Czytaj: Początek kadencji - Sejm dla PiS, Senat dla opozycji>>
 

PiS oczywiście ma solidną większość w Sejmie, więc może w tej izbie uchwalać co zechce, a pozwala ona także na odrzucanie poprawek Senatu. Jeśli więc partii rządzącej będzie zależało na wprowadzeniu jakiejś zmiany w prawie, to zrobi to. No chyba, że za kilka miesięcy w pałacu prezydenckim zasiądzie ktoś mniej związany z PiS niż obecny prezydent. Bez podpisu głowy państwa żadna nowa regulacja nie wejdzie w życie, ale to jeszcze odległa perspektywa i trudna obecnie do przewidywania. Ale Senat już ma marszałka wybranego przez anty-PiS i wprawdzie niewielką, ale większość, która może sejmowej większości choć trochę komplikować proces legislacyjny.

Na pewno nie będzie już ustawodawczego ekspressu jak wiele razy w poprzedniej kadencji, kiedy w ciągu dwóch czy trzech dni uchwalano ważne, często wręcz zahaczające o zmianę Konstytucji ustawy. Z podpisem prezydenta, a nieraz nawet z publikacją w Dzienniku Ustaw włącznie.

Te ustawy, przygotowywane zwykle na polityczne zamówienie, a czasem wręcz dla załatwienia jakiejś pilnej sprawy - np. ubiegnięcie wyroku krajowego czy unijnego trybunału - pisane były na kolanie, a potem procedowane w wielkim pośpiechu, bez należytej dyskusji, bez konsultacji i wysłuchania zainteresowanych środowisk. One psuły prawo i ustrój, dekomponowały system prawny, a nieraz nawet wywoływały konflikty międzynarodowe, jak słynna nowelizacja ustawy o IPN, kiedy to Senat mógł poprawić głupotę popełnioną w Sejmie, ale tego nie zrobił, bo działał jak maszynka do głosowania.

Teraz raczej nie będzie takich szybkich ustaw. Jeśli politykom Prawa i Sprawiedliwości nie uda się pozyskać jakiś senatorów z opozycji, a nie kryją oni, że nadal będą o to zabiegać, to muszą przygotować się na to, że Senat będzie wykorzystywał przysługujące mu 30 dni na rozpatrzenie każdej ustawy. A także, że będzie w tym czasie dokładnie analizował przekazany mu akt prawny, konsultował go, zamawiał opinie prawne. Będzie z uwagą wysłuchiwał tych opinii, a nie uciszał ekspertów, co było dotychczas częstym widokiem.

To nie zatrzyma zmian, jeśli sejmowa większość będzie bardzo chciała je przeprowadzić, ale może choć trochę stępi ostrza niektórych. A może też w tej dłuższej, czyli normalnej procedurze, łatwiej będzie o refleksję i może czasem nawet jakieś ustępstwo. Chociaż może to zbyt duże nadzieje.