W trakcie konkursu na prezesa zarządu PKO BP ukazało się kilka artykułów w „Naszym Dzienniku”. Opisywały one w negatywnym świetle jednego z kandydatów na to stanowisko – Andrzeja Klesyka. Autorką wszystkich artykułów, które pojawiły się od marca do maja 2007 roku była Małgorzata Gos. Zarzuty dziennikarskie dotyczyły upomnienia otrzymanego z Komisji Nadzoru Bankowego, uczestnictwa w skandalu finansowym, jak również nieprawidłowego wprowadzanie systemu Interligo ( jakoby „związany z aferą Interligo”). Wspomniano także o kontaktach bankowca z politykami lewicy i poparciu Ryszarda Krauzego.
Skutki artykułów
Efektem tych publikacji były nieprzyjemne uwagi ze strony środowiska bankowego Andrzeja Klesyka. Z nieprzyjemnościami spotkał się też jego ojciec i córka. W rezultacie kandydat na prezesa nie objął stanowiska w PKO BP. Wystąpił wiec do sądu przeciwko wydawcy dziennika – spółce Spes.
Obie instancje ustaliły, że żadnej afery z udziałem Andrzeja Klesyka nie było. Upomnienie otrzymał bank, a nie jego prezes osobiście. Materiały prasowe były zbierane bez zachowania należytej staranności dziennikarskiej i sprawdzenia faktów u osób opisywanych ( naruszenie art.12 i 13 prawa prasowego). Sądy obu instancji nakazały więc przeproszenia na łamach oraz wpłatę 50 tys. złotych na cel społeczny.
Nierzetelność potwierdzona
Od wyroku Sądu Apelacyjnego z 2 czerwca 2010 r. złożył skargę kasacyjną wydawca „Naszego Dziennika” spółka Spes.
- Skarga kasacyjna jest zupełnie niezasadna – powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia, prof. Wojciech Katner. – Sąd nie zakwestionował treści dokumentów Komisji Nadzoru Bankowego. Z ich treści nie można wyprowadzić wniosku o ukaranie personalnie Andrzeja Klesyka, ani też, że wynikały z nich nieprawidłowości pozwalające na nazwanie działalności powoda „aferowej” czy „skandalicznej”.
Liczne publikacje zamieszczone na łamach „Naszego Dziennika” naruszały w sposób bezprawny dobra osobiste powoda – stwierdził Sąd Najwyższy. Niesłuszne było przedstawianie Andrzeja Klesyka jako osoby o wątpliwej przeszłości w bankowości i niejasnych powiązaniach biznesowych. Część informacji była wymyślona, stawiała powoda w złym świetle. Zestawianie nawet prawdziwych informacji w taki sposób, że wywołują one błędne wyobrażenie o osobie nie jest rzetelnym wykorzystaniem materiału prasowego.
Tym bardziej nie jest to staranne i rzetelne działanie dziennikarskie w rozumieniu art.12 prawa prasowego, jeśli zestaw informacji w całym artykule jest w swej wymowie nieprawdziwy.
Interes społeczny naruszony
- Opublikowanie nieprawdziwego artykułu jest sprzeczne z interesem społecznym, zwłaszcza gdy czyni się to wobec osoby kandydującej do poważnej funkcji społecznej – podkreślał sędzia sprawozdawca. – W skutek publikacji nie sprawdzonych informacji nie może ona objąć stanowiska. Naruszono w ten sposób dobra osobiste opisywanej osoby.
SN zauważył, że przepisy prawa prasowego i Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności chronią tylko rzetelnych dziennikarzy.
Odpowiedzialność cywilną za bezprawną publikację ponoszą solidarnie wydawca, redaktor naczelny i autor artykułu, ci jest od dawna utrwalone w orzecznictwie.
Sygnatura akt I CSK 33/11
SN: „Nasz Dziennik” podał wymyślone fakty
Przepisy prawa chronią tylko rzetelnych dziennikarzy stwierdził w środę Sąd Najwyższy. - Część informacji o Andrzeju Klesyku, kandydacie na prezesa PKO BP, które ukazały się w Dzienniku Polskim była wymyślona. Zestawianie nawet prawdziwych informacji w taki sposób, że wywołują one błędne wyobrażenie o osobie narusza jego dobre imię.