Czy z tego powodu również pan zdecydował się na opuszczenie Temidy?
Tak, w pewnym momencie poczułem się opuszczony przez administrację spod szyldu Ministerstwa Sprawiedliwości. Już od kilkudziesięciu miesięcy trwa paraliż kierowanego przeze mnie sądu, orzeka tylko dwóch sędziów i doraźnie jeden sędzia delegowany. Zaległości sięgają 14 miesięcy, w sytuacji gdy faktycznie już na sali czas potrzebny do ich załatwienia zajmuje sędziemu 15 minut do godziny, a w normalnym sądzie – miesiąc do dwóch od wpływu. Administracja sądownictwa wielokrotnie obiecywała dodatkowe etaty, jednak nic się nie zmieniało od powstania sądu w 2004 roku. Uznałem więc, że nie mogę dłużej pracować w takich warunkach, jeśli chcę dobrze i odpowiedzialnie wykonywać swój zawód i kierować sądem. Nie mogłem się zgodzić na panujące warunki pracy i dlatego postanowiłem, że odchodzę po 10 latach praktyki. Dziś pod rządami archaicznej ustawy o sądach powszechnych nie widzę żadnych szans na poprawę sytuacji.

Źródło: Wywiad Arkadiusza Jaraszka, "Dziennik Gazeta Prawna" 15.03.2010.