzy  wybieraną  podczas  studiów  specjalizacją  a  późniejszą  pracą  zawodową  absolwentów.  W  jej  seminarium  magisterskim z socjologii prawa, a więc  przedmiotu teoretycznego i ogólnorozwojowego, uczestniczy każdego roku  około 50 studentów. Spotyka się później  z nimi i okazuje się, że wielu jest adwokatami, prokuratorami, sędziami. 

Przedmioty do wyboru

Postulaty  dokładania  nowych  elementów do programu muszą skutkować eliminowaniem  innych  albo  tworzeniem  szerokiego  wachlarza  opcji,  z  którego  student  wybiera  pod  kątem  przyszłej  pracy najlepszy dla siebie zestaw. Takie  możliwości stwarzają obecnie wszystkie  uczelnie. Obok przedmiotów ogólnych,  stanowiących  niezbędne  podstawy  wykształcenia   prawnika,   student   może  wybierać  wiele  innych  zajęć,  w  tym  również o charakterze praktycznym. Na  UW jest wśród nich także kurs pisania  pism procesowych. Fakt, że nie daje on  jeszcze punktów do puli zaliczeniowej,  bo  prowadzony  jest  przez  studencką  fundację.  Jest  także  stosunkowo  nieliczny  (50  osób  rocznie),  ale  pokazuje,  że takie możliwości istnieją i mogą być  rozwijane.  Pod  warunkiem  oczywiście,  że  studenci  będą  tym  zainteresowani,  bo   jak   mówi   Elżbieta   Mikos-Skuza,  większość  z  nich  wybiera  w  ramach  opcji   raczej   przedmioty   teoretyczne,  które są łatwiejsze do opanowania i zaliczenia.  

Praktyka w klinice

Jednym  ze  sposobów  na  zdobywanie  podczas studiów praktycznych umiejętności jest praca w ramach studenckich  klinik prawa. Ich uczestnicy rozwiązują  pod kierunkiem „dorosłych” prawników  prawdziwe  problemy  prawne  i  piszą  pozwy oraz inne pisma procesowe. Jak  mówi  Filip  Czernicki,  jeden  z  animatorów ruchu studenckich klinik prawa,  jest  ich  obecnie  w  kraju  25,  czyli  przy  większości wydziałów prawa, a każdego  roku pracuje w nich blisko 1700 studentów i blisko 200 ich nauczycieli. 

– Jeśli każdy z tych studentów opracowuje w ciągu roku średnio siedem opinii  prawnych, to pozwala to uczestnikom po- radni na dość intensywny kontakt z praktyką prawniczą. A ponieważ uczelnie też  odczuwają  niedosyt  praktyki  w  swoich  programach oraz mają kłopoty z organizowaniem  wymaganych  przez  standardy  nauczania  praktyk  zawodowych  dla  studentów,  to  coraz  chętniej  włączają  studenckie poradnie prawne do swojego  procesu  dydaktycznego  –  mówi  Czernicki.  Na  części  wydziałów  prawa  praca  w poradni może już być studentowi zaliczona jako praktyka, a na Uniwersytecie  Opolskim  została  uznana  za  przedmiot  obowiązkowy.  Zdaniem  Filipa  Czernickiego zmierza to powoli do tego, co jest  w  USA,  gdzie  taka  pozycja  poradni  jest  niemal normą. 

Szkoły, specjalizacje

Mimo toczącej się wciąż dyskusji o kierunkach  zmian  w  programach  kształcenia prawników i występowania  w  społeczności  akademickiej  pewnego  oporu  przed  nadawaniem  im  praktycznego charakteru, na uczelniach pojawia  się  coraz  więcej  inicjatyw  idących  właśnie w tym kierunku. 

–  Myślę,  że  samo  życie  potrafi wymusić  na  uczelniach,  aby  uczyły  one  także  praktycznych  podstaw  zawodu  prawniczego – mówi Krzysztof Rączka,  który obok szerokiej listy przedmiotów,  spośród  których  mogą  wybierać  jego  studenci,  wymienia  także  kilka  szkół  prawa zagranicznego na UW, które pozwalają  na  zdobycie  dodatkowej  wiedzy  o  systemie  prawnym  wybranego  państwa. 

