– To rozwiązanie, które traktujemy jako rezerwowe i zamierzamy z niego skorzystać tylko w razie potrzeby, a więc kiedy okaże się, że liczba dotychczasowych wizytatorów jest niewystarczająca – mówi cytowany przez „Rzeczpospolitą" Grzegorz Wałejko, wiceminister sprawiedliwości odpowiedzialny za sądownictwo. I argumentuje, że większość sędziów odchodzących w stan spoczynku może w ograniczonym zakresie pracować i da się z pożytkiem wykorzystać ich doświadczenie i wiedzę.
Zdania o tym pomyśle w samym środowisku są podzielone. Chwali je Stanisław Dąbrowski, pierwszy prezes Sądu Najwyższego, krytycznie wyraża się m.in. Roman Kęska, wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa.
Źródło: Rzeczpospolita 10.10.2011.