Zdaniem autora artykułu opublikowanego w "Dzienniku Gazeta prawna", polskie sądownictwo wypada w nich niewiarygodnie korzystnie na tle innych państw europejskich. Pod względem szybkości postępowania wyprzedzamy regularnie sądy niemieckie, francuskie czy hiszpańskie. - Warto osobno odnotować, że w rankingu CEPEJ na podstawie danych z roku 2010 polskie sądy orzekające w drugiej instancji w sprawach cywilnych zajęły drugie miejsce pod względem szybkości orzekania, ponieważ czas trwania postępowań przed tymi sądami został określony na 33 dni (!) - pisze.
Zdaniem autora jako mało wiarygodny należy uznać przeciętny czas trwania postępowań w drugiej instancji wynoszący 33 dni. Podany na wstępie okres 195 dni, czyli niecałe 7 miesięcy na rozpatrzenie sprawy cywilnej lub gospodarczej też budzi wątpliwości u każdego, kto z tymi sprawami ma do czynienia. Jest to bowiem czas średni, w którym rozpoznawane mają być sprawy sporne. Zatem sprawy proste powinny być rozpatrywane szybciej, a postępowania nakazowe i upominawcze nie są tu uwzględniane.
Autor twierdzi, że zgodnie z przyjetą przez MS metodologią formalne zakończenie sprawy, np. przez zwrot pozwu, czy techniczne, np. przez przekazanie jej do innego wydziału, jest tak samo liczone jak merytoryczne rozpoznanie sprawy i wydanie wyroku. Pierwsze dwa sposoby „załatwienia” sprawy są oczywiście szybsze i lepiej wyglądają w publikowanej statystyce, której używa się również na poziomie poszczególnych sądów. W ten sposób minister sprawiedliwości popiera maksymalny formalizm w procedowaniu, gdyż takie właśnie formalistyczne podejście zapewnia dużą liczbę „załatwień” formalnych i technicznych, skutkujących poprawą publikowanych „wskaźników”.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna