- W mojej ocenie to przecięłoby sytuację, że w końcu, tak jak przepisy nakazują, pan prezydent wskaże osobę, która będzie piastowała to stanowisko - powiedział w środę sędzia Mitera w Polskim Radiu 24. Jego zdaniem "armagedonu nie ma" i "wszystko po prostu wróci na swoje miejsce, to jest tylko kwestia czasu i spokojnie ta reforma zostanie przeprowadzona". - Mam nadzieję, że z pozytywnym skutkiem dla społeczeństwa, dla obywateli, ale też dla samych sędziów - dodał.
Zastępca na czas nieobecności
Sądem Najwyższym kieruje obecnie sędzia Józef Iwulski, prezes kierujący Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Robi to na podstawie zarządzenia pierwszej prezes SN Małgorzaty Gersdrof, która wyznaczyła go do zastępowania jej podczas jej nieobecności. Kierowanie obecnie przez sędziego Iwulskiego Sądem Najwyższym jest akceptowane także przez prezydenta Andrzeja Dudę, tylko "z innych pozycji". Ponieważ uważa on, że prof. Małgorzata Gersdorf jest już w stanie spoczynku, to według komunikatu Kancelarii Prezydenta sędzia Iwulski od 4 lipca - z mocy ustawy, a nie decyzji I prezesa SN - kieruje pracami Sądu Najwyższego, jako sędzia z najdłuższym stażem.
Czytaj: Sędzia Iwulski: tylko zastępuję I prezes SN>>
Tymczasem sędzia Iwulski po otrzymaniu 3 lipca br. zarządzenia I prezes SN oświadczył, że nie jest "zastępcą, a tym bardziej następcą I prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf", a jedynie zastępuje ją "w razie, gdy będzie nieobecna". Zapewnił jednocześnie, że prezydent nie wyznaczył go ani nie powierzył obowiązków I prezesa, a jedynie zaaprobował jego wybór przez prezes Gersdorf. Jak poinformował zespół prasowy SN, Małgorzata Gersdorf ma na razie urlop do 19 lipca.
Czytaj: Sędzia Iwulski: prof. Gersdorf po urlopie wróci na stanowisko>
Prezydent nie powołał kierującego SN
Andrzej Duda przyjął praktycznie do wiadomości wybór dokonany przez Magorzatę Gersdorf, która konsekwentnie uważa się za pierwszego prezesa SN do końca wynikajacej z konstytucji kadencji, czyli do 30 kwietnia 2020 roku. Jeśli prezydent tego nie uznaje, to mógł powołać osobę kierującą tymczasowo Sądem Najwyższym. Ustawa o SN zawiera przepis art. 111 par. 4 mówiący, że "jeżeli stanowisko Pierwszego Prezesa SN lub Prezesa SN zostanie zwolnione po wejściu w życie niniejszej ustawy, Prezydent RP powierzy kierowanie SN lub izbą wskazanemu sędziemu SN do czasu powołania Pierwszego Prezesa SN lub Prezesa SN". - Jeżeli chodzi o art. 111 - to jest tak, że te decyzje są w rękach pana prezydenta potencjalnie. Natomiast to nie są decyzje, które będą zapadały dzisiaj, czy jutro - mówił kilka dni temu zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha.
KRS ma problem z oświadczeniem
Rzecznik KRS "ponagla" prezydenta w sprawie powołania osoby kierujacej Sądem Najwyższym, ponieważ to właśnie Rada ma teraz z tym problem. A wynika on z tego, że Józef Iwulski ma 66 lat i zgodnie z nową ustawą o Sądzie Najwyższym powinien od 4 lipca być w stanie spoczynku. Mógłby nadal być czynnym sędzią, a więc także prezesem izby, gdyby złożył oświadczenie o woli dalszego orzekania. Sędzia Iwulski złożył takie oświadczenie, ale nie powołał się w nim na nową ustawę i nie złożył wymaganego przez tę ustawę zaświadczenia o stanie zdrowia. Jak powiedział we wtorek wiceprzewodniczący KRS Wiesław Johann, Rada czeka na dostarczenie przez sędziego Iwulskiego zaświadczenia o stanie zdrowia. I podkreślił, że jeśli będzie to wniosek niezawierający podstawowych formalnych wymogów, to będzie potraktowany negatywnie. Sędzia Iwulski potwierdził swoje wcześniejsze stanowisko, że zaświadczenia lekarskiego nie dostarczy.