Z kolei dr hab. Teresa Gardocka, dziekan wydziału prawa SWPS, mówi, że jej  studenci  mają  już  do  wyboru  trzy  tzw.  małe  specjalizacje,  czyli  kilkumiesięczne  zajęcia  z  wybranej  dziedziny  prawa.  Są to kursy z prawa medycznego, prawa  własności  intelektualnej  i  praw  mniejszości  narodowych.  Na  takiej  specjalizacji  studenci  dość  szczegółowo  uczą  się  przepisów  i  zasad  obowiązujących  w  tych  dziedzinach,  co  potem  skutkuje  odpowiednim  wpisem  do  dyplomu  ukończenia studiów. 

–  Dla  absolwenta,  który  szuka  pracy  w  instytucji  ochrony  zdrowia,  wydawnictwie  czy  urzędzie,  który  zajmuje  się  mniejszościami,  to  może  być  argument  do  zatrudnienia  go,  choćby  na  próbę,  do  wykonywania  jakichś  pomocniczych  prac – mówi prof. Gardocka. – A to już  daje jakieś zaczepienie na start i możliwość uzupełniania wiedzy potrzebnej do  takiej pracy, także w praktyce – dodaje. 

Radca  prawny  Teresa  Stecyk,  przewodnicząca  komisji  do  spraw  aplikacji  KRRP,  chwali  ten  pomysł,  ale  przypomina jednocześnie, że gdy ona przed laty  studiowała na lubelskim UMCS, to takie  specjalizacje też były do wyboru. 

–  Po takim kursie za specjalistę od prawa  karnego  czy  cywilnego  jeszcze nie można było  się uważać,  ale  pewne  podstawy do ewentualnej dalszej specjalizacji  to  dawało.  Szkoda,  że  to  później  zarzucono,  a  teraz  odświeża się  pewne stare pomysły, ale  bez  spójnej całościowej  koncepcji – mówi  mec. Stecyk. Jej  zdaniem wszelkie nowe pomysły na zmiany w programach studiów powinny uwzględniać to, że ich absolwent będzie szukał konkretnej  pracy, ale  także fakt, że znaczna część obecnych studentów trafi na aplikacje. 

– Zdajemy sobie sprawę z tego, że nasi kandydaci chcą się dostać na aplikację, więc musimy ich do tego przygotować. I tu właśnie pojawia się problem. Brakuje koordynacji między działaniami uczelni a instytucjami, które decydują o aplikacjach prawniczych – mówił w wywiadzie dla „Dziennika Gazeta Prawna” Krzysztof Rączka. 

Jeśli na aplikację, to...

Dziekan wydziału prawa na UW wywołał w ten sposób kolejny temat. Jego zastępczyni  Elżbieta  Mikos-Skuza  zwraca  uwagą, że aby przygotować dobrze absolwenta do zdania egzaminu na aplikację,  należy  zapewnić  mu  porządną  dawkę  wiedzy z przedmiotów ogólnych i humanistycznych. 

– A więc znowu kolizja z postulatem  kształcenia  praktycznego.  Pojawia  się  ona zresztą także w innym jeszcze miejscu. Otóż zarówno Teresa Stecyk, odpowiadająca  w  samorządzie  radcowskim  za  organizację  aplikacji,  jak  i  Andrzej  Szlęzak,  poszukujący  młodych  i  zdolnych ludzi do pracy w swojej kancelarii,  oczekują od nich solidnej wiedzy prawniczej,   szerokich   horyzontów,   umiejętności  analitycznego  myślenia.  Jeśli  więc  wydziały  prawa  mają  wypuszczać  takich  absolwentów,  to  raczej  nie  powinny   likwidować   przedmiotów   humanistycznych.  Jak  pogodzić  te  często  sprzeczne ze sobą postulaty? – Podczas  pracy w kancelarii czy na aplikacji osoba  o  szerokiej  wiedzy  i  nauczona  analitycznego   myślenia   szybko   opanuje  pisanie pism procesowych. Z kogoś, kto już to umie, ale nie potrafi  analizować  problemów,  znacznie  trudniej  wykrzesać  błyskotliwe  pomysły  –  komentuje dr Mikos-Skuza.  

Krzysztof Sobczak 
Artykuł ukazał się w miesięczniku "Kancelaria" nr 9/2010