16 listopada 2009 r. na jednej z ulic Kraśnika samochód marki rover jechał pod prąd jednokierunkową ulicą. Inne auta musiały zjeżdżać na pobocze. Jak informowała wtedy policja, kierowca rovera był agresywny, awanturował się i dwukrotnie uderzył policjanta w głowę. Nie zgodził się na badanie alkomatem. Wymachiwał policjantom służbową legitymacją. Okazało się, że to sędzia Włodzimierz K. Policjanci zawieźli go do szpitala, gdzie pobrano od niego krew do badań. Wynik: grubo ponad 3 prom. alk.
Prokurator wielokrotnie wzywał Włodzimierza K. na przesłuchanie. Sędzia nie stawiał się. Zasłaniał się tym, że za późno odebrał wezwanie albo, że jest chory.
Prokuratura poprosiła sąd w Warszawie (sędziowie lubelscy z urzędu są wyłączeni ze sprawy) o zgodę na zatrzymanie Włodzimierza K. i doprowadzenie go przez policję. Sędzia K. poradził sobie z sądem także bez problemów. Były wyznaczone trzy terminy posiedzeń. We wrześniu, październiku i listopadzie. Żaden się nie odbył. Sąd wyznaczył kolejny termin na 6 lutego.
W Białymstoku sędzia K. ma wciąż inną sprawę dyscyplinarną o "uchybienie godności urzędu", z praktycznie tych samych zarzutów co prokuratorskie. Białostocki sąd sześć razy próbował rozpocząć proces dyscyplinarny. Bez skutku. Sędzia znów zasłaniał się kiepskim zdrowiem.
Więcej: Gazeta Wyborcza Lublin>>>