Senatorowie PiS przekonywali, że kolejne referendum należy się obywatelom, a szefowa kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy, Małgorzata Sadurska apelowała o "konsekwentne traktowanie prezydenckich inicjatyw referendalnych". Senatorowie PO pytali m.in. o zasadność pytań.

Czytaj: Prezydent chce referendum 25 października>>>

Sadurska zaapelowała do senatorów o "konsekwentne traktowanie prezydenckich inicjatyw referendalnych". Według niej izba powinna potraktować tak samo referenda 6 września - które za zgodą Senatu odbędzie się z inicjatywy poprzedniego prezydenta Bronisława Komorowskiego - i 25 października proponowane przez prezydenta Dudę.
Sadurska mówiła o 6 milionach podpisów, które złożyli Polacy pod wnioskami o referendum w sprawach, których dotyczą pytania zaproponowane przez prezydenta. "Takiego kapitału społecznego nie można marnować" - przekonywała. Zaznaczyła, że prezydent nie wskazał w uzasadnieniu swojego wniosku ewentualnych skutków finansowych i społecznych, bo pytania "mają charakter kierunkowy", a odpowiedzi obywateli nie są ostatecznie wiążące dla Sejmu.
Występujący w imieniu połączonych komisji senackich, które rekomendują izbie odrzucenie wniosku, senator Marek Borowski (niezależny) zaznaczył, że większość konstytucjonalistów uznała, iż pytania proponowane w referendum dotyczą spraw o szczególnym znaczeniu dla państwa, choć większość ma zastrzeżenia dotyczące rzetelności pytania ws. Lasów Państwowych. Dodał, że wielu ekspertów wskazywało na nieprecyzyjny charakter pytań.

  Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Przepisy [PRZEDSPRZEDAŻ]>>>

Z kolei sprawozdawca mniejszości połączonych komisji Kazimierz Wiatr (PiS) przekonywał, że "to referendum obywatelom się po prostu należy", bo przywraca ich podmiotowość. Podkreślał, że przemawia co prawda jako sprawozdawca mniejszości, ale do przegłosowania przez komisje odmiennego stanowiska zabrakło tylko dwóch głosów.
Wiceminister finansów Izabela Leszczyna podkreśliła, odpowiadając na to pytanie, że koszty cofnięcia reformy byłyby najbardziej dotkliwe z punktu widzenia przyszłego emeryta. "Powrót do poprzedniego wieku emerytalnego oznacza odejście od wzrostu emerytur mężczyzn o 20 procent, a kobiet o 70 procent. To znaczy - emerytura mężczyzny będzie mniejsza o 20 proc., a emerytura kobiety będzie niższa o 70 proc. jeśli wrócimy do poprzedniego wieku emerytalnego" - mówiła wiceszefowa resortu finansów.
Według niej, koszt cofnięcia reformy dla sektora finansów publicznych do 2023 roku wyniósłby 100 mld zł, a do 2060 - prawie 1,5 bln zł. Leszczyna stwierdziła też, że obniżenie wieku emerytalnego w Polsce "byłoby ewenementem na skalę europejską".
Z kolei Bogdan Pęk (PiS) stwierdził, że w UE jest tendencja do obniżania wieku emerytalnego do 63. roku życia. Według niego, Polacy powinni "decydować, zgodnie ze swoją wolą, jaki chcą mieć system emerytalny". "Jeżeli odrzucicie to referendum, uczynicie to z pobudek stricte politycznych i mam nadzieję, że będzie was to kosztować bardzo drogo, bo to obłuda i zakłamanie" - zwrócił się Pęk do senatorów PO.
Natomiast Mieczysław Augustyn (PO), odnosząc się do pytania dotyczącego wieku emerytalnego, podkreślił, że trzeba pokazać jego konsekwencje i zapytać Polaków czy godzą się, by obniżając wiek emerytalny, mieli niższą emeryturę. "Brak pokazania konsekwencji wskazuje na to, że albo prezydent otwiera zawór do pojemnika, w którym tkwi dżin populizmu, albo jedynym celem tej propozycji jest wielka polityczna mistyfikacja i próba zagrania na emocjach, by zyskać w wyborczych sondażach" - mówił. A
W czasie dyskusji senator Włodzimierz Cimoszewicz (niez.) przekonywał, że zarówno wniosek prezydenta Dudy o referendum, jak i zaakceptowany przez Senat wniosek referendalny prezydenta Bronisława Komorowskiego były niestosowne.
Zdaniem Cimoszewicza celem obu wniosków referendalnych było uzyskanie odpowiedzi na pytania, ale wpłynięcie na wynik wyborów parlamentarnych. "Uważam, że tak nie wolno postępować z referendum, bo jest to instytucja wyjątkowa i powinna panować powszechna zgoda, że odwołujemy się do tej instytucji w sytuacjach rzeczywiście nadzwyczajnych" - powiedział b. premier i b. marszałek Sejmu.
Senat nie głosował jeszcze wniosku o poparcie referendum. Do zarządzenia przez prezydenta referendum ogólnokrajowego potrzebna jest zgoda Senatu. Izba wyraża zgodę na jego zarządzenie bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów. Głosowanie odbędzie się prawdopodobnie w piątek. (ks/pap)