Świadoma decyzja prezydenta?
Jeśli Krajowa Rada Sądownictwa nie wyda pozytywnej opinii o możliwości dalszego orzekania przez Józefa Iwulskiego, prezydent Andrzej Duda powinien, zgodnie ze swoją linią, uznać go za sędziego w stanie spoczynku i wysłać mu w tej sprawie pismo, jak to już zrobił w przypadku 15 innych sędziów SN, którzy przekroczyli 65 lat. Musiałby też konsekwentnie uznać, że emerytowany sędzia Iwulski nie może pełnić żadnych funkcji w Sądzie Najwyższym.
Zdaniem sędziego Iwulskiego, ktory uczestniczył 3 lipca br. w rozmowie u prezydenta, podczas której przyjął on do wiadomości, że Józef Iwulski będzie kierował Sądem Najwyższym, Andrzej Duda świadomie zdecydował się na takie rozwiązanie. Jak mówił sędzia następnego dnia, prezydent mógł wyznaczyć osobę kierującą Sądem Najwyższym w trybie artykułu 111 par. 4 nowej ustawy, a jeśli tego nie zrobił, to zapewne miał powód.
Rozwiązanie na przeczekanie?
Być może prezydent liczył, że sędzia Iwulski dostarczy do KRS zaświadczenie lekarskie i w ten sposób przynajmniej na kilka tygodni sytuacja mogłaby być uspokojona i zamrożona. Z jednej strony do czasu zakończenia procedury naboru nowych sędziów SN, bo wtedy prezydent miałby większą swobodę decyzyjną. A z drugiej do momentu wyjaśnienia, czy spór o nową ustawę o Sądzie Najwyższym trafi przed Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, ktory procedurę w tej sprawie może zacząć od wydania zabepieczenia, czyli zobowiązania Polski do wstrzymania działań wynikających z nowej ustawy.
Czytaj: KE wszczyna procedurę ws praworządności w Polsce>>
Chwilowo nie ma dobrego wariantu
Ponieważ jednak wiadomo, że sędzia Iwulski nie dostarczy zaświadczenia lekarskiego, w najbliższych dniach może w Sądzie Najwyższym dojść do kolejngo przesilenia. Jeśli prezydent uzna sędziego Iwulskiego za emeryta, może zgodnie z art. 111 par. 4 ustawy "powierzyć kierowanie SN lub izbą wskazanemu sędziemu SN do czasu powołania Pierwszego Prezesa SN lub Prezesa SN". Jednak wyboru musiałby dokonać spośród obecnych czynnych sędziów SN, a z tym może być problem. Wszyscy sędziowie uczestniczący 28 czerwca br. w Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów Sądu Najwyższego zagłosowali za uchwałą uznającą Małgorzatę Gersdorf za pierwszego prezesa aż do zakończenia jej konstytucyjnej kadencji. W zgromadzeniu nie brało udziału kilku sędziów, co zawsze się zdarza (urlopy, zwolnienia chorobowe), ale nie wiadomo, czy w tej grupie jest jakiś sędzia gotowy przyjąć propozycję prezydenta. Raczej nie, skoro Andrzej Duda zdecydował się na wiariant z Józefem Iwulskim, o którym wiedział, że ma 66 lat i nie złożył oświadczenia zgodnego z nową ustawą. Mógł też przewidzieć, że KRS postawi problem w takich kategoriach, jak to właśnie robi.